piątek, 10 kwietnia 2015

Rozdział XV - Wielki powrót...



 Żadne słowa nie opiszą tego co chciałabym powiedzieć. Gdybym miała zacząć was przepraszać, zapewne zajęłoby mi to więcej niż poniższy, krótki rozdział. Nie mam czego tłumaczyć, nie ma czego ukrywać zawiodłam. Wiem, że większość z moich dawnych czytelników już nigdy nie wróci, ale są tacy, dla których muszę skończyć to opowiadanie. Gdyby jeszcze kiedyś mnie zabrakło, pamiętajcie, że nigdy nie usunę bloga, nie skasuje ani jednego rozdziału i choćby to miało trwać wieki, dokończę moje opowiadanie.


Ocknęła się nie wiedząc gdzie jest i co takiego się stało. Oczy nie chciały z nią współpracować i mimo ogromnego wysiłku nie potrafiła dostrzec nic oprócz niewyraźnego zarysu białych ścian.
-Ooo kochanieńka, długo na ciebie czekaliśmy. Postaraj się nie ruszać. Wszystko niebawem wróci do normy. -przyjemny, kobiecy głos rozległ się nad jej głową. Miała dziwne wrażenie, że należy on do pani Pomfrey. Jednak nim zdążyła się nad tym zastanowić, z powrotem opadła na łóżko i straciła przytomność.

-Hermiono, Hermiono! -obudziło ją głośne wołanie. Otworzyła oczy i pierwszym co ujrzała była twarz Harrego, już nie tak niewyraźna, ale nadal daleka od rzeczywistości. Harry którego widziała miał lekko zapadnięte policzki, smutne oczy i bladą twarz, bez żadnego rumieńca. Jedynie jego usta kontrastowały z wymizerniałą buzią, były lekko rozchylone i tworzyły zarys uśmiechu. Za jego plecami dostrzegła Ginny. Ona także bardziej przypominała cień, niż promienna nastolatkę, jaką zawsze była.
-Ohh nie dali się stąd wypędzić. Siedzieli tu na zmianę. Śpiąc na łóżku obok. -do jej uszu dobiegł ten sam delikatny głos. Uniosła oczy i zobaczyła czule przyglądającą się jej panią Pomfrey.
-Co się.. - nie dokończyła, bo Ginny rzuciła się na jej łóżko, przytulając i gorączkowo całując przyjaciółkę. Hermiona próbowała się ruszyć. Odwzajemnić uiścić, jednak nawet najmniejszy ruch sprawiał jej ból.
-Myśleliśmy, że nigdy się nie obudzisz- twarz Harrego nieco się rozjaśniła
-Ale co właściwie się stało?
-Nic nie pamiętasz?- pani Pomfrey omiotła ją badawczym spojrzeniem. Hermiona rzeczywiście nie pamiętała nic oprócz tego, że wczorajszego wieczoru spotkała się z Malfoy'em, po czym poszła do McGonagall, by poprosić o zgodę na wydanie im książki z działu ksiąg zakazanych, pamiętała też bordowa książkę bez tytułu i znak, tak ten znak.
-Nie, nic nie pamiętam- natychmiastowo oderwała się od swoich myśli i postanowiła lekko nagiąć prawdę.
-Spałaś tu przez cały tydzień- Ginny usiłowała mówić spokojnie
-Ile? -Wykrzyknęła zaskoczona Gryfonka. Przecież jeszcze wczoraj...
-Siedem długich dni- wyjaśnił jej Harry.
-Ile będę mieć zaległości. Mam nadzieję, że robiliście notatki. A historia magii. O nie!  Dann na pewno sporo notował- trajkotała pod nosem-  Jak ja to nadrobię. Będę musiała pisać eseje przez cały weekend.
-Hermiono- zaśmiał się jej przyjaciel, a zawtórowała mu Ruda -nie martwi cię dlaczego tu jesteś, dlaczego nie możesz się ruszyć i dlaczego tak bardzo wszystko cię boli, a martwisz się o to, jak nadrobisz zaległości z historii magii?
-A więc dlaczego tu jestem? -Hermiona lekko się zawstydziła.
-Miałaś wypadek na schodach prowadzących do gabinetu McGonagall. Spadłaś z dużej wysoki.
-Ale ja…- chciała zaprotestować
-To normalne kochanie, że nic nie pamiętasz. Nie musisz się tym przejmować.- przerwała jej pielęgniarka, posyłając uśmiechy pełne współczucia.
-Na szczęście wszystko dobrze się skończyło -Ginny zakończyła wyjaśnienia
-Gdyby nie profesor Granger, który akurat wtedy zjawił się w tym miejscu, nie byłoby tak przyjemnie- dodała pani Pomfrey, rumieniąc się na wzmiankę o tak rycerskim uczynku dzielnego Roberta.
'Tak. Wspaniały profesor Granger' pomyślała Hermiona i zatopiła się w swoich myślach.

Zły stan zdrowia nie pozwolił jej opuścić skrzydła szpitalnego przez cały następny tydzień. Ku jej rozpaczy, nie była w stanie napisać ani jednego wypracowania, gdyż uniemożliwiały to nieustanne wizyty gości. Harry i Ginny pojawiali się w każdej wolnej chwili, do znudzenia opowiadając co nowego wydarzyło się w szkole. Międzyczasie odwiedzał ją Dann, który zawsze powtarzał , że do twarzy jej z piżamą. Kilkukrotnie przyszedł Blaise, przynosząc ze sobą stertę chusteczek, siadał na krawędzi łóżka i trzymając jej dłoń wygłaszał cały poemat o jego  nieszczęśliwym sercu, które z każdym dniem jej niemocy biło coraz wolnej. Kiedy kończył tą błazenadę, pozwalał jej zapomnieć o tym, że tkwi unieruchomiona w łóżku i mogła nawet poczuć się jakby wciąż była na jednej z lekcji eliksirów, na której wspólnie przyrządzali tajemniczy wywar. Resztę jej wolnego czasu zapełniała jej nieustannie paplająca Parvati lub jak zawsze opanowana i spokojna Luna. Był też Nevil, kilka osób z Gryffindoru, a raz wydawało jej się, że zobaczyła nawet rudą czuprynę Rona. Nikt jednak nie potrafił potwierdzić jej tej informacji.
Dwa tygodnie spędzone w skrzydle szpitalnym skutecznie uniemożliwiły jej pojawienie się na dorocznej kolacji w Święto Duchów, ale nawet do tak cichej części zamku doszły plotki o zajściu w Wielkiej Sali. Jako pierwsza poinformowała ją o tym rozemocjonowana Ginny, drugi był Blaise, który zaprezentował nawet krótką scenkę. Otóż podobno McGonagall ogłosiła bal w pierwszą sobotę po feriach zimowych. Cała sala wiwatowała na tę wiadomość. Dyrektorka ucieszyła ich głośnym okrzykiem, tak niepodobnym i budzącym grozę, że niewyobrażalne było by tak wątła osoba, mogła wydobyć z siebie tak przerażający dźwięk. Momentalnie wszyscy ucichli. Każda para oczu skierowana była w stronę katedry. McGonagall wyciągnęła przed siebie kartkę i zaczęła czytać coś o niebezpiecznych czasach. Nie dokończyła nawet pierwszego zdania, gdy jej twarz przybrała odcień papieru. Odwróciła się w kierunku stołu, przy którym spoczywała kadra nauczycielska. Oni także obserwowali całą tę sytuację z niepokojem. Głęboką ciszę przerwały tylko dwa błagalne słowa padające z ust dyrektorki: ,,Robercie! Proszę!”
Wedle zeznań świadków chwilę później wiele rzeczy wydarzyło się w tym samym momencie. McGonagall zemdlała, a kartka w jej dłoni zapłonęła, wokół rozległy się przerażone ,,ochy” i ,,achy” uczniów, a profesor Granger rzucił się jej na ratunek jako pierwszy.
Cała ta historia wstrząsnęła szkoła, gdyż rzadko kiedy zdarzały się sytuacje niemieszczące się w codzienny schemat życia. Również Hermiona nie pozostała na to obojętna. Wracając wreszcie do własnego dormitorium, jej myśli pochłonięte były tym tematem. Słuchając nieustannej paplaniny Ginny, nie mogła doszukać się rozwiązania nurtującej jej od dawna zagadki. Gorączkowo próbowała znaleźć jakiekolwiek powiązania między McGonagall a Grangerem. Chociaż powstrzymywała się od wydawania opinii, była pewna, że dziwne zachowanie dyrektorki nieprzypadkowo zaczęło się ujawniać w momencie przybycia nowego nauczyciela do Hogwartu. Jego dziwne wyczucie czasu i fakt, że zjawiał się zawsze w nieodpowiednim momencie łączyły się z tą brudną sprawą. Najbardziej ciekawiło ją jednak to, o czym znowu próbowała powiedzieć im dyrektora. Nie mogła pozbyć się myśli, że kluczem do rozwiązania tej sprawy jest ,,wspaniały” profesor Granger. Nikt jednak nie podzielał jej poglądów, dlatego wszelkie swoje podejrzenia zostawiała dla siebie, czekają aż wszystko się wyjaśni i będzie mogła tryumfalnie wykrzyknąć 'A nie mówiłam?!'
-Czy ty mnie w ogóle słuchasz?- z zamyślenia wyrwał ją podniesiony głos Ginny
-Przepraszam, ja..- Hermiona próbowała się wytłumaczyć
-Wiem, że dla ciebie nawet dwa tygodnie wolnego to zbyt mało czasu na przemyślenia, ale obawiam się, że nie pozwolę ci na zbyt wiele wolnego-pociągnęła ją za rękę i dodała -oni chyba też nie- wskazała na grupkę Gryfonów stojących przy portrecie Grubej Damy. Gdy tylko dostrzegli zbliżające się przyjaciółki, otoczyły ich szczelnie kółkiem i zaczęły wypytywać o wszystko Hermionę, przekrzykując się nawzajem.
Trwało to dłuższą chwilę, nim grzecznie odpowiedziała na wszelkie pytania i mogła w końcu wejść do Pokoju Wspólnego. Było jej niezmiernie ciepło na sercu, że otacza ją tyle przyjaciół. Niezwykle wyruszyła się na wzmiankę o tym, że Hogwart bez niej, to już nie ten sam Hogwart. Poczuła się jak wtedy w drugiej klasie, gdy wróciła do nich po długim okresie petryfikacji. Weszła przez duży portret do środka i zalała ją kolejna fala serdecznych uścisków, troskliwych pytań i szczerych uśmiechów. Przywitawszy się ze wszystkimi przeleciała wzrokiem wnętrze. Nigdzie nie zauważyła Rona. Ukłucie żalu uświadomiło jej, że to jego uśmiech pragnęłaby zobaczyć najbardziej. Wiele przemyślała sobie na ten temat. Nie pragnęła już z nim wojny, mimo wszystko wolałaby go mieć przy sobie, jak zawsze w trudnych chwilach. Ginny była niezastąpiona, Harrego kochała jak brata, Dann był cudowny, Nevil bardzo miły, Blaise'a ' naprawdę polubiła, ale wciąż brakowało jej Rona.
Została szarpnięta przez zniecierpliwiona Rudą w kierunku schodów, prowadzących do ich dormitorium.
-Nareszcie- wysapała z ulgą Ginny -już myślałam, że nigdy nie dadzą nam spokoju
-Już wiem jak czuje się Malfoy- wyrwało jej się w odpowiedzi, zanim zastanowiła się nad tymi słowami. Ruda zmarszczyła brwi z wyraźną pogardą.
-Malfoy chyba ostatnio stroni od towarzystwa. -Ginny kontynuowała drażliwy temat. Hermione ucieszył taki obrót spraw. Przez te dwa tygodnie niejednokrotnie zastanawiała się co o jej chorobie myśli Draco. Oczywiste było, że się z niej śmieje i na pewno jest wściekły, że nie może za niego odwalać brudnej roboty, wertując stare księgi z wróżbami. Chciała też dowiedzieć się czegoś odnośnie Harrego i Ginny. Skutecznie unikali jakiejkolwiek wzmianki na ich temat i zbywali ją krótkimi wymówkami. Jednak teraz nie da tak łatwo za wygraną, kiedy w pełni odzyskała siłę i energię.
-A to czemu?- zapytała podkreślając wyraźne zainteresowanie.
-Sama nie wiem. Nie rozmawiałam z nim od dawna. -Ginny popatrzyła jej prosto w oczy, jakby chciała się upewnić, czy przyjaciółka jej słucha- Ale kiedy ostatnio rozmawialiśmy zachowywał się bardzo dziwnie. To było niedługo po Twoim wypadku. On bardzo nalegał by się ze mną spotkać. Bardzo się bałam- zawahała się po czym mówiła dalej- bałam się, że znów zacznie nalegać bym zostawiła Harrego. Kiedyś już mi to powiedział. Twierdził, że zachowuje się jak egoistka i tak nas spotka to co nieuniknione. -Hermiona na moment zastanowiła się czy aby na pewno rozmowa toczy się o Malfoy'u, tym samym Malfoy'u. Pierwszy raz słyszała podobne rzeczy i gdyby nie to, że to Ginny jest adresatką tych słów, nigdy by w nie uwierzyła.
-Wiem, że to wydaje się dziwne, ale tak było przez dłuższy czas. Przepraszam, że wcześniej ci tego nie mówiłam, ale nie mogłam.
-Dlaczego teraz możesz?
-Po prostu mam pewność, jak to wszystko wygląda- odpowiedziała jej Ruda starannie dobierając słowa. Hermiona od razu wyczuła, że coś jest nie tak. Miała już serdecznie dość sekretów, więc bez namysłu zaczęła dążyć temat.
-Ginny proszę nie próbuj przede mną niczego ukrywać.
-Hermiono ja niczego nie ukrywam. Naprawdę.- chociaż Hermiona doskonale wiedziała, że to co mówi Ruda nie jest prawdą, to właśnie w tym momencie przed jej oczami przeleciał obraz pamiętnego wieczoru, w którym Harry ją pocałował. Nie można wymagać szczerości jeśli samemu nie jest się szczerym. W tym momencie, jak w każdym innym, gdy sobie o tym przypomniała, chciała jak najszybciej to wyjaśnić. Powiedzieć Ginny co się stało, krok po kroku. Przeprosić, zapewnić, że to nic nie znaczy. Ale powtórnie naszła ją wątpliwość, czy Ginny w ogóle będzie chciała słuchaj jej wyjaśnień. Tak bardzo żałowała tego co się stało.
-Może chcesz posłuchać co takiego ważnego chciał przekazać mi Malfoy?- Weasley'ówna przerwała jej przemyślenia
-Umieram z ciekawości- Zaśmiała się cierpko
-Otóż przyszedł mnie ostrzec- Ginny zarechotała jak z najlepszego żartu. Hermiona stwierdziła, że to chyba musi być żart, bo za żadne skarby nie mogła wyobrazić sobie Malfoy'a, który z własnej woli przyszedł kogoś ostrzec. Malfoy'a, który jest największym egoistą jakiego znała, zimny, wyrachowany i bez serca.
-Może ostrzeżenie to nie było. A raczej nakaz. Kazał siedzieć cicho, nikomu nie wspominając o przepowiedni. Nie afiszować się za bardzo z miłością. Nie dawać po sobie poznać, by łączyło nas cokolwiek innego niż powojenne zawieszenie broni. -zrobiła znaczącą pauzę, dając sygnał, że zaraz przejdzie do najważniejszego - I co najlepsze kazał mi uważać na Grangera. Rozumiesz to? Teraz wydaje mi się po prostu śmieszne. Żałuję, że wtedy nie roześmiałam mu się w twarz. -Hermiona bynajmniej nie podzielała jej opinii, w całym zdarzeniu nie dostrzegła niczego zabawnego. W jej umyśle zaświtała jedna myśl, że może Malfoy wie coś o profesorze. Może i on dostrzegł coś łączącego Grangera z dziwnymi wydarzeniami ostatnich tygodni. Może ktoś w końcu przyzna rację jej podejrzeniom.
-mówił coś jeszcze?- zapytała gorączkowo
-Nie, nie powiedział nic. Odwrócił się tyłem i odszedł tym swoim majestatycznym krokiem, z dumnie podniesioną głową. -Hermiona uśmiechnęła się, przypominając sobie sposób jakim poruszał się Malfoy. Był taki nonszalancki, jakby cały świat miał u swoich stóp.
-I co z tym zrobiłaś?
-No jasne, że nic- prychnęła pogardliwie Ruda i uśmiechnęła się szelmowsko- uważaj, bo uwierzę w jego słowa.
-Sądzę, że nie powinnaś ich lekceważyć- odpowiedział jej śmiertelnie poważny głos Hermiony
-Oj przestań. Znowu zaczynasz z tym Grangerem. Gdyby nie on pewnie nadal leżałabyś w skrzydle szpitalnym.
'Gdyby nie on, pewnie nigdy bym się tam nie znalazła' pomyślała i posłała przyjaciółce zdawkowany uśmiech.
-Chyba jednak będę musiała spędzić tam jeszcze chwilę, bo zdaje się, że zostawiłam dwie książki.
-Iść z tobą?- zapytała raczej z grzeczności niż z dobrych chęci, bo wyraz jej twarzy świadczył, że nie ma zamiaru ruszać się z miejsca.
-Nie, dziękuję- Zaśmiała się tym razem szczerze- obawiam się, że nie wytrzymałabyś przypływu kolejnej fali moich fanów.
Droga do skrzydła szpitalnego zajęła jej mniej czasu niż przypuszczała. Nie natrafiła na żadną grupkę znajomych, którzy chcieliby wypytać o stan zdrowia. Hermiona niechętnie udała się do łóżka, w którym musiała spędzić całe dwa tygodnie. Wyjęła zza szafki zaginione książki i ruszyła w kierunku gabinetu pani Pomfrey. Przez te zamieszanie nie zdążyła jej nawet podziękować za opiekę i pomoc w szybkim powrocie do zdrowia. Pani Pomfrey skromnie przyjęła podziękowania. Zawsze uważała, że to po prostu należy do jej obowiązków, ale szczerze mówiąc, gdyby nie ona, jej obszerna wiedza i anielska cierpliwość w Hogwarcie zapewne nie byłoby teraz kilkoro uczniów.
-Panno Granger!- usłyszała czyjeś wołanie, gdy była już na schodach. Odwróciła się odruchowo.
-Tak?
-Myślę, że nie mnie powinnaś dziękować- pani Pomfrey wydawała się niepewna swoich słów. Zachowywała się tak, jakby właśnie miała zdradzić wielką tajemnicę
-Tak, oczywiście podziękuję profesorowi przy najbliższej okazji- westchnęła przywołując na twarz sztuczny uśmiech
-Mówię raczej o panu Malfoy'u. -wyszeptała figlarnie się przy tym uśmiechając i już za chwilę słychać było tylko trzask zamykanych drzwi. Zdezorientowana Gryfonka nie zdążyła nawet zapytać co on może mieć z tym wspólnego. On! Draco Malfoy. Nie... To wydaje się absurdalne! Minęła chyba wieczność nim ruszyła się z miejsca. Szła powoli przez długie i puste korytarze zamku. Pogrążona w dziwnych myślach, nie zwracała uwagi na otoczenie. Nie zauważyła nawet, że jest obserwowana, a pewne stalowe oczy śledzą każdy jej ruch.
-Powinnaś być bardziej ostrożna- chłodny głos sprowadził ją na ziemię.
-A co boisz się o mnie?- odwróciła się w kierunku usłyszanego głosu. Ale nie dostrzegła nikogo. Jej oczy bacznie prześledziły każdy zakamarek w zasięgu jej wzroku. Nie było tam jednak żywej duszy.
-Nie obrażaj mnie- podskoczyła na dźwięk tych słów. Poczuła zimny oddech na karku. A znajomy zapach frezji pieścił jej nozdrza. Natychmiastowo się odwróciła. Stała twarzą w twarz z Draconem Malfoy'em. Jej noga automatycznie powędrowała w tył, by jak najszybciej się od niego odsunąć, ale jego ręka uniemożliwiły jakikolwiek ruch. Złapał ją za talię i mocno przyciągnął do siebie. 

Wróciłam z nowym zapałem i nowymi pomysłami. Niczego nie obiecuję, bo nie chcę was zawieść drugi raz. Przepraszam, za tak długą nieobecność. Przepraszam, że nie odpisuje na maile i komentarze, ale do tej pory boję się wejść i je przeczytać. Ale jeśli ktokolwiek jeszcze to czyta, niech wie, że w końcu wróciłam i wszystko szybko nadrobię!

Vanillia

16 komentarzy:

  1. Hej, hej :)
    Super, że jest nowy rozdział i nie rób sobie wyrzutów z tego powodu, że czekaliśmy na niego dość długo. Nic na siłę, a czekać było warto :)
    Świetny rozdział, jak każdy poprzedni zresztą. Mało jest takich opowiadań jak Twoje, w których każdy rozdział czytałabym z zapartym tchem, nie mogąc doczekać się ciągu dalszego. Także mam nadzieję, że dostaniesz jakiegoś mega przypływu weny i przelejesz swoje pomysły na papier. Ja tam będę czekać jak długo będzie trzeba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo, każdy taki komentarz podnosi mnie na duchu.
      Dziękuję za wyrozumiałość, naprawdę jesteś kochana :*
      Vanillia

      Usuń
  2. Przeczytałam <3
    Dziękuję, że do nas wróciłaś.
    Obiecuję, że skomentuję jutro - nie zdążę dzisiaj
    Całuję :***
    Laxus

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, tęskniłam za tym. Za Tobą. Za ta historią. Jestem gotowa czekać dwa razy tyle kolejny raz, aby przeczytać następny rozdział.
      Narzekasz, że krótki. Po prawdzie, mam to gdzieś. Przeczytanie Twojego wspaniałego rozdziału było idealnym uwieńczeniem cudownego, wczorajszego dnia (skończyłam boską książkę <3)
      Czytanie tego rozdziału sprawiło mi wielką przyjemność. A teraz doszłyśmy do części, w której będę się emocjonować ;)
      Granger! Szuja! Mówiłam, że to ten idiota to zrobił. On nie chce, żeby ona się dowiedziała prawdy. Lusterko i przepowiednia są połączone. Wiem to na pewno. Granger ukrywa bardzo wiele. Zbyt wiele. Jest niebezpieczny. Ale oni wiedzą. Draco i Hermiona.
      Draco i Hermiona. Vanillio. Najdroższa Vanillio zakończenie zwaliło mnie z nóg. Na samą myśl o tej sytuacji robi mi się ciepło. On ją przytulił!!! Te słowa są jak ambrozja. Jak najczystszy nektar. Podskakiwałam na krześle :D
      Mam przez to motylki w brzuchu :3
      Jestem tak bardzo dumna z Draco ( z Ciebie też :') Jest niesamowity. Ostrzegł Ginny. Zrozumiał, że coś jest nie tak, ja to czuję. Zrozumiał, że prawdopodobnie źle zinterpretowali przepowiednię. On to już wie. A teraz za wszelką cenę będzie chciał wiedzieć więcej. A Hermiona mu w tym pomoże. Pomogą sobie nawzajem. <3
      McGonagall. Sprawy pomiędzy nią a 'Robertem' komplikują się coraz bardziej. Zaostrzasz mój apetyt <3
      Przesyłam mnóstwo przytulasków, wraz z cało Dramionową weną :***
      Laxus

      Usuń
    2. Ty mi dziękujesz! Ty mnie powinnaś udusić! Ale jesteś taką cudowną i cierpliwą czytelniczką, że nie zrobisz tego, prawda?
      To ja za Tobą tęskniłam, choć wiem, że zawsze tu byłaś! Cieszę się, że nadal jesteś, bo ten blog bez Twoich komentarzy, nie byłby taki sam :)
      Zapewniam Cię, że nie będziesz musiała czekać aż tyle! Rozdział juz wkrótce, dziękuję za podesłanie weny :*
      Vanillia

      Usuń
    3. Tak od razu dusić? Nie przesadzajmy ;*
      Kto bu mi wtedy dokończył bloga? <3 ❤

      Usuń
  3. Rozdział genialny! Na taki to można czekać, nawet jeśli do najdłuższych nie należy ;) Mogłabym czytać wszystko, co wyszło z pod Twojej ręki, nawet jakieś listy zakupów lub rzeczy do zrobienia ;) Po prostu uwielbiam Twoje opowiadanie <3
    Ten Granger to mnie teraz po prostu przeraża. Cieszę się, że Draco też coś zauważa i mam nadzieję, że on i Hermiona razem coś z tym gościem zrobią. I nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału ;)
    No i reakcja Hermiony na długość swojej nieprzytomności bezcenna *.* Tak jak Blaise <3
    Życzę weny i pozdrawiam :)

    Maggie Z.
    dramione-never-forget-you.blogspot.com

    PS. Na rozdziały mogę czekać ;) Wystarczy, aby były Twoje <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezu kochana, najukochańsza :*
      Rozbroiłaś mnie tymi listami zakupów, normalnie kocham!
      Nie przedłużając idę pisać jakiś rozdzia, bo to nie ma żartów :)
      Vanillia

      Usuń
  4. Mnie wiernej czytelniczki nigdy nie stracisz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jedno zdanie jest dla mnie ważniejsze niż tysiąc innych słów...
      Dziękuję :*
      Vanillia

      Usuń
  5. Nareszcie wróciłaś! Odkąd przeczytałam Twój komentarz, że będzie kolejny rozdział, wchodziłam tu przynajmniej raz na dwa dni. No i wreszcie się doczekałam! Nawet nie wiesz, jak brakowało mi Ciebie, Twojego opowiadania i Twoich komentarzy. Dodałaś mi wczoraj tyle weny, że dzisiaj nie mam ochoty na nic innego, niż pisanie.
    Wracając do rozdziału: cóż za końcówka! Mrrr, taki Draco! *.* Czekam, aż w końcu wyjaśni się co nieco z Grangerem i przepowiednią. Nie przyjmuję takiej opcji, że znów będę musiała czekać kilka miesięcy na rozdział, po prostu się nie zgadzam i tyle! Za bardzo kocham to opowiadanie!
    Mogłabyś informować mnie o nowych (i, mam nadzieję, szybkich, jeżeli chodzi o okres oczekiwania na nie) rozdziałach? Byłaby mi łatwiej, bo ostatnio nieczęsto wchodzę na bloga :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To stąd mam tyle wyświetleń haha :D
      Ty również jesteś moją największą muzą, zresztą wiesz przecież :)
      Wróciłam na stałe i będę pisać i będę informować, ale Ty się nie obijaj tylko twórz!
      Czekam na Twój rozrozdział kochana i to prędko!
      Vanillia

      Usuń
  6. Osz ty jędzo ty. Ja wiedziałam że jesteś wredna ale żeby kończyć w takim momencie? No nie wierzę *-* Jak mogłaś mi to zrobić? Po tych wszystkich próbach przekonania cię do powrotu *dobrze że mnie się posłuchałaś, tylko gdzie dedykacja dla mnie? hahaha♥* i to w wielkim stylu. Najbardziej podobała mi się sytuacja z Blaisem, naszym wiecznym żartownisiem i aktorem. Kochany przyjaciel. Takiego właśnie potrzebuje każda kobieta. Coraz bardziej jak wiesz, intryguje mnie postać pana Grangera. O co chodzi? Może jest jakimś śmierciożercą? Może jest jakaś mroczna tajemnica rodziny Grangerów? Tyle pytań na które nie chcesz mi odpowiedzieć.!
    Trzymam kciuki za dalszą pracę
    Lora♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Ty wiesz, że gdybym miała Ci wynagrodzić wkład włożony w moją wene, motywację i chęci, to bym musiała w każdym możliwym miejscu umieścić podpis 'serdeczne podziękowania dla Lory'. Ty najlepiej wiesz, że gdyby nie taka jedna osóbka, która poprzez codzienne smsy dawała mi chęci do życia i motywację do pisania i gdyby nie ona to nic by z tego nie wyszło dalej.
      Co ja Ci będę mówić, Ty wiesz :*
      Vanillia

      Usuń
  7. Hej kochana! Mam nadzieje, ze mnie jeszcze pamietasz !! Juz tyle czasu mineło doodawaj dalej doddaawaj ja mam nadzieje ze tez sie zmotywuje i skoncze swoja historię! :)
    Pozdrawiam Cieplutko!!

    OdpowiedzUsuń