Rozdział krótki, napisany bardzo na szybko i nie bardzo mi się podoba, co prawda fabuła się zgadza i zawarłam tam wszystko co chciałam, ale niestety nie dałam rady napisać tego inaczej. Szkoła pochłonęła mnie bez reszty, nie mam czasu pisać, nie mam czasu czytać, nie mam nawet czasu spać, ale pamiętam o was i może kiedyś nadejdzie ten czas, gdy będę mogła napisać coś więcej i zacząć czytać nowe blogi, teraz nie jestem w stanie zrobić nic więcej. Ten tydzień będzie troszeczkę lepszy, dlatego może nie będę kazała wam czekać aż tak długo jak teraz, ale kochani dziękuję, że jesteście, naprawdę, to dzięki wam jeszcze się nie poddałam!
Dedykacja dla kochanej Niku, która dodała mi trochę otuchy i weny i jest wspaniałą kobietą <3
zapraszam na jej bloga!!!
-Ale to nie może być twoja rodzina, przecież jest
zupełnie do Ciebie niepodobna! -dyskutował gorliwie Ron, by jak zwykle pokazać
swoje racje. Mimo, że nikt, nigdy za bardzo go nie słuchał, a jego zdanie brano
raczej pod uwagę jako bezpodstawnie wysnute wnioski, bazujące na
niepotwierdzonych plotkach, bądź fantastycznej wręcz wyobraźni, to tym razem
wszystko wskazywało na to, że chłopak ma jednak rację. Nic nie mogło potwierdzić
teorii Ginny i przypuszczeń innych ciekawskich, że Hermiona to tak naprawdę
rodzina Grangar’ów. Sama dziewczyna nie mogła się nad tym ściśle zastanowić,
ponieważ tłumy wścibskich uczniów stale nagabywało ją na każdym kroku i w każdym
miejscu. Nim minęła kolacja i dłuższa niż zwykle droga do Pokoju Wspólnego, a Harry,
Ron, Ginny i Hermiona zdążyli wysłuchać już kilku różnych wersji wydarzeń.
Najbardziej śmiałe mówiły o tym, że nowy nauczyciel transmutacji, miał romans,
porzucił swoją żonę i dziecko, dla innej kobiety, a Jade jest siostrą
przyrodnia Hermiony z jego drugiego małżeństwa. Mniej kontrowersyjne opowiadały
o tym, że Grangerowie porzucili Hermionę, gdy ta była jeszcze dzieckiem, a
teraz próbują odzyskać ją na nowo. Ktoś inny mówił też, że dawno słyszał o tym
nazwisku i doskonale wie kim są 'ci nowi'. Najmniej zainteresowana tą sprawą
była sama Hermiona, naprawdę wierzyła, że jest to po prostu przypadkowa
zbieżność nazwisk. Ale zachowanie innych zaczynało ją powoli irytować. Nie
chciała dłużej dyskutować na ten temat, dlatego zebrała swoje rzeczy i
zamierzała odejść zostawiając przyjaciół samych.
-Przecież ona jest piękna, wysoka, szczupła,
kobieca, wygląda co najmniej jak willa, nie widzieliście jak ona chodzi, a te
włosy... przecież ona nie może być spokrewniona z naszą zwykłą Hermioną, to
całkowite przeciwieństwa. -usłyszała na odchodne. Te słowa zabolały i to
bardzo, szczególnie dlatego, że pochodziły z ust Rona, jej wieloletniego
przyjaciela, a teraz już chłopaka. 'zwykła Hermiona' a jeszcze niedawno
'kochana Hermionka’. Nie była w stanie wierzyć swoim uszom. Znała Rona bardzo
dobrze, wiedziała, że czasem nie myśli co robi i co mówi, jest człowiekiem
czynu, nie słowa, ale tego by się nie spodziewała nawet po nim. Odczula to jak siarczysty
policzek wymierzony w twarz i to z podwójną siłą. Z całej mocy pragnęła go
uderzyć, by poczuł się prawie tak samo jak ona. Jednak rozsądek i bezsilność
wzięły górę w sprawą, roztrzęsiona całą sytuacją, postanowiła jak najszybciej
udać się w miejsce gdzie w końcu będzie sama. Wzięła resztę rzeczy i ruszyła
przed siebie. Nikt nawet nie zdążył jej zatrzymać. Co prawda Harry wstał by
pobiec za dziewczyną, jednak szybko uzmysłowił sobie, że to nic nie da,
Hermiona musi być teraz sama. Ginny siedziała na fotelu wpatrując się
morderczym wzrokiem w swojego brata. Ten jednak zdawał się być najmniej
przejęty całym zajściem. Być może nawet nie zdawał sobie sprawy z tego co
właściwie się stało, to było tak bardzo
w stylu Rona, wieczny ignorant i egoista.
-Coś ty najlepszego narobił? -Harry próbował
krzyknąć możliwie najciszej, aby nie wzbudzać jeszcze większej sensacji.
Interesantów i tak im nie brakowało, niemalże z każdy obecny w pokoju wspólnych
próbował wytężyć szyję, by dosłyszeć choć jedno słowo padające z ich ust. Nikt jednak
nie zamierzał dawać im tej satysfakcji i powodu do plotek.
-Ale co ja takiego niby powiedziałem? -Odpowiedział
buntowniczym tonem Ron.
-Jesteś bezczelny- krzyknęła Ginny, nie zwracając
uwagi na obecność niepożądanych osób. Wstała i energicznie wymaszerowała w
kierunku dormitoriów dla dziewcząt.
-Czasem trzeba pomyśleć nim się coś powie!-
wyszeptał mu Harry tak cicho, by tylko on mógł to usłyszeć i również odszedł w
przeciwną stronę. Mimo, że Ron został sam, wcale mu to nie przeszkadzało,
rozpadł się wygodnie w fotelu, rozmyślając o nowej szkolnej piękności- Jade.
W tym czasie Hermiona pędziła co sił w nogach po
kamiennych stopniach. Nie wiedziała dokąd zmierza, ale czuła, że musi iść
właśnie tam. Potrzebowała ciszy i spokoju, ale miała dziwne przeczucie, że
właśnie teraz potrzebuje czegoś innego, rozmowy. Dala się ponieść własnym nogom
i z niewytłumaczalnych powodów znalazła się w pustym korytarzu na siódmym
piętrze. Było już późno i nikt o tej porze nie powinien znajdować się w tym
miejscu, a jednak co jakiś czas słyszała za sobą ciche szmery. Raz po raz
odwracała się, by zobaczyć czy nikt za nią nie idzie, jednak nie ujrzała nic
nadzwyczajnego, ale głosy nie ustępowały. Zaniepokojona, w duchu karciła siebie
za pomysł samotnego wałęsania się po zamku, o tak późnej porze, stawiała
ostrożnie i powoli kroki zmierzając ku schodom. Miała zamiar zaszyć się we
własnym dormitorium i unikać kontaktu ze światem. Odetchnęła z ulgą, gdy znalazła
się blisko wyjścia, już miała schodzić na dół, gdy za jej plecami rozległ się dźwięk
przypominający tłuczenie szkła, tym
razem była pewna, że to nie urojenia. Z lekkim niepokojem odwróciła głowę w
tył, by ujrzeć źródło hałasu, jednak nie dostrzegła, ani żadnego szkła czy też
innego przedmiotu, ani żadnej osoby, która mogłaby go wywołać. Po krótkiej
ocenie sytuacji ostanowiła niezwłocznie znaleźć się gdziekolwiek, byle by w pobliżu
jakichś znajomych twarzy. Podobne sytuacje nie były w jej stylu, z reguły była
odważna i dzielna, ale nie teraz. Po doświadczeniach jakie zdobyła w trakcie
szukania horkruksów, wiedziała, że nie należy pchać się wrogom pod nogi. Innym
razem może pokusiłaby się o rozwiązanie zagadki tajemniczych odgłosów,
tymczasem dzisiaj nie miała na to siły i energii. Z bijącym sercem biegła przed
siebie, nie patrząc pod nogi. Zamierzała uciec tak szybko jak tylko potrafi, w
bezpieczne miejsce lub po prostu gdzieś, gdzie nie będzie sama. Pędziła ile sił
w nogach, była już praktycznie w połowie schodów, gdy coś stanęło jej na
przeszkodzie, a raczej wyrosło pod nogami i przewróciła się razem ‘z tym czymś’
na ziemię. Starała się jak najszybciej wstać, jednak nie było to takie proste,
upadek z wysokości zrobił swoje i nie mogła się ruszyć.
-Co ty najlepszego zrobiłaś!- usłyszała ostry głos
pod sobą i już wiedziała do kogo on należy… Malfoy sprawnie wstał spychając
Hermionę ze swojego torsu.
-Jeśli miałaś zamiar czyścić podłogę to było trzeba
powiedzieć, bo w przeciwieństwie do twoich, moje włosy nie pełnią funkcji mopa.
–kontynuował Ślizgon udając, że otrzepuje się z kurzu i ignorując wciąż leżącą
na ziemi dziewczynę. Ta powoli podniosła się z miejsca, starając się nie
ukazywać bólu jaki jej towarzyszył. Stanęła naprzeciw niego dumnie zadzierając nos
i zamierzając odpowiedzieć mu równie nieprzyjemną gadką, lecz chłopak był
szybszy.
-Znowu wchodzisz mi w drogę Granger, spróbuj to zrobić
jeszcze raz, a naprawdę tego pożałujesz!-
szepnął miękkim głosem do jej ucha, zbliżając się na odległość kilku centymetrów.
Gryfonka sama nie wiedziała dlaczego, ale po ciele przeszły ją niewyobrażalne
dreszcze, a język zastygł w gardle, już nie była taka pewna czy spowodowane
było to ogromną irytacją. Wiedziała tylko, że Malfoy ma cholernie dźwięczny
głos.
-Ehm! Ehm! Nie chciałbym przeszkadzać, ale zdaje się,
że muszę porozmawiać ze swoją najlepszą przyjaciółką!- te słowa wyrwały ich z
tej dziwnej sytuacji. Oboje odskoczyli od siebie jednocześnie, odwracając się w
kierunku schodów i zobaczyli stojącego nieopodal Harrego. Hermiona uświadomiła
sobie w jak głupiej sytuacji ich zastał, to było niedopuszczalne, by ktokolwiek
widział ją w towarzystwie wroga. Postanowiła jak najszybciej wyjaśnić tę
sytuację, ale najpierw chciała znaleźć się daleko od Malfoy’a.
-Nie przeszkadzasz, właśnie PRZYPADKIEM na siebie wpadliśmy
i postanowiliśmy zamienić dwa słówka- zareagował automatycznie Ślizgon,
używając swojego sztucznego głosu i uśmiechu. Na kilometr można było poznać, że
był to sarkazm, ale Harry zdawał się tego nie zauważyć. Hermiona wymownie
wywróciła oczami i podeszła do niego, sygnalizując mu, że chce już iść. -Chętnie
zostałbym dłużej, ale obowiązki wzywają!
-My niestety też musimy iść, dobrej nocy! –powiedział
Harry i uścisnął dłoń Dracona na
pożegnanie. Ten odwzajemnił uścisk, po czym skierował się do Hermiony i przeszył
ją lodowatym spojrzeniem, nie musiał nic mówić, jego twarz wyrażała wszystko co
chciał jej przekazać, to było jego ostatnie ostrzeżenie.
Harry prowadził ją za sobą, jednak nie zmierzali w
kierunku Pokoju Wspólnego, szli w milczeniu cały czas w głąb i w głąb zamku, aż
w końcu zatrzymując się i skręcając do jakiejś opuszczonej sali. Dziewczyna
zastanawiała się co takiego chce jej powiedzieć, jaka sprawa wymaga aż takiej
tajności, bo przecież o tej porze na korytarzach, nie chadza zbyt wiele osób.
Kiedy w końcu usiedli w jednej z ławek, Hermina postanowiła zabrać głos
pierwsza, by wyjaśnić całe zajście z Malfoy’em.
-Mam nadzieję, że nie wyobraziłeś sobie niczego
abstrakcyjnego, kiedy zastałeś mnie z tym obrzydłym Ślizgonem na schodach, bo
my…
-To nieistotne, znam cię Hermio i wiem, że ty nigdy
nie zmienisz się pod tym względem, nie zrobiłabyś niczego głupiego, ani
nierozsądnego. –powiedział Harry z uśmiechem.
-Zaraz, zaraz… myślałam, że ty i…. ON jesteście
teraz w dobrych relacjach?- zapytała marszcząc brwi. Coś tu jej się nie
zgadzało, najpierw godzą się i zaprzyjaźniają ze swoimi odwiecznymi wrogami, a
teraz nagle to jest ‘głupie i nierozsądne’?
-Tak, jak najbardziej, ale to teraz nieistotne.
Przyprowadziłem cię tu, bo chcę cię przeprosić za Rona, wiesz jaki on jest,
musisz mu wybaczyć, on teraz bardzo żałuje…
-Tak, to dlaczego on mnie nie przeprasza, tylko ty?
- Bo, on bał się jak zareagujesz, nie wiedział czy
będziesz chciała go słuchać- podszedł bliżej i położył jej rękę na ramieniu.
-Miał rację, nie chcę go widzieć ani słyszeć, a z
tobą tez nie chcę poruszać tego tematu- wybuchła rozgoryczona, jeszcze raz
przypominając sobie słowa Rona.
-Proszę cię tylko o jedno, daj mu szansę! W
najbliższy weekend jest wypad do Hogsmeade, chciałby spędzić trochę czasu z
tobą, sam na sam, nadrobić stracony czas, uwierz mi, będzie tak jak kiedyś!
-Nic już nie będzie takie jak kiedyś!
-Nie złość się, Hermiona!
-Masz rację, nie mogę gniewać się na ciebie, tyko
dlatego, że zdenerwował mnie Ron. –powiedziała to opierając się mu na ramieniu,
tak jak to zawsze robili w przeszłości, w ramach okazania wsparcia, pocieszenia,
otuchy. Tak dobrze czuli się w swoim towarzystwie, mogliby tak siedzieć
godzinami, to było coś pięknego, coś co mało kto mógł zrozumieć i odczuć,
bezgraniczne oddanie i poświęcenie- przyjaźń.
-Hermiono, muszę ci coś powiedzieć- Harry przerwał
ciszę i popatrzył się jej w oczy –jesteś najcudowniejszą dziewczyną jaką znam i
zawsze będę przy tobie, zapomnij o tym co mówił Ron, nie możesz się złościć, ty
zasługujesz tylko i wyłącznie na szczęście!- powiedział to chociaż na początku
nie dotarł do niej sens jego słów, takie wyznania nie były w jego stylu, a
przecież znała go tak dobrze. Jednak nawet się nad tym nie zastanowiła, gdy z
zamyślenia wyrwał ją chłodny oddech owiewający jej usta. Nim zrozumiała co
właściwie się dzieje, poczuła cierpki smak na swoich ustach. Trwało to zaledwie
kilka sekund, już po chwili odszywszy jak oparzona i stała na drugim końcu sali,
patrząc z niedowierzaniem w stronę swojego przyjaciela. Oczekiwała na
wyjaśnienia, chciała coś powiedzieć, krzyknąć, cokolwiek, ale postanowiła, że
nie ułatwi mu tego, nie tym razem.
-Hermiono ja nie wiem…- zaczął niepewnie zbliżając
się do niej
-Ja też nie wiem Harry.
-Nie wiem co się stało - kontynuował, chociaż nie
bardzo wiedział jak się tłumaczyć. Sam nie wiedział dlaczego teraz, dlaczego w
ten sposób, chociaż kusiło go już od dawna, to jeszcze nigdy jej usta nie były
takie pełne, włosy takie błyszczące, policzki rumiane, zapach taki pociągający,
po prostu nie mógł się oprzeć. Tak bardzo tego chciał, a teraz oddałby wszystko
żeby obrócić to jakoś w żart, zacząć się śmiać i zapomnieć o incydencie. Ale
ona nie zapomni, nie Hermiona.
-Harry ja mam Rona, a ty Ginny, czy to nic dla
ciebie nie znaczy? –zapytała z żalem w oczach, nie mogła znieść tego, że jej
przyjaźń, może za chwilę raz na zawsze się skończyć.
-Przepraszam…- wydusił wreszcie chłopak ze
spuszczoną głową w dół, chyba dopiero teraz zrozumiał co właściwie zrobił.
Stali tak jeszcze chwilę w milczeniu, każdy pogrążony w swoich myślach, aż w
końcu Hermiona ruszyła się z miejsca, żwawym krokiem podeszła do Harrego i
uściskała go z całych sił.
-Dla wszystkich jest to trudny czas, ale musimy
sobie radzić z emocjami. –powiedziała po czym rozpłakała się gorzkimi łzami w
jego ramionach. Płakała za to co było kiedyś, za to co zdarzyło się przed
chwilą i za to co będzie w przyszłości. Postanowiła, że mimo tego co się stało
nie zerwie tej przyjaźni, Harry jest dla niej jak brat, a to zbyt cenny skarb. Stali
tak kilka dłuższych chwil, wtuleni w siebie nawzajem, ciesząc się tą chwilą. Nic
się teraz nie liczyło, ani czas, ani mokra koszula Harr’ego, ani to co zdarzyło
się przed momentem. Oboje odczuwali ukojenie i spokój, przytulali się jako
przyjaciele i każde z nich właśnie teraz to zrozumiało, że tak już zostanie na
zawsze i nic tego nie zmieni…
Było już sporo po północy, gdy Hermina w końcu dotarła
do swojego dormitorium. Mimo wielu nieprzyjemnych incydentów minionego dnia,
czuła się całkowicie odprężona i szczęśliwa. Powoli rozebrała się z szaty i po
cichutku przygotowywała się do spania. Kiedy leżała już wygodnie w łóżku
podziwiając piękne, błyszczące gwiazdy na niebie przypomniała sobie o swoim lusterku.
Szybko podniosła się z miejsca i otworzyła kufer, aby przeszukać kieszenie,
jednak czerwonego pudełeczka nie było w żadnej z nich. Widocznie musiała go
gdzieś zgubić, może w tej starej opuszczonej Sali, gdzie była z Harrym, na
siódmym piętrze, a może….
-MALFOY!!!