Żadne słowa nie opiszą tego co chciałabym powiedzieć. Gdybym miała zacząć was przepraszać, zapewne zajęłoby mi to więcej niż poniższy, krótki rozdział. Nie mam czego tłumaczyć, nie ma czego ukrywać zawiodłam. Wiem, że większość z moich dawnych czytelników już nigdy nie wróci, ale są tacy, dla których muszę skończyć to opowiadanie. Gdyby jeszcze kiedyś mnie zabrakło, pamiętajcie, że nigdy nie usunę bloga, nie skasuje ani jednego rozdziału i choćby to miało trwać wieki, dokończę moje opowiadanie.
Ocknęła się nie wiedząc gdzie jest i co takiego się stało.
Oczy nie chciały z nią współpracować i mimo ogromnego wysiłku nie potrafiła
dostrzec nic oprócz niewyraźnego zarysu białych ścian.
-Ooo kochanieńka, długo na ciebie czekaliśmy. Postaraj się
nie ruszać. Wszystko niebawem wróci do normy. -przyjemny, kobiecy głos rozległ
się nad jej głową. Miała dziwne wrażenie, że należy on do pani Pomfrey. Jednak
nim zdążyła się nad tym zastanowić, z powrotem opadła na łóżko i straciła
przytomność.
-Hermiono, Hermiono! -obudziło ją głośne wołanie. Otworzyła
oczy i pierwszym co ujrzała była twarz Harrego, już nie tak niewyraźna, ale
nadal daleka od rzeczywistości. Harry którego widziała miał lekko zapadnięte
policzki, smutne oczy i bladą twarz, bez żadnego rumieńca. Jedynie jego usta kontrastowały
z wymizerniałą buzią, były lekko rozchylone i tworzyły zarys uśmiechu. Za jego
plecami dostrzegła Ginny. Ona także bardziej przypominała cień, niż promienna nastolatkę,
jaką zawsze była.
-Ohh nie dali się stąd wypędzić. Siedzieli tu na zmianę. Śpiąc
na łóżku obok. -do jej uszu dobiegł ten sam delikatny głos. Uniosła oczy i
zobaczyła czule przyglądającą się jej panią Pomfrey.
-Co się.. - nie dokończyła, bo Ginny rzuciła się na jej łóżko,
przytulając i gorączkowo całując przyjaciółkę. Hermiona próbowała się ruszyć.
Odwzajemnić uiścić, jednak nawet najmniejszy ruch sprawiał jej ból.
-Myśleliśmy, że nigdy się nie obudzisz- twarz Harrego nieco
się rozjaśniła
-Ale co właściwie się stało?
-Nic nie pamiętasz?- pani Pomfrey omiotła ją badawczym
spojrzeniem. Hermiona rzeczywiście nie pamiętała nic oprócz tego, że
wczorajszego wieczoru spotkała się z Malfoy'em, po czym poszła do McGonagall,
by poprosić o zgodę na wydanie im książki z działu ksiąg zakazanych, pamiętała
też bordowa książkę bez tytułu i znak, tak ten znak.
-Nie, nic nie pamiętam- natychmiastowo oderwała się od
swoich myśli i postanowiła lekko nagiąć prawdę.
-Spałaś tu przez cały tydzień- Ginny usiłowała mówić
spokojnie
-Ile? -Wykrzyknęła zaskoczona Gryfonka. Przecież jeszcze
wczoraj...
-Siedem długich dni- wyjaśnił jej Harry.
-Ile będę mieć zaległości. Mam nadzieję, że robiliście
notatki. A historia magii. O nie! Dann
na pewno sporo notował- trajkotała pod nosem-
Jak ja to nadrobię. Będę musiała pisać eseje przez cały weekend.
-Hermiono- zaśmiał się jej przyjaciel, a zawtórowała mu Ruda
-nie martwi cię dlaczego tu jesteś, dlaczego nie możesz się ruszyć i dlaczego
tak bardzo wszystko cię boli, a martwisz się o to, jak nadrobisz zaległości z
historii magii?
-A więc dlaczego tu jestem? -Hermiona lekko się zawstydziła.
-Miałaś wypadek na schodach prowadzących do gabinetu
McGonagall. Spadłaś z dużej wysoki.
-Ale ja…- chciała zaprotestować
-To normalne kochanie, że nic nie pamiętasz. Nie musisz się
tym przejmować.- przerwała jej pielęgniarka, posyłając uśmiechy pełne
współczucia.
-Na szczęście wszystko dobrze się skończyło -Ginny
zakończyła wyjaśnienia
-Gdyby nie profesor Granger, który akurat wtedy zjawił się w
tym miejscu, nie byłoby tak przyjemnie- dodała pani Pomfrey, rumieniąc się na
wzmiankę o tak rycerskim uczynku dzielnego Roberta.
'Tak. Wspaniały profesor Granger' pomyślała Hermiona i
zatopiła się w swoich myślach.
Zły stan zdrowia nie pozwolił jej opuścić skrzydła
szpitalnego przez cały następny tydzień. Ku jej rozpaczy, nie była w stanie
napisać ani jednego wypracowania, gdyż uniemożliwiały to nieustanne wizyty
gości. Harry i Ginny pojawiali się w każdej wolnej chwili, do znudzenia
opowiadając co nowego wydarzyło się w szkole. Międzyczasie odwiedzał ją Dann,
który zawsze powtarzał , że do twarzy jej z piżamą. Kilkukrotnie przyszedł
Blaise, przynosząc ze sobą stertę chusteczek, siadał na krawędzi łóżka i
trzymając jej dłoń wygłaszał cały poemat o jego
nieszczęśliwym sercu, które z każdym dniem jej niemocy biło coraz
wolnej. Kiedy kończył tą błazenadę, pozwalał jej zapomnieć o tym, że tkwi
unieruchomiona w łóżku i mogła nawet poczuć się jakby wciąż była na jednej z
lekcji eliksirów, na której wspólnie przyrządzali tajemniczy wywar. Resztę jej
wolnego czasu zapełniała jej nieustannie paplająca Parvati lub jak zawsze
opanowana i spokojna Luna. Był też Nevil, kilka osób z Gryffindoru, a raz
wydawało jej się, że zobaczyła nawet rudą czuprynę Rona. Nikt jednak nie
potrafił potwierdzić jej tej informacji.
Dwa tygodnie spędzone w skrzydle szpitalnym skutecznie
uniemożliwiły jej pojawienie się na dorocznej kolacji w Święto Duchów, ale
nawet do tak cichej części zamku doszły plotki o zajściu w Wielkiej Sali. Jako
pierwsza poinformowała ją o tym rozemocjonowana Ginny, drugi był Blaise, który
zaprezentował nawet krótką scenkę. Otóż podobno McGonagall ogłosiła bal w
pierwszą sobotę po feriach zimowych. Cała sala wiwatowała na tę wiadomość. Dyrektorka
ucieszyła ich głośnym okrzykiem, tak niepodobnym i budzącym grozę, że
niewyobrażalne było by tak wątła osoba, mogła wydobyć z siebie tak przerażający
dźwięk. Momentalnie wszyscy ucichli. Każda para oczu skierowana była w stronę
katedry. McGonagall wyciągnęła przed siebie kartkę i zaczęła czytać coś o
niebezpiecznych czasach. Nie dokończyła nawet pierwszego zdania, gdy jej twarz
przybrała odcień papieru. Odwróciła się w kierunku stołu, przy którym spoczywała
kadra nauczycielska. Oni także obserwowali całą tę sytuację z niepokojem.
Głęboką ciszę przerwały tylko dwa błagalne słowa padające z ust dyrektorki: ,,Robercie!
Proszę!”
Wedle zeznań świadków chwilę później wiele rzeczy wydarzyło
się w tym samym momencie. McGonagall zemdlała, a kartka w jej dłoni zapłonęła,
wokół rozległy się przerażone ,,ochy” i ,,achy” uczniów, a profesor Granger
rzucił się jej na ratunek jako pierwszy.
Cała ta historia wstrząsnęła szkoła, gdyż rzadko kiedy
zdarzały się sytuacje niemieszczące się w codzienny schemat życia. Również
Hermiona nie pozostała na to obojętna. Wracając wreszcie do własnego dormitorium,
jej myśli pochłonięte były tym tematem. Słuchając nieustannej paplaniny Ginny, nie
mogła doszukać się rozwiązania nurtującej jej od dawna zagadki. Gorączkowo
próbowała znaleźć jakiekolwiek powiązania między McGonagall a Grangerem.
Chociaż powstrzymywała się od wydawania opinii, była pewna, że dziwne
zachowanie dyrektorki nieprzypadkowo zaczęło się ujawniać w momencie przybycia
nowego nauczyciela do Hogwartu. Jego dziwne wyczucie czasu i fakt, że zjawiał
się zawsze w nieodpowiednim momencie łączyły się z tą brudną sprawą.
Najbardziej ciekawiło ją jednak to, o czym znowu próbowała powiedzieć im
dyrektora. Nie mogła pozbyć się myśli, że kluczem do rozwiązania tej sprawy
jest ,,wspaniały” profesor Granger. Nikt jednak nie podzielał jej poglądów,
dlatego wszelkie swoje podejrzenia zostawiała dla siebie, czekają aż wszystko
się wyjaśni i będzie mogła tryumfalnie wykrzyknąć 'A nie mówiłam?!'
-Czy ty mnie w ogóle słuchasz?- z zamyślenia wyrwał ją
podniesiony głos Ginny
-Przepraszam, ja..- Hermiona próbowała się wytłumaczyć
-Wiem, że dla ciebie nawet dwa tygodnie wolnego to zbyt mało
czasu na przemyślenia, ale obawiam się, że nie pozwolę ci na zbyt wiele
wolnego-pociągnęła ją za rękę i dodała -oni chyba też nie- wskazała na grupkę
Gryfonów stojących przy portrecie Grubej Damy. Gdy tylko dostrzegli zbliżające
się przyjaciółki, otoczyły ich szczelnie kółkiem i zaczęły wypytywać o wszystko
Hermionę, przekrzykując się nawzajem.
Trwało to dłuższą chwilę, nim grzecznie odpowiedziała na
wszelkie pytania i mogła w końcu wejść do Pokoju Wspólnego. Było jej niezmiernie
ciepło na sercu, że otacza ją tyle przyjaciół. Niezwykle wyruszyła się na
wzmiankę o tym, że Hogwart bez niej, to już nie ten sam Hogwart. Poczuła się
jak wtedy w drugiej klasie, gdy wróciła do nich po długim okresie petryfikacji.
Weszła przez duży portret do środka i zalała ją kolejna fala serdecznych
uścisków, troskliwych pytań i szczerych uśmiechów. Przywitawszy się ze
wszystkimi przeleciała wzrokiem wnętrze. Nigdzie nie zauważyła Rona. Ukłucie
żalu uświadomiło jej, że to jego uśmiech pragnęłaby zobaczyć najbardziej. Wiele
przemyślała sobie na ten temat. Nie pragnęła już z nim wojny, mimo wszystko
wolałaby go mieć przy sobie, jak zawsze w trudnych chwilach. Ginny była
niezastąpiona, Harrego kochała jak brata, Dann był cudowny, Nevil bardzo miły,
Blaise'a ' naprawdę polubiła, ale wciąż brakowało jej Rona.
Została szarpnięta przez zniecierpliwiona Rudą w kierunku
schodów, prowadzących do ich dormitorium.
-Nareszcie- wysapała z ulgą Ginny -już myślałam, że nigdy
nie dadzą nam spokoju
-Już wiem jak czuje się Malfoy- wyrwało jej się w
odpowiedzi, zanim zastanowiła się nad tymi słowami. Ruda zmarszczyła brwi z
wyraźną pogardą.
-Malfoy chyba ostatnio stroni od towarzystwa. -Ginny
kontynuowała drażliwy temat. Hermione ucieszył taki obrót spraw. Przez te dwa
tygodnie niejednokrotnie zastanawiała się co o jej chorobie myśli Draco.
Oczywiste było, że się z niej śmieje i na pewno jest wściekły, że nie może za
niego odwalać brudnej roboty, wertując stare księgi z wróżbami. Chciała też
dowiedzieć się czegoś odnośnie Harrego i Ginny. Skutecznie unikali
jakiejkolwiek wzmianki na ich temat i zbywali ją krótkimi wymówkami. Jednak
teraz nie da tak łatwo za wygraną, kiedy w pełni odzyskała siłę i energię.
-A to czemu?- zapytała podkreślając wyraźne zainteresowanie.
-Sama nie wiem. Nie rozmawiałam z nim od dawna. -Ginny
popatrzyła jej prosto w oczy, jakby chciała się upewnić, czy przyjaciółka jej
słucha- Ale kiedy ostatnio rozmawialiśmy zachowywał się bardzo dziwnie. To było
niedługo po Twoim wypadku. On bardzo nalegał by się ze mną spotkać. Bardzo się
bałam- zawahała się po czym mówiła dalej- bałam się, że znów zacznie nalegać
bym zostawiła Harrego. Kiedyś już mi to powiedział. Twierdził, że zachowuje się
jak egoistka i tak nas spotka to co nieuniknione. -Hermiona na moment zastanowiła
się czy aby na pewno rozmowa toczy się o Malfoy'u, tym samym Malfoy'u. Pierwszy
raz słyszała podobne rzeczy i gdyby nie to, że to Ginny jest adresatką tych
słów, nigdy by w nie uwierzyła.
-Wiem, że to wydaje się dziwne, ale tak było przez dłuższy
czas. Przepraszam, że wcześniej ci tego nie mówiłam, ale nie mogłam.
-Dlaczego teraz możesz?
-Po prostu mam pewność, jak to wszystko wygląda-
odpowiedziała jej Ruda starannie dobierając słowa. Hermiona od razu wyczuła, że
coś jest nie tak. Miała już serdecznie dość sekretów, więc bez namysłu zaczęła
dążyć temat.
-Ginny proszę nie próbuj przede mną niczego ukrywać.
-Hermiono ja niczego nie ukrywam. Naprawdę.- chociaż
Hermiona doskonale wiedziała, że to co mówi Ruda nie jest prawdą, to właśnie w
tym momencie przed jej oczami przeleciał obraz pamiętnego wieczoru, w którym
Harry ją pocałował. Nie można wymagać szczerości jeśli samemu nie jest się
szczerym. W tym momencie, jak w każdym innym, gdy sobie o tym przypomniała,
chciała jak najszybciej to wyjaśnić. Powiedzieć Ginny co się stało, krok po
kroku. Przeprosić, zapewnić, że to nic nie znaczy. Ale powtórnie naszła ją
wątpliwość, czy Ginny w ogóle będzie chciała słuchaj jej wyjaśnień. Tak bardzo żałowała
tego co się stało.
-Może chcesz posłuchać co takiego ważnego chciał przekazać
mi Malfoy?- Weasley'ówna przerwała jej przemyślenia
-Umieram z ciekawości- Zaśmiała się cierpko
-Otóż przyszedł mnie ostrzec- Ginny zarechotała jak z
najlepszego żartu. Hermiona stwierdziła, że to chyba musi być żart, bo za żadne
skarby nie mogła wyobrazić sobie Malfoy'a, który z własnej woli przyszedł kogoś
ostrzec. Malfoy'a, który jest największym egoistą jakiego znała, zimny,
wyrachowany i bez serca.
-Może ostrzeżenie to nie było. A raczej nakaz. Kazał
siedzieć cicho, nikomu nie wspominając o przepowiedni. Nie afiszować się za
bardzo z miłością. Nie dawać po sobie poznać, by łączyło nas cokolwiek innego
niż powojenne zawieszenie broni. -zrobiła znaczącą pauzę, dając sygnał, że
zaraz przejdzie do najważniejszego - I co najlepsze kazał mi uważać na
Grangera. Rozumiesz to? Teraz wydaje mi się po prostu śmieszne. Żałuję, że
wtedy nie roześmiałam mu się w twarz. -Hermiona bynajmniej nie podzielała jej
opinii, w całym zdarzeniu nie dostrzegła niczego zabawnego. W jej umyśle
zaświtała jedna myśl, że może Malfoy wie coś o profesorze. Może i on dostrzegł
coś łączącego Grangera z dziwnymi wydarzeniami ostatnich tygodni. Może ktoś w
końcu przyzna rację jej podejrzeniom.
-mówił coś jeszcze?- zapytała gorączkowo
-Nie, nie powiedział nic. Odwrócił się tyłem i odszedł tym
swoim majestatycznym krokiem, z dumnie podniesioną głową. -Hermiona uśmiechnęła
się, przypominając sobie sposób jakim poruszał się Malfoy. Był taki nonszalancki,
jakby cały świat miał u swoich stóp.
-I co z tym zrobiłaś?
-No jasne, że nic- prychnęła pogardliwie Ruda i uśmiechnęła
się szelmowsko- uważaj, bo uwierzę w jego słowa.
-Sądzę, że nie powinnaś ich lekceważyć- odpowiedział jej
śmiertelnie poważny głos Hermiony
-Oj przestań. Znowu zaczynasz z tym Grangerem. Gdyby nie on
pewnie nadal leżałabyś w skrzydle szpitalnym.
'Gdyby nie on, pewnie nigdy bym się tam nie znalazła'
pomyślała i posłała przyjaciółce zdawkowany uśmiech.
-Chyba jednak będę musiała spędzić tam jeszcze chwilę, bo
zdaje się, że zostawiłam dwie książki.
-Iść z tobą?- zapytała raczej z grzeczności niż z dobrych
chęci, bo wyraz jej twarzy świadczył, że nie ma zamiaru ruszać się z miejsca.
-Nie, dziękuję- Zaśmiała się tym razem szczerze- obawiam
się, że nie wytrzymałabyś przypływu kolejnej fali moich fanów.
Droga do skrzydła szpitalnego zajęła jej mniej czasu niż
przypuszczała. Nie natrafiła na żadną grupkę znajomych, którzy chcieliby
wypytać o stan zdrowia. Hermiona niechętnie udała się do łóżka, w którym
musiała spędzić całe dwa tygodnie. Wyjęła zza szafki zaginione książki i
ruszyła w kierunku gabinetu pani Pomfrey. Przez te zamieszanie nie zdążyła jej
nawet podziękować za opiekę i pomoc w szybkim powrocie do zdrowia. Pani Pomfrey
skromnie przyjęła podziękowania. Zawsze uważała, że to po prostu należy do jej
obowiązków, ale szczerze mówiąc, gdyby nie ona, jej obszerna wiedza i anielska
cierpliwość w Hogwarcie zapewne nie byłoby teraz kilkoro uczniów.
-Panno Granger!- usłyszała czyjeś wołanie, gdy była już na
schodach. Odwróciła się odruchowo.
-Tak?
-Myślę, że nie mnie powinnaś dziękować- pani Pomfrey
wydawała się niepewna swoich słów. Zachowywała się tak, jakby właśnie miała
zdradzić wielką tajemnicę
-Tak, oczywiście podziękuję profesorowi przy najbliższej
okazji- westchnęła przywołując na twarz sztuczny uśmiech
-Mówię raczej o panu Malfoy'u. -wyszeptała figlarnie się
przy tym uśmiechając i już za chwilę słychać było tylko trzask zamykanych
drzwi. Zdezorientowana Gryfonka nie zdążyła nawet zapytać co on może mieć z tym
wspólnego. On! Draco Malfoy. Nie... To wydaje się absurdalne! Minęła chyba
wieczność nim ruszyła się z miejsca. Szła powoli przez długie i puste korytarze
zamku. Pogrążona w dziwnych myślach, nie zwracała uwagi na otoczenie. Nie
zauważyła nawet, że jest obserwowana, a pewne stalowe oczy śledzą każdy jej
ruch.
-Powinnaś być bardziej ostrożna- chłodny głos sprowadził ją
na ziemię.
-A co boisz się o mnie?- odwróciła się w kierunku
usłyszanego głosu. Ale nie dostrzegła nikogo. Jej oczy bacznie prześledziły
każdy zakamarek w zasięgu jej wzroku. Nie było tam jednak żywej duszy.
-Nie obrażaj mnie- podskoczyła na dźwięk tych słów. Poczuła
zimny oddech na karku. A znajomy zapach frezji pieścił jej nozdrza. Natychmiastowo
się odwróciła. Stała twarzą w twarz z Draconem Malfoy'em. Jej noga
automatycznie powędrowała w tył, by jak najszybciej się od niego odsunąć, ale
jego ręka uniemożliwiły jakikolwiek ruch. Złapał ją za talię i mocno
przyciągnął do siebie.
Hej, hej :)
OdpowiedzUsuńSuper, że jest nowy rozdział i nie rób sobie wyrzutów z tego powodu, że czekaliśmy na niego dość długo. Nic na siłę, a czekać było warto :)
Świetny rozdział, jak każdy poprzedni zresztą. Mało jest takich opowiadań jak Twoje, w których każdy rozdział czytałabym z zapartym tchem, nie mogąc doczekać się ciągu dalszego. Także mam nadzieję, że dostaniesz jakiegoś mega przypływu weny i przelejesz swoje pomysły na papier. Ja tam będę czekać jak długo będzie trzeba :)
Dziękuję Ci bardzo, każdy taki komentarz podnosi mnie na duchu.
UsuńDziękuję za wyrozumiałość, naprawdę jesteś kochana :*
Vanillia
Przeczytałam <3
OdpowiedzUsuńDziękuję, że do nas wróciłaś.
Obiecuję, że skomentuję jutro - nie zdążę dzisiaj
Całuję :***
Laxus
Wiesz, tęskniłam za tym. Za Tobą. Za ta historią. Jestem gotowa czekać dwa razy tyle kolejny raz, aby przeczytać następny rozdział.
UsuńNarzekasz, że krótki. Po prawdzie, mam to gdzieś. Przeczytanie Twojego wspaniałego rozdziału było idealnym uwieńczeniem cudownego, wczorajszego dnia (skończyłam boską książkę <3)
Czytanie tego rozdziału sprawiło mi wielką przyjemność. A teraz doszłyśmy do części, w której będę się emocjonować ;)
Granger! Szuja! Mówiłam, że to ten idiota to zrobił. On nie chce, żeby ona się dowiedziała prawdy. Lusterko i przepowiednia są połączone. Wiem to na pewno. Granger ukrywa bardzo wiele. Zbyt wiele. Jest niebezpieczny. Ale oni wiedzą. Draco i Hermiona.
Draco i Hermiona. Vanillio. Najdroższa Vanillio zakończenie zwaliło mnie z nóg. Na samą myśl o tej sytuacji robi mi się ciepło. On ją przytulił!!! Te słowa są jak ambrozja. Jak najczystszy nektar. Podskakiwałam na krześle :D
Mam przez to motylki w brzuchu :3
Jestem tak bardzo dumna z Draco ( z Ciebie też :') Jest niesamowity. Ostrzegł Ginny. Zrozumiał, że coś jest nie tak, ja to czuję. Zrozumiał, że prawdopodobnie źle zinterpretowali przepowiednię. On to już wie. A teraz za wszelką cenę będzie chciał wiedzieć więcej. A Hermiona mu w tym pomoże. Pomogą sobie nawzajem. <3
McGonagall. Sprawy pomiędzy nią a 'Robertem' komplikują się coraz bardziej. Zaostrzasz mój apetyt <3
Przesyłam mnóstwo przytulasków, wraz z cało Dramionową weną :***
Laxus
Ty mi dziękujesz! Ty mnie powinnaś udusić! Ale jesteś taką cudowną i cierpliwą czytelniczką, że nie zrobisz tego, prawda?
UsuńTo ja za Tobą tęskniłam, choć wiem, że zawsze tu byłaś! Cieszę się, że nadal jesteś, bo ten blog bez Twoich komentarzy, nie byłby taki sam :)
Zapewniam Cię, że nie będziesz musiała czekać aż tyle! Rozdział juz wkrótce, dziękuję za podesłanie weny :*
Vanillia
Tak od razu dusić? Nie przesadzajmy ;*
UsuńKto bu mi wtedy dokończył bloga? <3 ❤
Rozdział genialny! Na taki to można czekać, nawet jeśli do najdłuższych nie należy ;) Mogłabym czytać wszystko, co wyszło z pod Twojej ręki, nawet jakieś listy zakupów lub rzeczy do zrobienia ;) Po prostu uwielbiam Twoje opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńTen Granger to mnie teraz po prostu przeraża. Cieszę się, że Draco też coś zauważa i mam nadzieję, że on i Hermiona razem coś z tym gościem zrobią. I nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału ;)
No i reakcja Hermiony na długość swojej nieprzytomności bezcenna *.* Tak jak Blaise <3
Życzę weny i pozdrawiam :)
Maggie Z.
dramione-never-forget-you.blogspot.com
PS. Na rozdziały mogę czekać ;) Wystarczy, aby były Twoje <3
Jezu kochana, najukochańsza :*
UsuńRozbroiłaś mnie tymi listami zakupów, normalnie kocham!
Nie przedłużając idę pisać jakiś rozdzia, bo to nie ma żartów :)
Vanillia
Mnie wiernej czytelniczki nigdy nie stracisz
OdpowiedzUsuńI to jedno zdanie jest dla mnie ważniejsze niż tysiąc innych słów...
UsuńDziękuję :*
Vanillia
Nareszcie wróciłaś! Odkąd przeczytałam Twój komentarz, że będzie kolejny rozdział, wchodziłam tu przynajmniej raz na dwa dni. No i wreszcie się doczekałam! Nawet nie wiesz, jak brakowało mi Ciebie, Twojego opowiadania i Twoich komentarzy. Dodałaś mi wczoraj tyle weny, że dzisiaj nie mam ochoty na nic innego, niż pisanie.
OdpowiedzUsuńWracając do rozdziału: cóż za końcówka! Mrrr, taki Draco! *.* Czekam, aż w końcu wyjaśni się co nieco z Grangerem i przepowiednią. Nie przyjmuję takiej opcji, że znów będę musiała czekać kilka miesięcy na rozdział, po prostu się nie zgadzam i tyle! Za bardzo kocham to opowiadanie!
Mogłabyś informować mnie o nowych (i, mam nadzieję, szybkich, jeżeli chodzi o okres oczekiwania na nie) rozdziałach? Byłaby mi łatwiej, bo ostatnio nieczęsto wchodzę na bloga :)
To stąd mam tyle wyświetleń haha :D
UsuńTy również jesteś moją największą muzą, zresztą wiesz przecież :)
Wróciłam na stałe i będę pisać i będę informować, ale Ty się nie obijaj tylko twórz!
Czekam na Twój rozrozdział kochana i to prędko!
Vanillia
Osz ty jędzo ty. Ja wiedziałam że jesteś wredna ale żeby kończyć w takim momencie? No nie wierzę *-* Jak mogłaś mi to zrobić? Po tych wszystkich próbach przekonania cię do powrotu *dobrze że mnie się posłuchałaś, tylko gdzie dedykacja dla mnie? hahaha♥* i to w wielkim stylu. Najbardziej podobała mi się sytuacja z Blaisem, naszym wiecznym żartownisiem i aktorem. Kochany przyjaciel. Takiego właśnie potrzebuje każda kobieta. Coraz bardziej jak wiesz, intryguje mnie postać pana Grangera. O co chodzi? Może jest jakimś śmierciożercą? Może jest jakaś mroczna tajemnica rodziny Grangerów? Tyle pytań na które nie chcesz mi odpowiedzieć.!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za dalszą pracę
Lora♥
Kochana Ty wiesz, że gdybym miała Ci wynagrodzić wkład włożony w moją wene, motywację i chęci, to bym musiała w każdym możliwym miejscu umieścić podpis 'serdeczne podziękowania dla Lory'. Ty najlepiej wiesz, że gdyby nie taka jedna osóbka, która poprzez codzienne smsy dawała mi chęci do życia i motywację do pisania i gdyby nie ona to nic by z tego nie wyszło dalej.
UsuńCo ja Ci będę mówić, Ty wiesz :*
Vanillia
Hej kochana! Mam nadzieje, ze mnie jeszcze pamietasz !! Juz tyle czasu mineło doodawaj dalej doddaawaj ja mam nadzieje ze tez sie zmotywuje i skoncze swoja historię! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cieplutko!!
jestem od tego opowiadania przeklęta :D
Usuń