Tak jak obiecałam dzisiaj ciąg dalszy. Z racji mikołajek daję wam taki malutki prezent ode mnie, bo rozdział powinien ukazać się najwcześniej w poniedziałek. A dlaczego ten rozdział jest trochę inny, tego dowiecie się niżej.
Mam nadzieję, że dla was tez to był udany dzień.
Nie wiedziała co mu odpowiedzieć. Analizowała w
myślach jego zachowanie, zastanawiając się, czy aby na pewno się nie pomyliła.
Może on naprawdę kocha Ginny, to by wszystko wyjaśniało...
Draco przechadzał się po opuszczonej klasie prawie
rwąc sobie włosy z głowy. Był wściekły na Ginny. Jak ona może od tak rozpowiadać
wszystko byle komu? Popatrzył się z wyższością na Gryfonkę stojącą w rogu
między ławkami. Przez chwilę przebiegła mu w głowie jedna myśl. A może by tak
zaryzykować?
-Ile wiesz?- zapytał władczo
Hermiona utkwiła swój wzrok na twarzy Malfoy'a ,
jakby chcąc odczytać intencję jego pytań.
-Wiem wszystko.- odpowiedziała ostrożnie.
-No tak, ty zawsze wiesz wszystko- prychnął - co konkretnie?
-Nie muszę ci się tłumaczyć. - rozglądała się po
klasie w poszukiwaniu jakiegoś wyjścia
-Ta sprawa jest tajemnicą i dotyczy mnie, więc mam
prawo wiedzieć. Powtarzam po raz ostatni, co wiesz? - ton jego głodu brzmiał
nad wyraz zwyczajnie, ale z oczu można było wyczytać coś w rodzaju groźby.
-Już ci mówiłam, wiem wszystko - powiedziała jakby
od niechcenia, miała nadzieję, że wyprowadzi go to z równowagi. Ale i tym razem
nie miała racji, ten chłopak był nieprzewidywalny. Uśmiechnął się pod nosem i podszedł
kilka kroków, by zmniejszyć odległość dzielącą ich oboje.
-Pomożesz mi. - usłyszała jego władzy ton,
sugerujący, że nie jest to prośba, ale zwykły rozkaz.
-Chyba żartujesz, nie chcę mieć z tobą nic
wspólnego! - wyrzuciła mu prosto w twarz.
-Zrobisz to, bo zależy ci na szczęściu przyjaciół. -
odpowiedział z pewnością siebie, jakby już namówił ją do pomocy.
-Niby co takiego? - szczerze zainteresowały ją słowa
Malfoy'a, jeśli w jakikolwiek sposób mogłaby pomóc Ginny i Harremu to zrobi to.
Nie mogła tylko rozgryźć zachowania Ślizgona. Jeszcze przed chwilą zastanawiała
się, czy aby przypadkiem jego zimne serce nie czuło czegoś więcej do Rudej, a
teraz on prawdopodobnie chce ominąć słowa przepowiedni, perfidnie wykorzystując
ją do tego. Sama Weasley'ówna twierdziła, że Draco upierał się, by poddać się
wróżbie, co tak nagle odmieniło jego decyzję?
-Pomożesz mi szukać. - wydał się zadowolony z jej
postawy.
Uśmiechnął się w charakterystyczny dla siebie sposób
i poprawił włosy dłonią. Hermiona była pewna, że w środku najprawdopodobniej
rozsadza go duma. Chciała rzucić w jego kierunku jakiś cięty komentarz, ale w
porę ugryzła się w język. Musi wysłuchać go do końca, dla Ginny, dla Harrego.
-Pomożesz mi szukać wszystkiego co dotyczy
przepowiedni, ze szczególnym uwzględnieniem tych dotyczących miłości.
-Ale Ginny mówiła, że... - wtrąciła się mu w zdanie.
-Ja też. - nie pozwolił jej skończyć. Jego głos był
zdecydowanie mocniejszy i głośniejszy niż dotychczas -Ja też szukałem już
wszędzie. Ale zrobię to jeszcze raz i drugi i tyle ile będzie trzeba. A ty mi w
tym pomożesz. - mówił szybko, jakby coś go zdenerwowało. Rzadko kiedy dawał się
ponieść emocjom, ale tym razem maska obojętności nie do końca działała.
W pierwszej chwili chciała zaprzeczyć. Denerwowała
ją jego postawa. Był tak arogancki i pewny siebie. Ale miał rację, niestety
znowu miał rację. Pomoże mu, bo musi.
-A co będę z tego miała? - postanowiła jeszcze choć
przez chwilę nie dawać mu tej satysfakcji.
-A pomoc przyjaciółce ci nie wystarczy? Być może
uratujesz jej przyszłość. -Miał rację, tylko o to toczyła się gra. Milczała,
nie chcąc przyznawać mu racji.
-Lusterko. - usłyszała stonowany męski głos Malfoy'a
-Co takiego? - zapytała zdezorientowana
-Twoje lusterko. Zdaje się, że mogę się przydać do
odczytania wyrazów w nim wyrytych. - jego głos wskazywał na zadowolone z
siebie. Hermiona natomiast nie mogła uwierzyć, że jeszcze o tym pamięta. Nawet
jej zdarzało się nie zapomnieć o czerwonym pudełeczku spoczywającym na dnie jej
kufra. Malfoy znów miał rację. Zależało jej by odkryć tajemnicę tych symboli.
-Zgoda. - odrzekła twardo, a oczy zabłysły jej
magiczną poświatą.
-Do zobaczenia wkrótce. -usłyszała od oddalającego
się już Dracona, jednak była pewna, że na jego twarzy widnieje teraz jeden z
tych chytrych uśmieszków.
Był ostatni tydzień października. Szkole opanowywał
już powoli czas w którym wszystko było pomarańczowe. Przygotowania do Święta
Duchów ruszyły pełną parą. A wszyscy uczniowie nie mówili o niczym innym, tylko
o uroczystej kolacji, odbywającej się w sobotni wieczór. Od pamiętnej rozmowy z
Malfoy'em, Hermiona nie spotkała się z nim ani razu. Nie pozwoliła sobie jednak
na próżnowanie, w każdej wolnej chwili przeczesywała najskrytsze zakątki
biblioteki w poszukiwaniu nieodkrytych książek. Jej wysiłki nie przyniosły jak
na razie oczekiwanych skutków, zastanawiała co znalazł Draco. Od czasu do czasu
nachodziły ją myśli, by pójść do niego i porozmawiać, ale szybko wykazywała je
z pamięci.
W piątkowy poranek humor dopisywał każdemu. Hermiona
i Ginny szły na śniadanie z uśmiechami na twarzy rozmawiając o balu. Do tej
pory jeszcze nikt oficjalnie nie potwierdził tych informacji, chociaż dyrektorka
ostatnimi czasy rzadko kiedy cokolwiek do nich mówiła. Mało kto zwracał na to
uwagę, jednak z pewnością nikomu nie umknęła jej zmiana. Faktem było, że prawie
nie przypominała już surowej, aczkolwiek przyjemnej nauczycielki transmutacji.
Raz nawet gdy podeszła do katedry rozłożonej na skrzydłach sowy, by coś
ogłosić, urwała w pół zdania i usiadła z powrotem między nauczycielami jakby
nigdy nic. Niewątpliwie miała do powiedzenia o czymś bardzo ważnym, bo zaczęła
od słów 'Moi kochani, w Hogwarcie ostatnio dzieją się dziwne rzeczy. Proszę
was, abyście', niestety nie było im dane dowiedzieć się o co prosi ich profesor
McGonagall. Hermiona próbowała kiedyś porozmawiać z opiekunką ich domu, ale ta zbyła
ją jakimś marnym pretekstem. Nawet Harry zainteresował się tą podejrzaną
sytuacją, ale i jego próby działania były bezskuteczne. Nie pozostało im nic
innego jak czekać.
-Królewno! Stój! - dobiegł je znajomy głos zza
pleców. Odwróciły się w jego kierunku i ujrzały Blaise Zabiniego biegnącego w
ich stronę.
-Blaise. - Hermiona była co najmniej zaskoczona jego
widokiem. Przez ciągłą naukę nie miała nawet czasu z nim porozmawiać.
-Cześć Weasley - przywitał się z Ginny. Ta jednak
odpowiedziała mu tylko prychnięciem i zwróciła się do Hermiony.
-Ja idę. Jak już z nim skończysz to przyjdź. -
powiedziała sarkastycznie i weszła do Wielkiej Sali tak szybko, że jej
przyjaciółka nie zdążyła nawet zareagować.
-Widzisz za to cie kocham - Blaise uśmiechał się
odsłaniając idealnie białe zęby.
-Za to, że Ginny poszła do Wielkiej Sali beze mnie?
- zapytała zdezorientowana
-Każdy powód jest dobry - tym razem i Hermiona się
uśmiechnęła. Stęskniła się za tym chłopakiem i jego poczuciem humoru.
-Pięknie dziś wyglądasz kochanie - usłyszała jego
męski głos.
-Blaise zawsze tak wyglądam, to mundurek szkolny,
nie zauważyłeś? - zapytała pokpiwająco i dała mu kuksańca w ramię.
-Bo ty zawsze wyglądasz pięknie. - odpowiedział jej
po czym podszedł i zaczął mierzyć jej wysokość względem siebie. Jego skupiona
miną świadczyła o tym, że to co robi ma ogromne znaczenie.
-Yyy Blaise, co robisz? - Hermiona nie do końca
wiedziała co się dzieje, ale dla pewności odsunęła się od niego kilka kroków.
-Hermiono sprawa jest poważna - zaczął całkiem
poważnie - Draco twierdzi, że nie mam serca, ale z moich obliczeń wynika, że pomieściłem
w nim 164 cm miłości.
-165 cm- odpowiedziała mu i wybuchła śmiechem.
-Blaise czym ty mnie jeszcze zaskoczysz. - Ślizgon również się roześmiał.
Chwilę później pobiegł w kierunku jakichś dwóch dziewczyn. Założył rękę na ramię
jednej z nich i powiedział takim samym głosem jakim zawsze odnosił się do
Hermiony.
-Hej Branda!
-Brenda -poprawiła go dziewczyna nieznacznie się rumieniąc.
Jej koleżanka szła obok wyraźnie zawstydzona. Hermiona była pewna, że chciałaby
zająć jej miejsce. Mało której dziewczynie nie podobał się Zabini. Wysoki,
przystojny, dobrze zbudowany, zawsze nienagannie ubrany, seksowny głos,
nieziemskie poczucie humoru, cudowny charakter i cholernie dużo pieniędzy.
-No tak Brenda- zreflektował się - naprawdę piękna
sukienka- powiedział, a dziewczyna jeszcze bardziej się zarumieniła. Blaise nie
dał jej dojść do słowa.
-Masz może odrobione zadanie z numerologii? -
zapytał patrząc jej prosto w oczy, bajecznie się przy tym uśmiechając. Hermiona
obserwująca tą scenę mało co nie wybuchła śmiechem. Pomijając fakt, że dobrze
znała już Zabiniego, a dziewczyna nie miała nawet na sobie sukienki, bawiło ją,
że dziewczyny kilkoma słowami można już kupić. Pomyślała też o Malfoy'u, który
również nie miał problemów ze zdobyciem sobie jakiejś długonogiej blondynki na
jedną noc.
Dziewczyna zwana Brendą wyjęła z torby pergamin i
podała go Ślizgonowi, nie odrywając oczu od jego kształtnych ust. Ten wziął
zwój papieru i podziękował jej stokrotnie, dwa razy mylące jej imię. Pożegnał
się z uczennicami i wrócił do rozbawionej Hermiony.
-No co, trzeba sobie jakoś radzić - rzekł i ruszyli
w kierunku Wielkiej Sali.
Śniadanie w Hogwarcie zawsze było wyśmienite.
Chociaż Hermionie było niezmiernie żal skrzatów wykorzystywanych do jego
sporządzania, nie mogła sobie odmówić testów z serem i rozpuszczalnej kawy bez
mleka. Ginny nie skomentowała jej spotkania ze Ślizgonem, ale była dziwnie spięta.
Kiedy obie zbierały się już do wyjścia przyszedł czas na poranną pocztę. Stado
sów wynosiło się nad zaczarowany sklepieniem Wielkiej Sali. Hermiona dostała
najnowszy numer Proroka Codziennego, który od razu wyrwała jej Weasley'ówna.
Oprócz tego przed ich talerzami wylądowała śnieżnobiała płomykówka z listem w
dziobie. Hermiona nigdy wcześniej nie widziała tej sowy. Wzięła do ręki
pergamin i zanim zdążyła cokolwiek odczytać, ptak odleciał.
-Od kogo to? -Ginny zapytała nie odrywając wzroku od
gazety.
-Jeszcze nie wiem - na kopercie widniał tylko napis
H.Granger. Otworzyła ją i wyjęła ze środka ozdobny pergamin.
Czas
wypełnić obowiązki.
Dzisiaj
o 20.
Tęskniłaś?
-Draco
Malfoy.
-Ale
gdzie? -pomyślała i odruchowo popatrzyła w kierunku stołu
Ślizgonów. Malfoy siedział w towarzystwie Blaise'a i Pansy Parkinson, której
zalotne trzepotanie rzęsami, było skutecznie ignorowane. Draco podniósł swój
wzrok i ich spojrzenia się spotkały. Natychmiast odwrócił głowę i uśmiechnął
się znacząco, a Hermionie przypomniały się jego słowa 'wszystkie dziewczyny są
dokładnie tam, gdzie ja chcę żeby były' i była pewna, że Malfoy celowo nie
podał miejsca spotkania.
Cały dzień dłużył się jej niemiłosiernie. Nie mogła
się skupić na żadnej z lekcji, bo w głowie cały czas miała treść tego krótkiego
liściku. Zastanawiała się, czego chce od niej Malfoy i czy powinna się bać.
Była zła na siebie, bo jej umowa z tym Ślizgonem to już druga tajemnica, o której
nie mówi przyjaciółce. Pierwszą był pocałunek z Harrym, miała z tego powodu
ogromne wyrzuty sumienia, ale nie mogła cofnąć czasu. Niejednokrotnie wracała w
myślach do tamtego pamiętnego dnia, analizowała całe zajście od początku do
końca i zawsze dochodziła do tych samych wniosków. Po tym jak dowiedziała się o
przepowiedni zaczynała rozumieć co skłoniło go do tego desperackiego pocałunku,
rozumiała, że był zagubiony, potrzebował tego, ale nawet takie tłumaczenia, nie
uspokajały jej sumienia.
Gdy wychodziła z ostatniej lekcji, którą były
zaklęcia od jej klasą czekał już Dann. Zupełnie zapomniała o tym, że obiecała
się z nim spotkać.
-Witam panienko- przywitał się grzecznie.
-Cześć- uśmiechnęła się na jego widok. Okazał się
miłą niespodzianką piątkowego popołudnia.
-Co masz ochotę dzisiaj robić?- zapytał,
odwzajemniając szczery uśmiech
-Tak prosto z mostu, a gdzie twoje maniery?-
zażartowała
-No tak, wybacz moja miła, czy pozwolisz mi to jakoś
zrekompensować?
-Nie jestem pewna- udała, że się nad tym wnikliwie
zastanawia. – Może.
-No dobrze, to zapraszam za mną.- rozbawiła ją ta
cała wymiana zdań. Dann był taki inny niż wszyscy chłopcy. Dobrze wychowany, ułożony,
kulturalny, a pomyśleć, że jeszcze kilka miesięcy temu miała go za cwaniaczka.
Co prawda jego poczucie humoru nie może się równać Blaise’owi, ale jednak
darzyła go ogromną sympatią.
Dann chciał ją zabrać do Pokoju Życzeń, ale znów nie
mogli dostać się do środka. Hermiona zastanawiała się jaka para urządza tam
sobie schadzki, blokując wejście. Spędzali więc czas na jednej z wież Hogwartu.
Rozmawiali o wszystkim, począwszy od szkoły, po wakacje i ulubione potrawy.
Czas spędzony z Krukonem był przyjemny, był jej bratnia duszą. Spokojnym,
opanowany, grzeczny, nie pakował się w kłopoty jak Harry i Ron, nie wygłupiał
się na każdym kroku jak Bliase i nie patrzył na wszystkich z góry jak Malfoy.
Kiedy za oknem było już tak ciemno, że nie było widać
już ani jednego drzewa do drzwi pomieszczenia, w którym przebywali ktoś zaczął
się dobijać.
-Ohh Hermiona. Jak dobrze, że cię znalazłem. –
Bliase wbiegł do środka z wyrazem ulgi.
-Czego chcesz? – warknął Dann, pierwszy raz
podnosząc głos w obecności Hermiony. Wydawało jej się to co najmniej dziwne,
ale poprzestała na jednym ostrym spojrzeniu i skupiła swoją uwagę na Bliasie.
-Hermiono to bardzo ważne- Blaise zignorował pytanie
Danna. Gryfonka poderwała się z miejsca, bo Ślizgon wydał jej się naprawdę
przerażony. Nie miał już tego błysku w oku, ani uśmiechu na twarzy.
-Co się stało?- zapytała zastygając w bezruchu ze
strachu.
-Choć za mną!- odpowiedział i wyciągnął dłoń w jej
kierunku. Hermiona nie zastanawiając się nawet złapała go mocno i ruszyła w
stronę drzwi. Odwróciła głowę i wyszeptała do Danna, krótkie ‘przepraszam’.
-Hermiono czy aby na pewno wolno ci się tak
spoufalać? – powiedział jej na odchodne, zerkając na splecione ręce tej pary.
-Nie czas na żarty Dann, sprawa jest poważna-
skarciła go wzrokiem i wybiegła, pociągnięta przez silne ramię chłopaka. Biegli pokonując
po dwa schodki na raz. W głowie szalały jej myśli dotyczące tego co mogło się
stać. Bała się o Ginny i Harrego, pomyślała nawet o Ronie. Zwolnili dopiero za
jednym z filarów. Bliase puścił jej dłoń i stanął przodem do niej.
-Uff… powinnaś mi podziękować. –odrzekł z ulgą.
-Że co? – Gryfonka nie zrozumiała co właściwie się
dzieje i dlaczego Zabini, który jeszcze przed chwilą był przerażony, teraz stoi
przed nią z szerokim uśmiechem na twarzy.
-No uratowałem cię przed spędzeniem kilku kolejnych
minut z tym nudziarzem– odrzekł wyraźnie dumny z siebie. Chwilę trwał, by
Hermiona zrozumiała sens jego słów. Kiedy jednak dotarło do niej co właśnie
zrobił i powiedział Bliase mimowolnie uderzyła go pięścią w pierś. Już po
chwili żałowała swojego uczynku, zdecydowanie bardziej należał mu się cios z w
twarz.
-Nie!- uderzenie w tors- Nazywaj!- kolejny cios-
Go!- tym razem dostał w ramię- Nudziarzem!
Była wściekła znowu padła ofiarą jego głupiego żartu
i na dodatek bolała ją ręka. Jak mogła znowu mu uwierzyć? Ślizgonom nie wolno
ufać. Warknęła na niego i odeszła energicznym tempem, pozostawiając go samego
ze swoim wszechobecnym uśmiechem.
-Już wiem dlaczego podobasz mi się tak bardzo!-
krzyknął uradowany do tego stopnia, że przypominał dziecko, które dopasowało
ostatni element puzzli- Bo cholernie przypominasz mi Ognistą.
Gryfonka uśmiechnęła się od nosem, słysząc jego
słowa.
-Nienawidzę cię.- odpowiedziała mu odwracając się w
jego stronę. Szeroki uśmiech zagościł na jej twarzy. Stali tak jeszcze przez chwilę bez słowa, wpatrując
się w siebie nawzajem, dopóki Hermiona nie dostrzegła zegara na jednej ze ścian
za Bliasem. Dochodziła godzina siódma.
-O cholera. Malfoy!- krzyknęła i chwilę potem
znajdowała się już na schodach prowadzących do Wieży Gryffindoru.
Przebiegła przez Pokój Wspólny posyłając przepraszający
uśmiech wszystkim potrąconym przez nią osobom. Wpadła do dormitorium, w którym
była tylko Ginny. Ona również nie zamierzała siedzieć w piątkowy wieczór sama,
bo właśnie stała przed lustrem przymierzając jakieś ubrania. Kiedy zobaczyła
przyjaciółkę przerwała wszystko podbiegła do niej i rzuciła się w objęcia.
-Mamy czas do czerwca. –krzyknęła jej
podekscytowana- Malfoy zgodził się poczekać do czerwca.
-Świetnie! – odpowiedziała jej Hermiona analizując w
głowie słowa Rudej.
-Z kim się umówiłaś?- Ginny popatrzyła
podejrzliwie, ale szybko zajęła się sobą, nie pytając o nic więcej. Hermiona
życzyła jej udanej zabawy z Harrym i sama ruszyła czym prędzej do łazienki. Nie
miała zamiaru się stroić, bo to nie jest randka, a zresztą nie ma nawet dla
kogo, jednak nie chciała dawać mu pretekstu do drwin z jej włosów czy babcinego
sweterka. Rozczesała włosy i użyła zaklęcia, by trochę opanować niesforne
kosmyki. Związała kitkę na środku głowy i zabrała się za wybieranie stroju. Nie
miała zbyt wielu opcji, pierwsze co wpadło w jej ręce były czarne spodnie i
bordowy sweterek. Ubrała się szybko, wypakowała torbę, wzięła potrzebne książki
i ruszyła. Znowu dopadły ją wątpliwości, gdzie konkretnie miała się udać.
Postanowiła zaryzykować i po prostu ruszyć przed siebie. Maszerowała
korytarzami Hogwartu co raz spotykając gromadę uczniów, jednak nigdzie nie było
widać Malfoy’a. Popatrzyła na zegar, który dopiero teraz wybijał dwudziestą i usłyszała
cichy szept za swoimi plecami.
-Nie odpowiedziałaś, czy tęskniłaś.
Odwróciła się w stronę źródła dźwięku i
ujrzała wysoką sylwetkę Ślizgona. Był ubrany w czarne spodnie i szarą koszulę
odkreślającą stal w jego oczach. Jego włosy lekko potargane sprawiały wrażenie
muśniętych wiosennym wiatrem. Wyglądał jak typowy casanova. I do tego te perfumy…
-Nie.- odrzekła surowo, nie zważając na
to co dzieje się w jej żołądku.
-Bałem się, że nie daj boże weźmiesz to
spotkanie jako randkę i będziesz próbowała wyglądać jak dziewczyn- obrzucił ją
spojrzeniem od góry do dołu- Ale na
szczęście wyglądasz okropni, jak zawsze.
Cała zagotowała się w środku, ale nie
odpowiedziała nic. Nie chciała go nadaremnie prowokować.
-Skończmy to szybko i uwolnij mnie już
od twojego towarzystwa.- udała znudzoną i przewróciła znacząco oczami.
-No tak, jest piątek wieczór, czas na
naukę- prychnął. Gryfonka chciała mu się odgryźć, ale on był już w drodze na
górę, więc niechętnie ruszyła za nim.
-Pokój Życzeń? – zapytała, gdy
znajdowali się już prawie na siódmym piętrze.
-Nie, Pokój Życzeń jest ostatnio
niesprawny.
-Co przez to rozumiesz?- zapytała z
zainteresowaniem
-Sam chciałbym wiedzieć- odpowiedział
bezmyślnie, nim ugryzł się w język.
Dotarli do jakiegoś pomieszczenia
przypominającego raczej skład niepotrzebnych mebli niż opuszczoną klasę, bo
wszędzie naokoło znajdowały się stare sofy, półki i szafy. Malfoy zajął jedną z
nich i rozsiadł się, jakby był u siebie.
-Czekasz na zaproszenie, czy oklaski? –zadrwił.
-Tak sobie pomyślałam- zaczęła- że
przypominasz mi jeden z tych starych mebli. Jesteś brzydki i nie nadajesz się
do niczego. – dokończyła i uśmiechnęła się chytrze. Jej słowa raczej nie
spodobały się Malfoy’owi, bo wstał i podszedł do niej na odległość kilku
centymetrów. Odruchowo chciała się cofnąć, ale nie mogła przecież dać mu
satysfakcji. Ślizgon zbliżył się do niej jeszcze bardziej, a ona zamarła w
bezruchu. Doskonale czuła zapach jego
perfum i zimny oddech na swojej szyi. Zadarła głowę wysoko, by dalej
toczyć pojedynek na wzrok. Jego oczy były zimne, ale miały w sobie ukryte
piękno. Draco pochylił się tak bardzo, że ich usta prawie się stykały. Hermiona
bezwiednie zamknęła oczy i chociaż rozum kazał jej uciekać, nogi odmawiały
posłuszeństwa. Rozchyliła swe wargi dając się ponieść emocjom, oczekiwała tego
co miało się stać. Usłyszała głośny śmiech. Otworzyła oczy i zobaczyła Malfoy’a
stojącego kilka kroków dalej. Milion myśli przeleciało jej rzez głowę. Czy
naprawdę tak łatwo dała się nabrać? Co w nią wstąpiło? Czy ona chciała pocałować
się z Malfo’em? Zrobiła kilka kroków w kierunku w kierunku drzwi, ale
zatrzymała się tuż przy wyjściu. Nie da mu tej satysfakcji.
-Dowiedziałeś się czegoś nowego w
sprawie? –zapytała ostrożnie zmieniając temat. Odwróciła się w jego stronę, ale
nadal unikała spojrzenia mu w oczy.
-Jednego- odrzekł po dłuższej chwili-
musimy szukać w dziale ksiąg zakazanych. Śmiertelne wróżbiarstwo.
-Co? – zapytała zdezorientowana
-To tytuł księgi, którą musisz
wypożyczyć. – odrzekł naturalnym, spokojnym tonem
-Ja? Zapomnij. Dlaczego nie ty? –zbulwersowała
się. Jeśli on myśli, że odwali za niego brudną robotę to się myli.
-Tak ty.
-A co pani Pince nie chce ci jej
wypożyczyć na ‘ładne oczy’?- zapytała drwiąco, mocniej akcentując dwa ostatnie
wyrazy.
-Nie każda jest taka łatwa jak ty. –
uśmiechnął się sarkastycznie, wiedząc, że zakończył w ten sposób dyskusję.
Hermiona najchętniej odpowiedziałaby mu coś niemiłego, ale to jak gasić pożar
benzyną. Z nim nie da się dojść do porozumienia.
-Nie przeginaj. – ograniczyła się tylko
do tych dwóch krótkich słów. Zacisnęła pięści, by nie wybuchnąć i czekała na
moment, w którym będzie mogła znaleźć się sama ze sobą.
-Zezwolenie na wydanie tej książki
możesz dostać tylko i wyłącznie od Trelawney, ale z tego co wiem, nie uczysz się
wróżbiarstwa. Ja też nie. Oprócz niej może to by jeszcze nauczyciel obrony
przed czarną magią albo dyrektor. Więc masz wybór.
-Ale dlaczego ja mam to robić? –
zapytała z irytacją
-Bo McGonagall jest opiekunką twojego
domu, jesteście prawie jak przyjaciółki- znowu uśmiechnął się z ironią, na co
zareagowała rumieńcem złości- A Granger to facet i w dodatku pewnie jakaś twoja
rodzina.
-Nic mnie z nim nie łączy- rozzłościła
ją ta ostatni uwaga, nie chciała być łączona w żaden sposób z tym typem.
-Następnym razem kiedy się spotkamy
możesz wziąć lusterko.- dodał, gdy zobaczył, że usta znowu jej się otwierają.
-Zapamiętaj sobie, Malfoy. Robię to dla
Ginny i robię to ostatni raz. Nie jestem twoją służącą. –wyrzuciła mu w twarz.
-Chociaż tyko do tego się nadajesz-
odpowiedział jej pod nosem na tyle cicho, by nie mogła tego usłyszeć.
Hermiona ruszyła w kierunku drzwi, miała
nadzieję, że nie jest jeszcze za późno by odwiedzić McGonagall.
-Ładnie dziś wyglądasz, Granger. –
usłyszała na odchodne. Obrzuciła go badawczym wzrokiem, jednak nie była w
stanie niczego odczytać z jego kamiennej twarzy. Całą drogę do gabinetu dyrektorki
zastanawiała się co miał na myśli i czy mówił prawdę. Nie, zdecydowanie nie.
Już raz dzisiaj uwierzyła jednemu Ślizgonowi. On jest przecież taki sam jak
Blaise. Nie mogła się jednak pozbyć widoku jego stalowych oczu, rozwartych ust.
Wydawało jej się, ze ciągle czuje chłodne powietrze na swojej twarzy i zapach
jego perfum. Karciła się w myślach za to całe zajście. Czuła się taka naiwna.
Taka głupia. Naprawdę nie mogła znieść myśli o tym, że mogła pocałować się z
Malfoy’em. Przecież to obrzydliwe. Bała się, że stanie się pośmiewiskiem całej
szkoły. Co powiedzą Gryfoni, a Dann? Wszystkie myśli kumulowały jej się w
głowie, tworząc niezły mętlik. Uspokoiła się dopiero, gdy dotarła pod drzwi z
napisem, oznajmiającym, że jest do gabinet dyrektorki. Zapukała delikatnie i
oczekiwała na odpowiedź. Chwilę potem w progu pojawiła się była nauczycielka.
Chociaż ubrana była w swoją starą szatę, jej twarz nie była tak promienna jak
niegdyś. Zapadnięte policzki i worki pod oczami świadczyły albo o jakiejś
chorobie, albo o skrajnym zmęczeniu.
-Panna Granger, w czym mogę pomóc?-
zapytała zaskoczona tą nocną wizytą
-Pani dyrektor, czy mogę wejść?-
Hermiona uśmiechnęła się przymilnie, miała nadzieję, że uda jej się zdobyć to zezwolenie.
Nie miała zamiaru prosić o nie Garngera.
-Proszę, proszę.- odrzekła i odsunęła
się od drzwi robiąc jej miejsce . Gabinet McGonagall prawie w ogóle nie zmienił
się od czasów Dumbledore’a. Na ścianach wciąż wisiały portrety, na środku stało
wielkie biurko, dookoła znajdowały się przenajróżniejsze przedmioty i książki.
W kominku wesoło buchał ogień, a na stoliku stała parująca herbata.
-Siadaj dziecko. - McGonagall wskazała
na różową sofę. Hermiona usiadła grzecznie, nadal rozglądając się po
pomieszczeniu.
-Proszę pani mam taką sprawę, czy
mogłaby mi pani udzielić zgodę na wypożyczenie jednej z książek znajdujących
się w dziale zakazanym- Gryfonka postanowiła postawić sprawę jasno.
-Jaka to książka?
-‘Śmiertelne wróżbiarstwo’. – odpowiedziała
szczerze. Dyrektorka wstała i skierowała się w stronę biurka. Hermionie kamień
spadł z serca, cieszyła się, że nie będzie musiała korzyć się przed Grangerem.
Spojrzała na książki leżące na stoliku. Najdalej od niej znajdowała się książka
oprawiona w bordową okładkę. Od razu przykuła jej uwagę, bo nie miała tytułu.
Gryfonka upewniła się, że McGonagall nie patrzy się w jej kierunku i wzięła książkę
do ręki. Miała dziwne przeczucie, że nie powinna tego robić, mimo wszystko
otworzyła pierwsza stronę i wtedy to ujrzała. Tajemniczy znak, dokładnie ten
sam, który widniał na kopercie w gabinecie Grangera. Nie zdążyła się nawet
przypatrzeć, gdy coś głośno huknęło, odrzucając ją w drugi kąt pomieszczenia.