Moje kochane Żabki, przepraszam, przepraszam, przepraszam, zawaliłam, weim :(
Rozdział miał być w piątek, ale przeceniłam swoje możliwości i zapomniałam jak dużo pracy, energii i przede wszystkim czasu wymaga szkoła. Naprawdę jest dopiero drugi tydzień, a ja już tonę w nawale prac domowych, kartkówek i sprawdzianów. Oby u was było lepiej!
Dzisiaj postanowiłam olać wszystko i przychodzę do was z nowym rozdziałem, mam nadzieję, że nie zapomnieliście o mnie całkowicie i nie jesteście zbytnio źli. Ale tak na pocieszenie powiem, że tu od spodem duuużo się dzieje, myślę, że się spodoba, przepraszam za błędy i niedopracowanie, ale tu znowu przyczynił się brak czasu. Już niedługo weekend, a więc postaram się nadrobić zaległości co do waszych blogów.
Następnego rozdziału nie zapowiadam, bo nie chcę znowu zawalić!
Zapraszam do czytania i dziękuję za wszystkie wyświetlenia i komentarze, jesteście KOCHANE <3
Reszta podróży minęła jej już bez zbędnych niespodzianek, co
prawda musiała wrócić po rzeczy do przedziału, w którym zostawiła swoich
przyjaciół, ale ku jej uciesze nie zastała tam Malfoy’a. Siedziała na swoim
miejscu przy oknie, skutecznie ignorując głupie uwagi Blaise’a, skierowane pod
jej adresem. Nie mogła jednak powstrzymać się od rzucenia kilku kąśliwych słów
do Ślizgonów oraz obdarzenia karcącym wzrokiem Rona czy Ginny, kiedy za bardzo
się z nimi z pouchwalali. Starała się jednak nie prowokować dyskusji, miała już
dość nieprzyjemności jak na jeden dzień. Po niespełna dwóch godzinach,
dojechali na miejsce. Hermiona z przyjemnością opuściła pociąg, oznajmiając sobie
w duchu, że to była najgorsza podróż do Hogwartu, jaką odbyła w ciągu tych sześciu
lat. Niestety Ron, Harry i Ginny, nie podzielali jej zdania, głośno narzekając,
że tak miła podróż trwała wyjątkowo krótko.
Mimo, że wszyscy
dawno wysiedli już z pociągu i mozolnie ruszali w kierunku czekających na nich powozów,
nigdzie nie było widać chłopaka z platynową czupryną na głowie, zawsze górującego
nad niskimi dzieciakami. Hermiona, mimo, że nieświadomie, to przeszukiwała
wzrokiem prawie już pusty peron. W jej naturze leżała wszędobylska ciekawość,
dlatego tak uporczywie pragnęła dostrzec Malfoy'a. Gdzieś w głębi, głębokiej
głębi swojej duszy, odczuwała pewien niepokój. Martwiła się, bo przecież to ona
rozmawiała z nim jako ostatnia, to ona zostawiła go samego, w takim stanie. A
jak sobie coś zrobił? Albo komuś? Przenajróżniejsze scenariusze przechodziły
jej przez głowę. Ale to jest Malfoy, przecież to nie w jego stylu, zbyt dużo
dumy, zbyt dużo Malfoy'owskiej krwi. Z tą myślą szła w kierunku powozów, już w
trochę lepszym humorze. Cieszyła się, że w końcu jest tylko ze swoimi
przyjaciółmi. Gdy już byli na miejscu zapytała dla pewności:
-Jedziemy sami, bez żadnych nieproszonych gości? -zapytała
akceptując mocno dwa ostatnie wyrazy.
-Może czas popracować nad swoimi uprzedzeniami?
-odpowiedziała jej Ginny z uśmiechem na twarzy.
-Może jestem trochę staroświecka, ale wciąż dzielę ludzi na
przyjaciół i wrogów- żachnęła się Hermiona. Chciała powiedzieć jej znacznie
więcej, ale tym razem się powstrzymała, widząc jak wielu ludzi im się przysłuchuje.
-Kochanie nie bądź taka, spróbuj chociaż czasem ich posłuchać,
to naprawdę świetni ludzie, nie wiem dlaczego wcześniej tego nie odkryliśmy-
wtrącił się Ron, jak zwykle nie wnosząc nic mądrego do konwersacji. Jego słowa
jeszcze bardziej rozzłościły Gryfonkę. Nie mogła zrozumieć, gdzie podziali się
jej starzy, dobrzy przyjaciele.
-Wszystko przyjdzie z czasem, ale teraz czas wsiadać, chyba
nie chcecie iść do zamku piechotą? -rzekł Harry, chyba jako jedyny rozumiejąc
chociaż po części swoją przyjaciółkę. Posłusznie wsiedli do środka, kończąc
przy tym ten drażliwy temat. Kiedy mieli już zamykać drzwi, by w spokoju
dojechać do Hogwartu, ktoś energicznie zastukał w szybę i wszedł do środka. Ku
uciesze wszystkich, prócz Hermiony, był to Blaise Zabini. Uśmiechnięty chłopak
do zajął sobie miejsce między Harrym a Ginny.
-Mogę się dosiąść?- zapytał, nie czekając wcale na odpowiedź
-szukałem wszędzie Draco, reszta już pojechała. Możecie czuć się zaszczyceni,
bo kilkanaście powozów, wypełnionych po brzegi pięknymi dziewczynami, oferowało
mi miejsce, a ja jednak wybrałem wasz. -kontynuował z udawana powagą, co
wywołało śmiech u większości z nich.
-I gdzie jest Draco?- zapytała Ginny.
-I myślisz, że mogę udzielać takich informacji każdej jednej
fance?
-Ja jestem 'każda jedna'? No wypraszam sobie!- krzyknęła
Ruda, próbując zmusić się do srogiej miny.
-No dobra Tobie mogę powiedzieć, ale wy nie słuchajcie!-
powiedziawszy to, popatrzył się znacząco na pozostałych- A niech mi tam, wam
też powiem! Otóż Draco załatwia teraz bardzo, bardzo ważne sprawy, wagi
prywatnej, a mianowicie…. myśli.- mówił Blaise komicznie przy gestykulując.
-Nie wiedziałam, że on potrafi myśleć! -odpowiedziała mu w
momencie zirytowana Hermiona, na co Ron przewrócił tylko oczami, Ginny głęboko
westchnęła, a Harry udawał, że nie słyszał tego co przed chwilą powiedziała. Blaise'a
natomiast rozbawiły te słowa. Jak zawsze pełny życia i humoru chłopak miał już
przygotowaną odpowiedź:
-W sumie masz rację, też nie jestem tego pewny, ale on tak
dobrze potrafi kłamać, że nawet JA uwierzyłem w tę bajeczkę o 'potrzebie czasu,
aby wszystko sobie przemyśleć'. Niby o czym ma myśleć, co prawda, jest kilka
ładnych sztuk, które wyrobiły się przez wakacje nie do poznania, ale tu się nie
ma nad czym zastanawiać.- trajkotał jak nakręcony Zabini, podobnie jak miała w
zwyczaju Ruda. Oboje potrafili świetnie opowiadać i odgrywać scenki, każdy z
nich z pewnością byłby genialnym aktorem. Jednak w tym momencie kasztanowo
włosa Gryfonka, nie miała czasu by się nad tym zastanowić. Obecnie myślała
tylko o tym, gdzie i co robi teraz Malfoy. Czyżby nie tylko ona przechodziłam
ciężko ten okres zmian, jakie ostatnio nastąpił, czy on tez pragnie przemyśleć
sobie dzisiejsze zajście w najdrobniejszych szczegółach, ale czy to by nie
oznaczało, że on ma uczucia? Co on właściwie teraz robi, to wszystko jest tak
bardzo nie w jego stylu. Może on naprawdę się zmienił, a ona mu to, wszystko
tak bardzo utrudnia. Nie mogła znieść tego, że po raz kolejny już dzisiaj, nie
znała ani jednej odpowiedzi na nurtujące
ją pytania. Zastanawiała się gorączkowo co takiego kryje znowu Draco Malfoy. Ta
myśl, nie dawała jej spokoju.
-Oczywiście, że
najładniejsze sztuki są w tym przedziale!- powiedział Blaise z szerokim
uśmiechem na twarzy.
-Wiedziałam, że tak o nas myślisz, prawda Hermiono?-
zapytała rozradowana Ginny, którą wyraźnie ucieszyły słowa Ślizgona.
-Nie chciałbym was urazić, ale tak się składa, że miałem na
myśli Harrego i Rona, no przykro mi, nie tym razem. -Powiedział jak zwykle
wesoły Blaise. Po tych słowach Harry i Ron się rechotali tak głośno, że nie
słychać było nawet prychnięć i wzdechnięć Hermiony. Ginny udawała oburzoną, ale
ledwo powstrzymywała śmiech. A Blaise
dumny jak paw siedział ,wykrzywiając usta w tryumfalnym uśmiechu. Mimo, że
powóz jechał tylko kilkanaście minut, Hermionie, wydawało się, że podróż
jeszcze nigdy nie trwała tak długo. W końcu jednak dojechali na miejsce.
Wysiedli i zamierzali do wrót zamku. Gryfonki i jeden Ślizgon wlekli się prawie na samym końcu tłumu. Nikomu
nie spieszyło się do szkoły, każdy chciał do ostatniej chwili wykorzystać błogą
wolność. Jedną z nielicznych osób, która wolała być już w zamku i to nie z
powodu burczenia w brzuchu, była Hermiona. Szła czym prędzej przed siebie,
chcąc znaleźć się już w murach ukochanego Hogwartu i poczuć klimat jaki daje ta czarodziejska
szkoła. Z tyłu za nią szli Harry, Ron, Ginny i Blaise, głośno żartując. Gdzieś
na samym przedzie widać było górujące nad innymi głowy Parkinson i Goyle'a, ale
brakowało wśród nich, zawsze nieodłącznego- ślizgonskiego księcia Malfoy'a.
Mimo iż Gryfonka nie chciała go widzieć, niepokój wciąż gościł w jej sercu.
Żałowała tego co dzisiaj się wydarzyło, miała ogromne pretensje do siebie, nie
potrzebnie wchodziła mu w drogę. Maszerowała teraz szybko, żeby być z dala od
swoich przyjaciół. Po drodze spotkała
siostry Patil i Cho Chang, sprytnie odwracając wzrok, by uniknąć ich
towarzystwa. Drogę zagrodził jej jednak ktoś zupełnie inny. Podniosła głowę
wysoko, by zobaczyć, kto śmie jej przeszkadzać i ujrzała przepiękne oblicze
Dann'ego Scotta, Krukona w jej wieku. Trochę wyprowadzona z równowagi tym
widokiem, zrezygnowała z zamiaru nakrzyczenia na niego i po krótkiej chwili
zdołała wydusić tylko krótkie:
-Hej!
-Cześć Hermiona, czemu idziesz sama? -zapytał Dann, jak
gdyby nigdy nic. Hermionę zaskoczył fakt, że chłopak zna w ogóle jej imię,
przez 6 lat nauki w jednej klasie, nie zamienił z nią nawet dwóch słów i to nie
dlatego, że jej nie lubił czy coś w tym rodzaju, po prostu nigdy nie było
okazji, zawsze jakoś chodzili różnymi drogami. A może Dann był zbyt
rozchwytywany, żeby mieć możliwość zwrócenia na nią uwagi? Był to bowiem jeden
z najprzystojniejszych chłopaków w szkole. Duma Ravenclow’u i idol wielu pustych
nastolatek. Jednak w przeciwieństwie do Malfoy’a, Blaise’a , McLaggena czy
nawet Harrego, naprawdę zasłużył na ten tytuł. Był przystojny, w
przeciwieństwie do Malfoy’a, inteligentny nie tak jak Blaise, skromny i naturalny,
a nie próżny niczym McLaggen i był uwielbiany, ponieważ był sobą, w
przeciwieństwie do Harrego, który gdyby nie swoja sława, byłby całkowicie
zwyczajnym chłopakiem. Dann Scott miał 'to coś'. Chociaż usilnie twierdził, że
jest przeciętny, tłumy zakochanych w nim dziewczyn, zaprzeczało jego teorii.
Opinia, jaką cieszył się w szkole mówiła ze byłby idealnym kandydatem na chłopaka
dla każdej dziewczyny. Wysoki, przystojny, utalentowany i czarujący czarodziej półkrwi, a przy tym pewny siebie człowiek. To naprawdę rzadkość,
może właśnie tym zaskarbił sobie uznanie tylu ludzi. Hermiona słyszała o nim
jeszcze, że podobno lubi go nawet niezłomna profesor McGonagall. Osobiście
wierzyła w tę teorie, bo niejednokrotnie była świadkiem mniej rygorystycznego
traktowania lubianych przez nią uczniów. Cieszył się on u niej podobnymi
przywilejami co najwybitniejsi Gryfoni, a to był już zaszczyt. Z otępienia
wyrwało ją mocne szturchnięcie w ramię. Natychmiast odwróciła się, by zobaczyć,
co właściwie się stało. Ale ujrzała tylko plecy jakiegoś piątoklasisty i ciche
słowa wyszeptane pod nosem:
-Tak, stańcie sobie na środku i rozmawiajcie! Zakochani…- dopiero
teraz uświadomiła sobie, że od kilku dobrych chwil musi stać bez ruchu, pogrążona
we własnych myślach. Zupełnie już zapomniała, o co zapytał ją Dann.
-Przepraszam, ale możesz powtórzyć co mówiłeś? -powiedziała
nieśmiało i ruszyła za tłumem. Krukon uśmiechnął się do niej lekko, nie tak
sztucznie jak to ma w zwyczaju robić Blaise, ale naturalnie i czarująco, po
czym powtórzył pytanie. Skrępowana swoim zachowaniem Gryfonka, starała się
teraz jak najlepiej odpowiedzieć.
-W zasadzie to chciałam możliwie najszybciej dotrzeć do
zamku, a z Ronem i Harrym to zdecydowanie nie byłoby możliwe. A ty? -odpowiedziała
nieznacznie naginając prawdę.
-Chciałem być sam, to jednak nasz ostatni rok w Hogwarcie,
mamy o czym myśleć. Ale jeśli chcesz być pierwsza w Hogwarcie to chodź tędy-
powiedział pokazując dłonią w kierunku wąskiej dróżki.
-Czy ja wiem, wolę raczej klasyczne rozwiązania...
-Nie zawsze to co nieznane jest gorsze. -wyszeptał patrząc
na nią z oczekiwaniem.
Nie była takim typem, jak połowa dziewczyn w szkole, które
na samą myśl o spędzeniu chociażby najkrótszej chwili z jakimś przystojniakiem,
dostają napadu euforii, jednak tymi słowami ją przekonał. Po przeżyciach
dzisiejszego dnia, nic nie było w stanie jej już zaskoczyć. Chodź takie decyzje
nie były w jej stylu, chciała z nim pójść, może przez to, że jego wizerunek nie
pozwalałby zrobić jej krzywdy, a może po to, żeby wzbudzić zazdrość Rona i
zainteresowanie pozostałych przyjaciół. Rozejrzała się dookoła chcąc zobaczyć
gdzie oni są. Ujrzała ich na końcu całej
gromady. Stali i rozmawiali w najlepsze z pozostałymi Ślizgonami, pewnie
nawet nie zauważając, że odeszła. Zdecydowana odwróciła się do Danna i poszła
we wskazane przez niego miejsce. Na oczątku wydawało jej się, że nie otrzebuje
towarzystwa, ze woli być sama, ale teraz, gdy nie może liczyć na swoich
przyjaciół, a tak bardzo ich potrzebuje, rozmowa z kimkolwiek byłaby
zbawieniem. Bała się tylko, że Krukon okaże się zbyt natarczywy, złapie ją za
rękę lub będzie chciał coś więcej. Nic takiego się nie stało. Scott okazał się
świetnie wychowanym, inteligentnym czarodziejem. Nie dość, że nie próbował być
sztucznie miły czy wścibski, to przez większość drogi nie odezwał się ani
słowem, jakby czując, że tego właśnie potrzebuje dziewczyna. Błogą ciszę
przerwała jednak Hermiona:
-Przepraszam- powiedziała cichutko, zatrzymując się na
chwilę tak, by patrzeć mu prosto w oczy.
-Naprawdę widzę, że chcesz być sama, z dala od jakichkolwiek
pytań i osób...
-Inteligentny-pomyślała Gryfonka
-Dlatego Cię tutaj zabrałem, nic od Ciebie nie wymagam, nie
masz mi za co dziękować, a tym bardziej przepraszać. Też chciałem być po prostu
sam. -powiedział jej to w całkowicie naturalny sposób, lekko się przy tym
uśmiechając. Hermionę zaskoczyły te słowa, skrytykowała się w myślach za to, że
jeszcze przed chwilą bała się o to co może się stać, a może opinia prawdziwego
przystojniaka tak na nią podziałała, że podświadomie chciała żeby się coś
stało? Tak żeby zdenerwować Rona i resztę? Teraz nie wiedziała co mu
odpowiedzieć, język utkwił jej w gardle od pierwszego spotkania z nim dzisiaj,
mało kto tak na nią działał. Onieśmielenie wszechwiedzącej panny Granger to
prawdziwy wyczyn.
-To znaczy, że jednak mam za co Ci dziękować, wyświadczyłeś
mi ogromną przysługę.
-Zmieniłaś się Hermiono, nie taką Cię pamiętam.
-A ja nie przypominam sobie żebyś kiedykolwiek mógł mnie
bliżej poznać.
-Masz rację, gdzie moje maniery, Dann Michael Scott, a
pani?- powiedział to wyciągając w jej kierunku dłoń.
-Hermiona Jean Granger- odpowiedziała lekko rozbawiona
podając mu dłoń. Ten ujął ją i pocałował w wierzch. Gryfonka rozbawiona całą
sytuacją głośno się roześmiała, a już za chwilę oboje maszerowali wąską drążka
śmiejąc się przy tym wniebogłosy. Całe zajście bardzo rozluźniło atmosferę,
Hermiona bez przeszkód rozmawiała z Dann’em na wszystkie możliwe tematy.
Naprawdę zdumiała się, jak wiele ich łączy. Krukon był dokładnie taki, jak o
nim mówiono, miły, sympatyczny, inteligentny, zabawny, obyty i nieziemsko
przystojny. Resztę drogi spędzili śmiejąc się i wymieniając swoje poglądy.
Podróż trwała jednak stanowczo zbyt krótko, by mogli w pełni nacieszyć się
swoim towarzystwem. W mgnieniu oka dotarli do małych drewnianych drzwi,
znajdujących się zapewne w północnym skrzydle zamku. Hermiona znała tą drogę,
było to jedno z tajnych wyjść z zamku, z których korzystali tak często razem z
Harrym. Weszli do środka nie, zastanawiając się ani przez chwilę. Kontynuowali
swoją rozmowę aż do momentu, w którym znaleźli się przed drzwiami Wielkiej
Sali. Tak jak zapewniał Scott, byli tam pierwsi przed wszystkimi. Weszli do pustej sali, w
zasadzie prawie pustej, ponieważ przy stole należącym do Ślizgonów siedział pewien blondwłosy chłopak. W
pierwszej chwili zajęta rozmową Hermiona nawet go nie zauważyła, kiedy jednak
rozejrzała się nieznacznie po sali, zamarła w bezruchu. Nie spodziewała się go
zobaczyć akurat teraz. Dzięki rozmowie ze Scott’em prawie całkowicie zapomniała
o wydarzeniach dzisiejszego dnia, wyluzowała się do tego stopnia, że nie
pamiętała nawet o kłótni z Malfoy’em. Po szybkiej burzy mózgu doszła do
wniosku, że powinna go zignorować i jak gdyby nigdy nic usiąść do swojego
stołu. Ślizgon podniósł tylko głowę, obdarzył ich obojętnym spojrzeniem i
wrócił do dawnej pozycji. Dann jak zwykle doskonale wyczuł sytuację i nie pozwolił
jej dłużej stać jak posąg w jednym miejscu. Doprowadził ją do stołu Gryfonów, a
już za chwilę pojawiły się pierwsze grupy uczniów, zapewniając całą salę. Krukon
rzucił jej kilka słów na pożegnanie, wspominając coś o ‘zobaczeniu się później
i dokończeniu rozmowy’ oraz o ‘ujmującym usposobieniu’, ale tego już nie
usłyszała, rozkojarzona odpowiedziała mu tylko skinieniem głowy i uśmiechem. Pragnęła
jeszcze raz ujrzeć blond włosy oblicze TAMTEGO Ślizgona, sama nie wiedziała
dlaczego, ale po prostu musiała go to zrobić. Wkrótce jendak obok niej zajęli
miejsca Harry, Ginny i Ron, który wpierw
musiał wyrazić swoje zdenerwowanie, spowodowane nagłym zniknięciem Hermiony. Ta
nie zdążyła nawet wyjaśnić co właściwie się stało, bo profesor McGonagall
właśnie wstała by przemówić. Po raz pierwszy od sześciu lat, to McGonagall, nie Dumbledor, rozpoczynała przemową rok
szkolny, to już nie było to samo co kiedyś, ale nikt oprócz Hermiony, nie
zdawał się tego zauważać. Każdy z utęsknieniem spoglądał w kierunku pustego
stołu, oczekując kiedy nadejdzie wreszcie czas upragnionej kolacji. Wcześniej jednak,
nadszedł czas na przydzielanie pierwszoriczniaków. Przez środek wielkiej sali
niespiesznie przeszli nowi uczniowie. Każdy z nich ostrożnie stawiał kroki, a w
ich oczach można było odczytać naprzemiennie strach i ekscytację. Wszycy z
obecnych na sali doskonale znali te uczucie, to niezaprzeczalnie jeden z najważniejszych
dni w życiu czarodzieja. W tym roku pierszoroczniaków było zdecydowanie więcej,
niż w latach ubiegłych, dlatego przydzielanie trwało i trwało. Kiedy jednak
Barbara White trafiła do Ravenclowu, Drew Woork do Hufflepuffu i Martin Zeidth
do Gryffindoru, uroczystość była już skończona, a przynajmniej każdy tak
myślał. Uczniowie pełni emocji oczekiwali pojawienia się świeżych potraw, jednak
nowa dyrektor szkoły zajęła powtórnie głos.
-Cisza! Dziękuję wszystkim za uwagę, serdecznie witam nowych
uczniów i chciałabym od razu uczulić całą resztę, by być otwartym na pomoc. Nie
zapominajcie jak wyglądały wasze pierwsze dni w szkole. Ostrzegam, że wszystkie
przejawy wrogości pod tym względem, będą surowo karane. Prefektami pozostają
niezmiennie osoby wybrane przez profesora Dumbledora. Rolę prefektów naczelnych
będzie pełnić tak jak uprzednio panna Hermiona Granger i pan Dracon Malfoy-
fala oklasków zalała na chwilę całą salę, szczególnie stół Slytherinu starał
się narobić jak najwięcej hałasu, by podkreślić swoją aprobatę, co do podjętej decyzji-
Nauczycielem obrony przez czarną magią zostaje pan Georgy Blaid, przywitajcie
go serdecznie- gdy wspomniany wcześniej profesor Blaid wstał by się ukłonić, znów
rozbrzmiały oklaski, jednak tym razem mniej entuzjastyczne i cichsze. W tym
momencie Hermiona po raz pierwszy dzisiaj przyjrzała się nauczycielom. Nowy
mistrz obrony przez czarna magią okazał się być niskim, grubszym brunetem podeszłym
wieku. Wydawał się być surowy i wymagający. W oczach większości uczniów od razu
wzbudził szacunek i dystans, ale również rozczarowanie u żeńskiej części
szkoły, która liczyła, że będzie co najmniej tak przystojny jak Lockhart.
- Moi drodzy państwo, mam jeszcze jedną bardzo ważną
wiadomość. Otóż w tym roku, z racji zmiany dyrektora szkoły, zostaliśmy
zmuszeni do przyjęcia nowego nauczyciela transmutacji- po tych słowach w sali,
zaczęły pojawiać się ciche szepty. Nikt nigdy nie przypuszczał, że Mcgonagall
może zrezygnować, spodziewano się, że będzie nauczać chyba aż do końca życia. Każdy
spekulował kto taki ją zastąpi, czy będzie to kolejna kobieta, czy może jakiś
mężczyzna. Nie musieli trwać długo w niewiedzy, ponieważ dyrektorka szkoły kontynuowała:
-Nowym nauczycielem transmutacji będzie pan Robert Granger. –po
tych słowach cała sala na moment zamilkła. Uczniowie zastanawiali się, czy aby
na pewno dobrze usłyszeli nazwisko profesora. Każdy znał najwybitniejszą
uczennicę w szkole- Herminę Granger, każdy wiedział również, że jest ona
mugolaczką, a nazwisko Granger nie jest związane z żadną czarodziejską rodziną.
Teraz wszyscy zwrócili się w kierunku Gryfonki z pytającym wzrokiem, jakby oczekując
od niej jakichś wyjaśnień. Hermiona jednak była niemniej zaskoczona całą
sytuacją co reszta. Jej zakłopotanie trwało dłuższą chwilę, ponieważ nowy
nauczyciel, domniemany pan Granger nie pojawiał się. Czas dłużył się nieubłaganie,
na sali nie panowała już cisza, ale głośny harmider, spowodowany przez
dyskutujących . Spora część uczniów zadawała teraz otwarcie pytania skierowane
do Hermiony, ta jednak popatrzyła się pytająco na profesor McGonagall i ignorowała
wścibskich kolegów. Zauważyła tylko, że nawet sam Malfoy patrzył się na nią z
zainteresowaniem. Sama nie wiedziała dlaczego, ale była ciekawa jego reakcji na
to wszystko. Po chwili w drzwiach pojawił wysoki, przystojny blondyn,
prawdopodobnie w średnim wieku o ostrych rysach twarzy i błyszczących ciemnych
oczach. Gdyby nie to, że został już wcześniej zapowiedziany, wszyscy na pewno
pomyśleliby, że to jedna z tzw. ‘gwiazdeczek ministerstwa’ które po prostu są i
pozują do zdjęć. Robert Granger zdecydowanie bardziej niż Lockhart pasował na
okładki magazynów dla pań, był niezaprzeczalnie urokliwym mężczyzną. Kroczył
przez środek Wielkiej Sali z wrodzoną gracją i majestatem, a tłumy młodych czarownic
wodziły za nim maślanymi oczami. Niemalże było widać, że musi pochodzić z czystokrwistej
rodziny. Kiedy wreszcie dotarł do stołu dla nauczycieli, McGonagall dokończyła
-A więc profesor Granger jest wybitnym czarodziejem w wielu
dziedzinach –mówiła jakby troszeczkę onieśmielona lub wyprowadzona z równowagi,
co było do niej zupełnie niepodobnme. Zresztą nie tylko na nią podziałał urok
osobisty mężczyzny, również pani Pomfrey i pani Hooch starały się delikatnie poprawić
swoje fryzury- Przyjechał do nas z Holandii,
wraz z córką, która będzie z wami uczęszczała do siódmej klasy. Przedstawiam
wam Jade Florence Granger!- w tym momencie niewiadomo skąd pojawiła się piękna blondwłosa dziewczyna o wygładzie modelki, ta
sama, którą Hermiona spotkała w pociągu. Znowu wezbrały podekscytowane głosy, ale
teraz w większości pochodzące od męskiej części uczniów. Każdy chciał wyrazić
swój zachwyt nad urodą nowej uczennicy i pochwalić się tym z innymi. I tym
razem Hermiona nie mogła powstrzymać się przez popatrzeniem na stół Ślizgonów.
Nie robiła tego świadomie, sama nie wiedziała dlaczego. Jednak Malfoy wydawał
się być niezainteresowany całą sytuacją,
co Hermiona z niewiadomych powodów przyjęła z ulgą.
-Dzisiaj, po raz pierwszy w historii naszej szkoły, tiara
przydzieli czarownicę, która nie jest pierwszoroczna. Zaprasza cię tutaj-
powiedziała Minewra i wskazała dłonią na stojące przed nią krzeszło. Dziewczyna
posłusznie podeszła do stołka. Również w jej ruchach można było zobaczyć ten niebywały
wdzięk i grację, co u jej ojca. Jade była naprawdę piękna, piękniejsza od wszystkich
dziewczyn w szkole, piękniejsza od wszystkich znanych im dziewczyn, naprawdę żadna
nie mogła się z nią równać.
Kiedy usiadła i nałożyła tiarę na głowę, każdy zaczął
zastanawiać się do jakiego domu zostanie przydzielona. Część stawiałaby na
Hufflepuff, ponieważ z reguły to tam jest najwięcej ładnych dziewczyn, jednak
Krukoni uparcie twierdzili, że taka osoba, jak ona nadaje się tylko i wyłącznie
do Ravenlowu, większość jednak podświadomie stawiałaby na Gryffindor, nie
byłoby to nic nadzwyczajnego, w końcu już jedna Granger tam jest. Po długiej
chwili napięcia tiara wykrzyknęła głośno:
-SLYTHERIN!
Okej... Dziewczyno... Serio potrafisz zaskakiwać. Najpierw przyjaźń Gryfoni-Ślizgoni, potem lusterko, teraz nowi Grangerowie. Pisz jak najszybciej następny rozdział! Nie wiem kto mnie bardzie wkurza: Dann czy ta Jade. Z notki na notkę masz coraz lepszy styl pisania - gratuluje. Cały rozdział bardzo mi się podoba - tylko mógłby być dłuższy. Chciałabym z Tobą porozmawiać, napiszesz do mnie? : nika.wwaw@gmail.com
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny i pozdrawiam
Niku
Jeju ile komplementów... <3 bo się zawstydzę! Dziękuję za wszystko i oczywiście że napiszę, będzie mi bardzo miło ;)
UsuńPrzyznam bardzo dobrze piszesz, ale to już wiesz bo ci to już kiedyś pisałam hah xD Akcja jest świetna i sie rozkręca Mam nadzieję, że będziesz miała cza sna pisanie jak rok szkolny sie rozkręci ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, życzę weny zapraszam do sb :)
http://opowiadanie-1przekleta.blogspot.com/
Rozkręca się rozkręca, muszę trochę zwiększyć tempo, bo pomysłow mam co nie miara, tylko czasu brak ;)
UsuńBardzo przyjemny rozdział.. Powoli wprowadzasz nas w mury szkoły i dodajesz kolejne tajemnice, co tylko podsyca ciekawość. :) Kim jest pan Granger dla Hermiony? Czyżby nasza Granger była czystokrwista? A nowa uczennica Slytherinu? Jaka będzie? Mam wrażenie, że jej nie polubię :D, że będzie chamska i przyczepi się do Malfoya..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny!
Promise
pragnienia-naszego-serca.blogspot.com
Szczerze mówiąc to mnie samej coraz bardziej się podoba i intryguje ;) Strasznie się cieszę jednak, że nie tylko ja tak to odbieram :)
UsuńO kurdę to się porobiło Hermiona ma siostrę ale fajnie :D coś mi ni epasuje ten Scott ale jak jest przystojny to może być hihi czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńHihihi oj będzie się działo! ;)
UsuńHuh, u mnie podejrzewam jeszcze ciężej, niż u Ciebie ;) ale w końcu nadszedł upragniony weekend.
OdpowiedzUsuńHmm nowe postacie mogą wnieść sporo akcji do Twojego opowiadania. Ciekawi mnie jak rozwinie się znajomość Hermiony z Dannem... no i kim do licha są Grangerowie? :)
czekam na następny rozdział :)
pozdrawiam i zapraszam do mnie
moodybrown.blogspot.com
Współczuję naprawdę, nie myślałam, że będzie tak ciężko, ale damy radę, blog to naprawdę dobra odskocznia od rzeczywistości ;)
UsuńNa zakrety-losu.blogspot.com. Pojawił się dzisiaj kolejny rozdział, na który serdecznie cię zapraszam!
OdpowiedzUsuńA pewnie, że odwiedzę, zawsze doceniam moich czytelników! ;)
UsuńRozdział udany bardzo ciekawy :) Podoba mi się wątek z tym Grangerem ;) w końcu jest on czarodziejem i to wyjaśniałoby magię w lusterku ;) Trochę dziwi mnie, że Harry, Ron i Ginny tak szybko zaprzyjaźnili się ze Ślizgonami mimo, że ci zawsze ich obrażali, nie tylko Hermionę. Mam nadzieję, że zostanie jakoś wyjaśnione kiedy się tak zaprzyjaźnili ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział :)
Życzę weny i pozdrawiam :)
Maggie Z.
Pseudo-przyjaźń Ślizgonów z Gryfonami jest spowodowana tym, że w ostatniej bitwie o Hogwart, Draco pomógł w unicestwieniu Voldemorta, a reszta jego przyjaciół mu w tym pomogli, przechodząc jednocześnie na stronę dobra, było już o tym wspomniane, w którymś z rozdziałów, ale pewnie jeszcze nieraz do tego wrócę ;)
Usuńezu meeega naprawdę meeega <3 mimo, że mało dramione to wprowadzasz nowe wątki, tyle się dzieje, wiem, że teraz nie będzie nudno, znaczy od początku jest ciekawie! Jestem pod wrażeniem twoich zdolności, masz bogatą wyobraźnię, weny nigdy ci nie brakuje, zawsze czymś zaskoczysz, pomysł z Granferami jest bardzo interesujący, nie mogę doczekać się więcej, a i jeszcze Scott, jaki będzie i co z tego wyniknie? Kiedy następny rozdział? Błagam, powiedz, że szybko! ;)
Usuń-Roszupnka
Cieszę się, że wam się podoba, naprawdę to taka motywacja do pisania, tyle energii i weny, dziękuję :* nowego rozdziału jeszcze nie napisałam, ale najwcześniej w czwartek pewnie :D
Usuń:O <----- mniej więcej taką minę miałam po przeczytaniu tego rozdziału! W zbieżność nazwisk szczerze wątpię, więc jednak Hermiona ma czarodziejów w rodzinie, tylko dlaczego nic o tym nie wiedziała? Z niewiadomych powodów wydaje mi się, że Jade okaże się suką, no, ale o tym przekonam się w kolejnych rozdziałach :3 Czekam i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń~ Mary
Hahahaha no musi się dziać! Musi być ciekawie! Jeszcze tak dużo przed nami :D
UsuńTen rozdział wprowadził opowiadanie kilka levelów wyżej! Hermiona, która ma czarodziejskie korzenie, nauczyciel transmutacji Granger i ta jego córka (swoją drogą - mam przeczucie, że nie będę jej lubić, gdy akcja się rozwinie)! No i lusterko! Czyli rodzice Hermiony coś wiedzieli o czarodziejskich korzeniach. Dlaczego milczeli tyle czasu? Jeju, milion myśli na minutę. Czekam na kolejny oczywiście!
OdpowiedzUsuńPoza tym - Dann - och, przeuroczy!
Chcę więcej!
Ściskam i życzę weny, oczywiście! :)
P. Nieporozumienie :)
PS. U mnie nowy rozdział. Nie ukrywam, że tak szybko za Twoją sprawą :D
Aaaaa tak strasznie się cieszę, to takie motywujące, postaram się nawet dodać nowy rozdział jutro :*
UsuńOjej, ale niespodziankę zrobiłaś. Mona było się spodziewać w zasadzie wszystkiego, ale kolejnych Granger'ów? To się nazywa element zaskoczenia. Ciekawa jestem, co z tym fantem zrobisz :)
OdpowiedzUsuńRozdział czytało się przyjemnie. Zaciekawiła mnie postać przystojnego Krukona. Nie zdziwiłabym się, jakby sporo namieszał.
Ściskam, em.
potterowskie-co-nieco.blogspot.com
Hihihi będzie zabawa, będzie się działo! :D
UsuńCóż za zaskoczenie! Kompletnie nie spodziewałam się kolejnych Grangerów :P
OdpowiedzUsuńWłaśnie przeczytałam całą historię i muszę przyznać, że mnie wciągnęła ;) świetny pomysł z lusterkiem, czyżby pokazywało tylko prawdziwą miłość/przeznaczenie? no i Gryfoni bratający się ze Ślizgonami?! a fe! :P chociaż, nie powiem, podoba mi się to :D czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!
Pozdrawiam, R. ;) (needyoudramione.blogspot.com)
Tak strasznie mi miło, jak czytam takie wypowiedzi, naprawdę chce mi się wtedy tworzyć,dziękuję :*
UsuńWitam!
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Blog Award!
Więcej informacji znajdziesz na moim blogu:
http://dramionealexshadow.blogspot.com/
Pozdrawiam Alex Shadow
A dziękuję serdecznie :)
UsuńZostałaś nominowana do Liebster Blog Award!
OdpowiedzUsuńPo więcej informacji zapraszam na needyoudramione.blogspot.com
Pozdrawiam ;)
Ojej naprawdę dziękuję za wyróżnienie :)
UsuńDziękuję za nominację :)
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie za nominację :)
OdpowiedzUsuńRozdział fantastyczny! Jak na razie jest dużo akcji i bardzo tajemniczo. :D To lubię. Hmmm nie wiem co jeszcze Ci napisać- żadnych zastrzeżeń oczywiście nie mam, a rozdział jest tak napisany, że po prostu nie da się opisać moich wrażeń!!!
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że Twój blog jest jednym z moich najnajnajnajulubieńszych- jeśli istnieje w ogóle takie słowo :D
Pozdrawiam Cię cieplutko kochana i życzę ogromnej weny! Abyś dalej tak pisała i niczego nie zmieniała!
Clara Malfoy <3
Tyle szczęścia w jednym komentarzu, dziękuję za każde mile słowo, to taka wielka motywacja <3
UsuńWOW - tylko tyle jestem w stanie z siebie wydobyć *o* ojjj dzieje się ;3
OdpowiedzUsuńWeny życzę ;3
Ja tez wow, wymarzona czytelniczka <3
UsuńCiekawe.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe. :)
~Mudblood
Nie lubię tu Hermiony i wkurza mnie jej zachowanie...Końcówką mnie zaskoczyłaś i to bardzo? Granger?! Czy Jade i Hermiona i ten nowy nauczyciel to krewni?! Coś mi się zdaję, że tak...No i ten Slytherin...Bardzo intrygujące ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.