wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział X - Ciepły lód..



 W końcu jestem. Przepraszam na nieobecność. Mam nadzieję, ze się nie gniewacie i że czekacie. W nagrodę rozdział trochę dłuższy. Ogólnie jestem zadowolona, chociaż wy pewnie powiecie, że wszystko dzieje się na szybko, ale już za długo ciągnęłam, musimy przyspieszyć! 

Rozdział dedykuje mojej kochanej Mary Alice, dzięki której ten blog jeszcze istnieje! 

Zapraszam na jej bloga!



-Nigdy- odpowiedziała ostro, nadal dumnie wpatrując się w jego stalowe oczy. I tym razem poczuła zapach ambry przytłumiony świeżą nutą frezji.
-Nikt cię nie uratuje Granger. Jesteś tu sama, całkiem sama. Nie ma Pottera, Weasleyó'wny ani pustego Wieprzleja… mogę z tobą zrobić co tylko zechcę. –Malfoy mówił nienaturalnie wolnym tempem, w ten sposób, aby każde słowo odpowiednio zaakcentować. Hermionie jego słowa wydały się co najmniej dziwne, brzmiały  jak wyznanie prawdziwego szaleńca. Sama do końca nie wiedziała o co właściwie mu chodziło, chciał ją tylko nastraszyć, czy może naprawdę planuje jej coś zrobić. I chociaż to do niego nie podobne, dla Ślizgonów nie ma rzeczy niemożliwych.
-Próbujesz mnie zastraszyć?- zapytała pokpiwająco i energicznie wyrwała podbródek z jego dłoni. Odeszła kilka kroków by kontynuować przygotowywanie eliksiru, jednak Malfoy nienawidził jak się go ignorowało.
-Nikt cię nie nauczył dobrych manier?- starał się mówić spokojnie, ale co raz trudniej mu to przychodziło.’ Mała, głupia Granger’ drażniła go najbardziej ze wszystkich.
-Ty mnie chcesz uczyć? Daruj sobie. –nadal stała odwrócona do niego plecami, siekała korzonki i mieszała wywar, tylko po to, by choć na chwilę odegnać swoje myśli, które tak uparcie krążyły wokół stalowych oczu.
-Nie udawaj aroganckiej, bo od tego to ja tutaj jestem. Każdy dobrze wie jaka słodka, miła i grzeczna jesteś. Aż mnie mdli od takich osób jak ty. –nie dawał za wygraną, chciał ją sprowokować, jeszcze raz spojrzeć w jej oczy, nie bardzo wiedział o co to robi, ale to pragnienie było silniejsze od niego.
-Posłuchaj mnie!- odwróciła się przodem i zaczęła mówić na tyle głośno, aby każde jedno słowo do niego dotarło- Wcale mi się nie uśmiecha siedzenie z tobą w jednym pokoju. Wcale sobie tego nie życzyłam. Nie wiem gdzie jest i co robi ten cholerny Zabini, ale jak go spotkam to obiecuję, że go zabiję. A więc daj mi spokój, pozwól dokończyć eliksir i nie wchodź mi więcej w drogę, bo nie mam zamiaru cały wieczór się z tobą użerać! –ostatnie zdanie niemal wykrzyczała mu w twarz. Jednak nawet to nie pomogło, on wciąż miał na sobie drwiący uśmieszek i pogardę w oczach. Gdy skończyła mówić podszedł do niej powoli, zaczął się nachylać. Gryfonka nawet nie zaprotestowała, stała jak wryta, nie mogąc wykonać żadnego ruchu, nie bardzo wiedziała co za chwilę się zdarzy. Malfoy przysunął swe chłodne usta do jej ucha i wyszeptał:
-Jesteś żałosna- I odszedł pozostawiając ją kompletnie zdezorientowaną. Nie chciała dać po sobie poznać, jak bardzo ją zahipnotyzował, dlatego szybko zabrała się do pracy. Rzuciła mu najbardziej pogardliwe spojrzenie do jakiego była się w stanie zmusić i dodała ostatnia porcję płatków Kwiatu jednej nocy.
-Tęskniliście? –do pokoju wparował jak zwykle pełen uśmiechu i euforii Blaise.
-Będzie ciekawie- wyszeptał Draco nie odrywając wzroku znad książki.
-Gdzie ty byłeś? –Hermiona od razu przeszła do ataku.
-Ależ kochanie, spokojnie, nie zdradzam cię, możesz być spokojna!- gromy w oczach Gryfonki najwidoczniej nie zrobiły na nim wrażenia, bo uśmiech nie zszedł mu z twarzy.
-Przestań się wygłupiać! Bądź chociaż raz poważny!- dziewczyna aż poczerwieniała ze złości, była wściekła na Blaise’a. Nie dość, że zostawił ją po raz drugi, to w dodatku tym razem nie samą, ale z Malfoy’em. W tym momencie nie była już pewna, czy ocena z eliksirów jest naprawdę warta takiego poświęcenia.
-Nie złość się, to może zaszkodzić naszemu dziecku!
-Bliasie Zabini! –podniosła głos do tego stopnia, że z pewnością słyszał ją teraz każdy uczeń Slytherinu- obiecuję ci, że…- przerwało jej natarczywe pukanie do drzwi. Popatrzyła nienawistnym wzrokiem w tamtą stronę i zobaczyła małego blondwłosego chłopczyka  wślizgującego się do ich pokoju. Nie mogła się oprzeć wrażeniu, że wyglądał jak mały Malfoy. Jasne włosy, niebieskie oczy, blada cera. Nie potrafiła krzyczeć w obecności tak słodkiego dziecka.
-Co znowu Laveli? –Bliase odezwał się jak pierwszy.
-Ja… przepraszam, ale pani profesor McGonagall pilnie prosi do siebie Malfoy’a i prosiła, by zawiadomić drugą prefekt naczelną z Gryffindoru.
-Dla ciebie, pan Malfoy! - rozległ się ostry głos spod ściany. Chłopiec nazwany ‘Laveli’ zwiesił posępnie głowę. Hermiona obrzuciła go jadowitym spojrzeniem, nie rozumiała jak można być takim niemiłym, dla kogoś tak uroczego.
-Dziękujemy ci za wiadomość, zaraz się u niej stawimy. –odpowiedziała najserdeczniej jak tylko umiała i posłała mu szczery uśmiech. Młody Ślizgon w mgnieniu oka zniknął za drzwiami. A Gryfonka ruszyła w ślad za nim.
-Zaraz, zaraz! Nie tak szybko! A czyje złote rączki przygotują eliksir? –Zabini nie pozwolił jej wyjść.
-Wszystko jest już gotowe, posprzątasz sam, a teraz pozwolisz mi odejść- Hermiona prawie całkiem zapomniała już o złości na Ślizgona, teraz miała ważniejsze sprawy na głowie. Pragnęła jak najszybciej opuścić te przeklęte lochy i w końcu dowiedzieć się co ma im do powiedzenia McGonagall.
-Nie zatrzymuj jej, przecież na wzmiankę o tym, że jakiś nauczyciel jej potrzebuję, aż oczy jej się zaświeciły. To najlepsze co może sobie wymarzyć kujona, wieczór w gabinecie dyrektorki. –Malfoy wciąż nie odrywając oczu znad książki rzucił kąśliwe uwagi. Pomimo tego, że chciał zobaczyć reakcję Gryfonki, nie uległ i nie popatrzył w jej kierunku.
-O ile się nie mylę ty też powinieneś iść tam razem ze mną- kontynuowała tak, jakby nie słyszała jego wcześniejszych słów- I dobrze radzę ci tak zrobić.
-Masz zamiar się poskarżyć, czy odjąć punkty mojemu domowi? Granger w jakim ty świecie żyjesz?- ciągnął swoim charakterystycznym głosem. Hermiona coraz bardziej rumieniła się ze zdenerwowania, nie planowała się z nim kłócić, ale skoro nie da się inaczej.
-Dobrze już moja ty tygrysico, leć już. Bo przecież nie wypada się spóźniać- wtrącił się Blaise, aby zapobiec kolejnej awanturze, spojrzał przymilnym wzrokiem na Gryfonkę, ponaglając ją nieustannie. Hermiona tylko znacząco przewróciła oczami, zignorowała słowa Ślizgona i udała się w kierunku wyjścia.
-Ty też mój książę!- usłyszała za sobą ten sam głos, tylko nieco bardziej stanowczy. –Opiekuj się nią!
-Chyba żartujesz…- rzucił ironicznie Draco i mozolnie podniósł się z łóżka. Zanim odłożył książkę na miejsce, przeczesał włosy i poprawił krawat w barwach Slytherinu, Granger była już w połowie drogi do dawnego  gabinetu Dumbledore’a. Dogonił ją dopiero przy ostatnich schodach, jednak nie zaszczycił nawet spojrzeń. Szli w całkowitej ciszy pokonując kolejne stopnie, Dotarli  do posągu chimery i Hermiona podała hasło przerywając milczenie. Draco zdawał się być tym zaskoczony albo po prostu jej się zdawało. Z jego kamiennej twarzy nie dało odczytać się żadnej emocji, mimo wszystko była pewna, że przez jedną chwilę, ułamek sekundy  ustach pojawił mu  się lekki uśmiech. Gdy zakończyli męczącą wspinaczkę i stanęli przed drzwiami gabinetu, Ślizgon odezwał się po raz pierwszy.
-Czyń swoją powinność, przecież wiem, że chcesz! –gdyby nie to, że głos należał do Malfoy’a mogłaby go uznać to za przejaw dobroci, jednak doskonale zdała sobie sprawę, że to tylko kolejna z jego kpin. Nie zważając na użyty sarkazm podeszła do drzwi i zapukała. Nie musieli długo czekać, gdyż już chwilę potem stanęła przed nimi nowa pani dyrektor ubrana w ciemnoniebieski szlafrok.
-Tak, słucham? –zapytała lekko zmieszana, jej głos świadczył o tym, że musiała dopiero wstać z łóżka.
-Wzywała nas pani. –Hermiona starała się odpowiedzieć kulturalnie, jednak sama była nie mniej zdezorientowana niż była nauczycielka.
-Nic podobnego- McGonagall popatrzyła się na nich badawczo, jakby chciała przekonać się, czy to na pewno nie jest żart.
-Ale niejaki Laveli przekazał nam wiadomość od pani dyrektor i mówił, że pilnie potrzebuje pani obu prefektów naczelnych. –wyrecytowała szybko Gryfonka, kątem oka zerkając na Malfoy’a. Ten stał z założonymi rękami, wydawał się znudzony całą sytuacją.
-Nie panno Granger, wydaje mi się, że niejaki Laveli, was oszukał, przyślijcie go do mnie jutro, zajmę się tym. A teraz proszę do swoich dormitoriów, jest już bardzo późno. –odpowiedziała im dyrektorka i zamknęła drzwi przez nosem tak szybko, że nawet nie zdążyli życzyć jej dobrej nocy. Draco nie czekając na dziewczynę ruszył przodem po kamiennych schodach.
-Albo to jakiś głupi żart albo z profesor McGonagall dzieje się coś złego. –wyszeptała skonsternowana Hermiona bardziej do siebie niż do niego.
-Laveli nie kłamie- odpowiedział jej głos z dołu schodów. Ruszyła za nim, obrzucając jeszcze złośliwym spojrzeniem ogromne drzwi gabinetu. W środku aż się gotowała, była wściekła na siebie, swoją naiwność i przede wszystkim na tego małego Ślizgona, który przez moment wydał jej się taki słodki.
-Nie, ale za to bardzo dobrze oszukuje- duma nie pozwalała jej przyjąć do świadomości tej drugiej opcji. Mimo, że to nie pierwszy raz, kiedy dyrektorka zachowuje się dziwnie, to i tak wciąż uparcie wierzyła, że padła ofiarą mało śmiesznego żartu.
-Laveli nie kłamie- usłyszała jeszcze raz, tym razem bardziej stanowczym głosem. Zeszła jeszcze parę stopni w dół i ujrzała Malfoy’a stojącego naprzeciw niej z miną niewróżącą niczego dobrego.
-A co może żartował? Mnie to nie bawi!- założyła ręce na biodra przyjmując bojową pozycję, nie miała zamiaru łatwo odpuścić, musiała zademonstrować jak bardzo jest wściekła.
-Jeszcze raz ci powtarzam, że Laveli nie kłamie- Draco również uparcie obstawał przy swoim.
-Ahh tak wy Ślizgoni, macie swój honor. No tak, przecież nigdy nie posunęlibyście się do czegoś tak okrutnego. –pokpiwała Gryfonka. To zdecydowanie nie spodobało się Malfoy’owi. Nie był przyzwyczajony do tego, że ktoś mu się przeciwstawia. Od dziecka miał cały świat położony u swych stóp, miał miotłę taką jak chciał, dostawał taki prezent na jaki miał ochotę, każda dziewczyna była jego, jednak nie tym razem, nie ona. Granger była inna. Była po prostu bardziej irytująca…
-Nie obrażaj Ślizgonów! – jeszcze bardziej podniósł głos. –Podobno jesteś taka inteligentna, a nie rozumiesz sensu trzech prostych słów, Laveli nie kłamie- powtórzył po raz czwarty- on nigdy nie kłamie. To najbardziej honorowy człowiek jakiego znam, wiem, że można na nim polegać!
-Nie obrażaj Gryfonów- odrzekła najbardziej lekceważąco jak tylko potrafiła, zignorowała jego słowa, chciała go zdenerwować jeszcze bardziej, tak bardzo to lubiła.
-Jesteś żałosna- prychnął i podszedł do niej kilka kroków- naprawdę nie mogę uwierzyć, że ktoś dobrowolnie chce z tobą spędzać czas.
-Przeginasz! –przybrała bardziej poważny ton.
-Ojej biedna panna Granger poczuła się urażona, wybacz, ale ja nie jestem pustym Gryfonem i nie mam zamiaru znosić twoich humorków. –stalowe oczy groźnie  świdrowały jej postać, a  na jego ustach malował się ironiczny uśmiech. Hermiona cała zawrzała, miała już dosyć tego Ślizgona i jego ciętego języka. Stanowczo przesadzał.
-Nikt ci nie każe tu stać- wykrzyczała mu w twarz- myślisz, że dla mnie to jest przyjemność ciągłe użeranie się z tobą? Obiecuję ci, że od tej pory nie spędzisz w moim towarzystwie ani minuty!- dokończyła i odeszła. Malfoy raczej nie przejął się jej słowami, jej głos i postawa, które miały udawać wzburzenie, w rzeczywistości  tylko go śmieszyły. Złość i gniew nie pasowały do jej spokojnej twarzy. Ruszył zaraz za nią i udał się do swojego dormitorium, jedyne czego teraz potrzebował to rozmowa z Blaise’em na temat McGonagall.

Dni mijały, a Gryfonka dotrzymywała obietnicy złożonej sobie i pewnemu Ślizgonowi. Chociaż przychodziło jej to wyjątkowo ciężko, ponieważ z niewiadomych przyczyn wpadali na siebie średnio trzy razy dziennie, tak jak przyrzekała nie spędzili sami ze sobą nawet minuty. Zamiast tego spotykała się z Dannem, w wolnych chwilach wybierała się do Hagrida razem z Harrym, czy przesiadywała w bibliotece. Razem z Ginny coraz rzadziej płakały i narzekały, na ich twarzach gościło więcej uśmiechów, częściej też wychodziły ze swojego  dormitorium. Zdawało się, że wszystko powoli wraca do normy, gdyby nie to, że Jade i Harry wraz z każdą nową lekcją dogadują się lepiej, Weasley’ówna zupełnie zapomniałaby o problemach. Ron nadal przesiadywał sam, do tej pory nie zdecydował się na przeprosiny, dlatego każdą wolną chwilę spędzał w towarzystwie młodszych kolegów, z którymi rozmawiał tylko i wyłącznie o quidditchu. Przygotowywanie eliksirów dobiegało już końca, a wraz z nim chwilowe zawieszenie broni między Hermioną i Ślizgonami, a raczej Hermioną i Blaise’em. I chociaż ona cieszyła się, że już wkrótce będzie mogła pracować w spokoju, bez ciągłej paplainy Zabiniego, w głębi duszy przyzwyczaiła się do jego towarzystwa. Zawsze obsypywał ją milionem komplementów, opowiadał śmieszne żarty, poprawiając jej w ten sposób humor.
W ten sposób zbliżał się koniec trzeciego tygodnia szkoły, wraz z nim urodziny Hermiony. W piątek tuż po przebudzeniu zastała Ginny z wielkim pudłem zapakowanym w kolorowy papier.
-Wszystkiego najlepszego Hermiono! –Ruda krzyknęła tak głośno, że Parvati aż podskoczyła, złożyła przyjaciółce serdeczne życzenia i podała prezent.  –No otwórz!
-Dziękuję- Hermiona aż promieniała z radości, lubiła niespodzianki, jednak jeszcze bardziej liczyły się dla niej słowa płynące prosto z serca. Zaczęła rozpakowywać ozdobny papier i otworzyła pudełko. W środku leżała ogromna książka z wyrytym na okładce tytułem ‘Runy- tajemnice nieodkryte’.
-Jesteś cudowna! –rzuciła się na Weasley’ównę przytulając ją ile sił. Pragnęła dostać tą książkę już od dawna, jednak na świecie pozostało już tylko kilkanaście bardzo cennych egzemplarzy. Nadal nie mogła uwierzyć w swoje szczęście. –Ale… ale jak? –zdołała wreszcie wydusić
-Wiesz Percy ma teraz dość spore znajomości, nie było problemu by ją dla ciebie zdobyć- Ginny starała się być skromna, ale w głębi duszy cieszyła się na równi z przyjaciółką.
-Jeszcze raz ci dziękuję, jesteś niesamowita, podziękuj ode mnie Percy’emu.- Hermionie uśmiech nie schodził z twarzy
-Dobrze już dobrze, leć się ubierać, bo nie zdążymy na śniadanie- ponaglała ją Ruda. Obie dziewczyny cbyły gotowe szybciej niż zwykle. Zeszły do Wielkiej Sali, w której znajdowało się tylko kilkanaście osób. Hermiona odruchowo spojrzała na stół Ślizgonów i przez ułamek sekundy jej oczy napotkały stalowy wzrok Dracona Malfoy’a. Na moment ogarnął ją przeszywający chłód płynący z jego zimnego spojrzenia, oprzytomniała dopiero, gdy Ginny pociągnęła ją za rękę.
-Co jest? –zapytała, jednak nie doczekała się odpowiedzi. Zajęły wolne miejsca i w milczeniu zaczęły nakładać sobie jajecznicy na talerze.
-Co to było?- Ruda nie dawała spokoju, ale i tym razem Hermiona nie wiedziała co jej odpowiedzieć. Wielka Sala zaczęła się zapełniać, a po chwili przyleciała poranna poczta. Oprócz Proroka Codziennego dostała jeszcze jeden list, zaadresowany schludnym pismem i przyniesiony przez jasną płomykówkę. Nie musiała czytać nadawcy, doskonale wiedziała, że był to list od jej rodziców, dostawała taki na każdym roku w dniu jej urodzin. Schowała kopertę do torby i zajęła się przeglądaniem gazety. Po skończonym śniadaniu i krótkiej wymianie zdań z przyjaciółką, pospiesznie opuściła salę, by jak najszybciej znaleźć się w ustronnym miejscu i móc przeczytać list. W drzwiach minęła się z promiennym uśmiechem Danna, jednak nie miała czasu na konfrontację, zbyła go słowami ‘Zobaczymy się na drugiej lekcji’ i popędziła do dormitorium. W środku nie było nikogo, Parvati najwidoczniej musiała już dawno skończyć swój poranny rytuał w łazience. Zajęła miejsce na fotelu i rozpakowała kopertę.
Kochana Hermiono,
Dzisiaj w dniu Twoich osiemnastych urodzin uświadomiłam sobie, że przestajesz już być dzieckiem , choć dla mnie na zawsze zostaniesz moją małą córeczkę, która zrywała w ogrodzie stokrotki, biegała bez butów po trawie, rysowała dla mnie laurki. Bardzo chciałabym żeby tak zostało, chciałabym mieć Cię przy sobie na zawsze, do końca Cię chronić przed złem, przytulać i pocieszać w trudnych sytuacjach, być oparciem i przyjaciółką, jednak uświadomiłam sobie, że od dawna nie gram już takiej roli. To ty w ostatnim czasie mnie chroniłaś, troszczyłaś się o nas i to tobie zawdzięczamy życie. I mimo, że dzisiaj są Twoje urodziny, uświadomiłam sobie, że to ja dostałam najpiękniejszy prezent od losu- Ciebie.  Pisząc ten list nie mogę już powstrzymać łez. Bardzo chciałabym być teraz przy tobie, powiedzieć Ci to wszystko na żywo, móc otulić Cię swoim ramieniem i powiedzieć jak bardzo Cię kocham. Jestem pewna, że jesteś szczęśliwa, oboje z ojcem jesteśmy z Ciebie tacy dumni, dlatego chcemy życzyć Ci dzisiaj tego co najważniejsze, jedynej rzeczy, której jesteśmy pewni- miłości. Wykorzystaj jak najlepiej ten czas i prezent, który od nas otrzymałaś.
Bo wszystko inne przestaje się liczyć, gdy się zakochasz
Twoja kochająca matka
                            - Jean Kristen Granger.
Przeczytała go dwa razy, raz po raz ocierając łzy. Chociaż to nie pierwszy tak wzruszający list od rodziców, ten akurat miał sonie coś bardzo nietypowego, był inny. Jeszcze raz spojrzała na ostatnie zdanie, której najbardziej utkwiło jej w pamięci, włożyła papier do koperty i schowała na sam dół kufra. Wyjęła małe czerwone pudełeczko owinięte srebrną wstążeczką i jeszcze raz spróbowała go otworzyć. I tym razem wysiłki zdały się na nic, metalowa klamra nawet nie drgnęła. Sama nie wiedziała dlaczego, ale przez głowę przeleciała jej dziwna myśl, że ‘nie otworzysz tego bez Malfoy’a’ i chociaż szybko wymazała to z pamięci nie mogła zaprzeczać, że to tylko w jego towarzystwie się to udało. Potrząsnęła głową wmawiając sobie, że to zwykły zbieg okoliczności. Wsadziła wszystko do kieszeni szaty spakowała torbę i ruszyła na pierwszą lekcję. Numerologię mieli razem z Puchonami, na jej szczęście na zajęcia uczęszczała również Ginny. Od samego rana dopisywał im dobry humor, a lekcja historii magii spędzona razem z Dannem, uczyniła ten dzień jeszcze wspanialszym. Chociaż Puchon, podobnie jak większość uczniów nie wiedziała o urodzinach obchodzonych przez Hermionę, to i tak zaprosił ją wieczorem na krótki spacer po błoniach, zapewniając jej miłe towarzystwo na wieczór. Od kiedy pamiętała świętowała ten dzień w towarzystwie Harrego i Rona, potem dołączyła do nich Ginny, zawsze grali wtedy w gargulki lub objadali się fasolkami wszystkich smaków. Jednak dzisiaj jedyną osobą, która o tym pamiętała była jej Ruda przyjaciółka. Ron nawet jeśliby chciał, nie złożyłby jej życzeń, a Harry był tak pochłonięty rozmowami o imprezie urządzanej przez Ślizgonów, że prawdopodobnie nie pamiętał teraz jak się nazywa. Ale nawet to nie popsuło jej humoru, cieszyła się planami na wieczór i wymarzonym prezentem od Ginny.
Po skończonej kolacji obie dziewczyny wróciły do swojego dormitorium. I mimo, że to zupełnie nie było w jej stylu , Hermiona postanowiła wciąć przykład od przyjaciółki i chociaż raz dobrze wyglądać. Wcale nie traktowała tego jak randkę, wręcz przeciwnie lubiła Danna, pełnił funkcję jej przyjaciela i brata jednocześnie. Wybrała klasyczną, granatową tunikę  i czarne rajstopki, założyła ciepłe botki i czarny żakiet.
-Ohh Hermiono tak się cieszę, że zdecydowałaś się pójść na tę imprezę- Ruda wyleciała z łazienki jak błyskawica- naprawdę nie wiedziałam jak mam ci to powiedzieć, ale wiesz dostałam zaproszenie i mam dość siedzenia w Pokoju Wspólnym, a dziś są twoje urodziny i nie chciałam iść, chciałam spędzić je z tobą, ale on tak bardzo nalegał i… i tak się cieszę, że tez tam będziesz, będziemy się bawić razem naprawdę nam się należy- wydusiła jednym tchem cała rozpromieniona.
-Zaraz, zaraz. Ale jaką imprezę?- Hermiona nie bardzo zrozumiała o co właściwie chodzi Weasley’ównie.
-No jak to jaką? U Ślizgonów. Tak się cieszę, że w końcu się do nich przekonałaś!- nadal chaotycznie wykrzykiwała kolejne zdania
-Ale ja nie idę na żadną imprezę. Idę się spotkać z Dannem. I… I nie wiedziałam, że ty sama się już do nich przekonałaś. –odpowiedziała jej lekko urażonym tonem.
-Nie idziesz? Ohh… przepraszam. Wcale się do nich nie przekonałam, ale zostałam zaproszona i pomyślałam, że to świetny pomysł. Jeśli chcesz to zostanę. –Ginny stopniowo traciła uśmiech na twarzy. Klęła się w duchu za swoją lekkomyślność.
-Daj spokój Ginn, masz iść i masz się świetnie bawić. Ja też mam taki zamiar- podeszła do przyjaciółki i objęła ją ramieniem, nie planowała popsuć jej humoru. Mimo ukłucia żalu, życzyła jej jak najlepiej, dlatego chciała by i ona nie siedziała sama w dormitorium.
-Na pewno? Ale wy też możecie przyjść, będzie fajnie!
-Nie, raczej nie, ale powiedz, kto taki cię zaprosił? –Hermiona uśmiechnęła się znacząco wyczekując odpowiedzi, dobrze znała Ginny, wyczuła, że musiało się coś stać, musiała kogoś poznać, zachowywała się tak samo, gdy poznała Harrego, Michaela i Deana Thomasa.
-Oj nikt, po prostu chłopak.
-Po prostu chłopak, czyli kto? Znam? –Hermiona nie dawała za wygraną.
-Oj nie, nie ważne. Lepiej powiedz, czy masz zamiar iść w tym- pokazała na jej szkolną szatę, której nie zdążyła jeszcze zmienić.
-A myślisz, że w tym mu się nie spodobam?- zapytała i już za moment obie zwijały się ze śmiechu na puszystym dywanie. Chwilę im zajęło skompletowanie stroi i makijażu. Ginny ubrała się czarne spodnie i czarny top, który kontrastował z jej płomiennymi włosami. Podkreśliła oczy kredką i tuszem do rzęs, a na usta użyła krwistoczerwonej pomadki. Wyglądała klasycznie, ale jej ciało aż kipiało namiętnością. Niejeden chłopak rzuciłby się na nią od razu, a niejedna dziewczyna mogła pozazdrościć idealnej figury. Hermiona również nie mogła napatrzeć się na Rudą przyjaciółkę, żałowała, że los nie obdarzył jej urodą  tak hojnie. Z niezadowoleniem przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze i kręciła głową.
-Wyglądasz nieziemsko! -powiedziały równocześnie i znów napadły ich spazmy śmiechu.
-Naprawdę wyglądasz obłędnie- powtórzyła Hermiona oczarowana wyglądem Weasley’ówny.
-Ty też- odpowiedziała jej Ruda- jednak czegoś mi tu brakuje- przyjrzała się jej od stóp do głów i wyjęła różyczkę. Wymierzyła nią w Hermionę i wypowiedziała krótkie zaklęcie. Już chwilę później jej włosy ułożone były w luźnego koczka, a kosmyki spływały po obu stronach jej twarzy- Teraz o wiele lepiej.
-Dziękuję- zdążyła jej tylko odpowiedzieć, bo już za chwilę została pociągnięta do drzwi.
-Jesteśmy spóźnione!- krzyknęła Ginny.
Na dworze była już typowo jesienna pogoda. Ciepłe powietrze stopniowo psuły zimne powiemy wiatru. Hermiona żałowała, że nie wzięła żadnego szalika, ale Ginny tak bardzo się upierała, by tego nie robiła. Czuła się jak głupia, spacerując w kółko, raz po raz pocierając rękami. Czekała już od dobrych dwudziestu minut, ale Danna nie było widać nigdzie. Z minuty na minutę traciła dobry humor i entuzjazm, tak bardzo wyczekiwała tego spotkania, a teraz nie przychodzi. To nie było w jego stylu. Zażenowana usiadła na ogromnym kamieniu, chciała dać mu tę ostatnią szansę, uparcie twierdziła, że na pewno mu coś wypadło. Po kilkunastu minutach zdenerwowana, przemarznięta i zła na siebie ruszyła w kierunku wieży astronomicznej. Lubiła tam przesiadywać w smutne dni, często zostawiała tam smutki i żale, płakała lub pisała listy. Pokonując małe schodki na myśl przyszła jej Ginny, która najprawdopodobniej spędza teraz najlepsze momenty życia w towarzystwie jakiegoś wysokiego bruneta, o Harrym, który z pewnością nieźle się bawi razem z Jade i nawet o Ronie, który może w spokoju odrobić sobie lekcje i położyć się wcześniej spać. Miła pretensje do losu, że zgotował jej tak niemiłą przygodę, akurat w dniu jej urodzin. Usiadła na kamiennej posadzce, wyjęła z kieszeni ukryte lusterko i pogrążyła się w myślach.
-Nie dotrzymałaś słowa- usłyszała głos gdzieś niedaleko jej. Wzdrygnęła się nieznacznie i zaczęła rozglądać po pomieszczeniu. W zupełnej ciemności nie zauważyła jednak nikogo.
-Obiecałaś, że nie spędzisz w moim towarzystwie ani minuty, a jednak siedzimy już tu dokładnie minutę i czternaście sekund.- tym razem usłyszała też kroki, a po chwili ujrzała wyłaniającą się z ciemności wysoką sylwetkę chłopaka.
-Gdybym wiedziała, że tu jesteś, nie spojrzałabym nawet w tę stronę. –wstała i już miała kierowała się do wyjścia, kiedy złapał ją za rękę.
-Znowu tchórzysz? Gryfonii i ich odwaga. –prychnął i puścił jej ramię. Zatrzymała się i stała odwrócona do niego plecami, wzięła głęboki wdech, żeby znowu nie wybuchnąć.
-Znowu obrażasz Gryfonów- wyszeptała
-Oj Granger, Granger, a ty znowu przynudzasz- odpowiedział jej sarkastycznym tonem
-A tak właściwie co tu robisz, nie zostałeś zaproszony na swoją własną imprezę? –odwróciła się i popatrzyła w jego stalowe oczy, zmuszając się do szyderczego uśmiechu.
-Ja w przeciwieństwie do ciebie nie poszedłem na nią z własnego wyboru. Nie mam zamiaru bawić się z bandą kretynów z Gryffindoru czy Revenclowu. Ale ty chyba nie miałaś wyboru, nikt nie zaprasza kujonek, nudziar i brzydkich dziewczyn. A zdaje się, ze ty łączysz wszystkie te cechy. –również przybrał sarkastyczny ton. Doskonale wiedział jak się na kimś odegrać, kiedy chciał potrafił być bardzo nieprzyjemny. Zabolały ją te słowa. Cała złość dzisiejszego wieczoru skumulowała się w jedno, na niedomiar złego musiała natknąć się właśnie na niego. Nie wytrzymała i zamiast potoku gorzkich słów, które głuchym echem odbijały się jej w duchu, poleciały tylko łzy goryczy i bezsilności. Chciała jak najszybciej stamtąd uciec, nie oglądać już jego, ani nikogo innego, chciała być sama, ale zagrodził jej schody, uniemożliwiając wyjście. Cofnęła się kilka kroków i usiadła z powrotem na ziemi, otarła łzy, by nie dać mu satysfakcji, za wszelką cenę chciała być silna. Nie wiedziała nawet, ze jego też to przerosło. Wszystko byłoby dobrze, ale ona się rozpłakała, nie potrafił reagować w takich sytuacjach. Spanikował i sam nie wiedział dlaczego usiadł koło niej, na ziemnej podłodze w zupełnej ciszy. Nie żałował tego co powiedział, bo było to szczere, nie było mu przykro, bo to nie w jego stylu, nie miał zamiaru jej przepraszać, bo nie sądził, aby na to zasłużyła, a jednak coś mu kazało jej nie zostawiać.
-Wszystkiego najlepszego – powiedział obojętnym, zimnym jak lód tonem. Odwróciła głowę i popatrzyła na niego pytającym wzrokiem. –po prostu nie każdy jest ślepy tak jak Wieprzlej czy Potter.
-Ale skąd?- nie miała zamiaru się do niego odzywać, ale ciekawość zwyciężyła
-Widziałem list, widziałem jak Ginny wznosiła toast sokiem winogronowym, widziałem jak Clara Defox cię przytula, widziałem, że Ron nawet nie spojrzał, widziałem jak Potter rzucił tylko krótkie ‘cześć’ i widziałem jak…- przerwał w pół zdania sam nie wierząc w swoje słowa. Nie miał pojęcia po co jej to mówi, ale jeszcze bardziej zaniepokoił go fakt, że tak dużo wie. Nie zdawał sobie sprawy, że nieświadomie śledził każdy jej ruch, gest i słowo. Zdawało się, że też była tym zaskoczona.- Ślizgoni słyną ze swego sprytu i inteligencji, a więc nie ma co się dziwić- szybko wypowiedział sprostowanie, nienaturalnie sztucznym tonem. Popatrzyła na niego przenikliwie, ale nic nie dało się odczytać z jego oczu, zobaczyła tylko ciemność.
-Dziękuję- wyszeptała i znowu zawiesiła wzrok, spoglądając tym razem na lusterko.
-Znowu je masz?- zapytał i nie czekając na odpowiedź, wyrwał jej z ręki. Przejechał swoimi smukłymi palcami po ozdobnych kamieniach i spróbował otworzyć klamrę. Widząc jego bezskuteczne starania, Gryfonka pozwoliła sobie na mały drwiący uśmiech. W głębi duszy jednak sama zastanawiała się jak to właściwie działa, dlaczego sama nie może tego otworzyć, dlaczego Ron nie mógł, dlaczego tylko z Malfoy’em jej się udało i to dwa razy. Co kryło to tajemnicze lusterko. Bardzo kusiło ją, by dowiedzieć się prawdy, ale nie kosztem spędzania czasu z tym ohydnym Ślizgonem.
-Może już nie być ku temu okazji. Zastanów się-  tylko ten ostatni raz. Ale to Malfoy! – w głowie kołatały jej się różne myśli, ale upór wziął górę nad uprzedzeniami.
-Musimy to otworzyć razem- przybrała ostry ton.
-Nie jestem na rozkazy- odpowiedział jej podobnie. Zrobiła głęboki wdech i dotknęła ręką przedmiotu. Stało się tak ja przypuszczała. Znowu to samo uczucie- radość, euforia, szczęście niemalże płynące przez ich żyły. Lusterko znów otworzyło się na dwie części, odsłaniając wyryte litery. Tym razem poznała, że to runy, jednak nim zdążyła je odczytać, Mlafoy szarpnął się, wypuszczając je z rąk. Ani jedno, ani drugie nie powiedziało już nic więcej. Hermiona gwałtownie podniosła się z miejsca, nie mogła już dłużej znieść grobowej ciszy i myśli rozsadzających jej głowę. Ślizgon również siedział na pozór spokojny, wewnątrz jednak szalały w nim najróżniejsze pytania. Chciał się dowiedzieć co właściwie siedzi w tym cholernym lusterku. Skąd Granger je ma. I dlaczego reaguje na wszystko tak gwałtownie. Czuł, że stracił kontrolę, nie poznawał już siebie i swojego otoczenia. Dawniej Książę Slytherinu, największy przystojniak w szkole, dziś tylko robił dobrą minę do złej gry. Jak nisko upadł, że siedzi w Wieży Astronomicznej razem z tą głupią kujonką. Miał już dość udawania, wymuszonych uśmiechów, przyjaźni z Gryfonami. Nie mógł już patrzeć jak czystokrwiści czarodzieje domu Salaraza dobrowolnie bratają się z Potterem, Wieprzlejem i jego świtą. Gdyby to od niego zależało nigdy nawet by nie dotknął tej Rudej wiewiórki. Ale on nie miał wyboru, stracił panowanie nad sowim życiem do tego stopnia, że dzisiaj mało co nie puściły mu nerwy przy szlamowatej Granger. Nienawidził ich wszystkich z czystym sercem, a teraz poczuł ukłucie żalu, że odchodzi. Zobaczył jej puszyste włosy stopniowo oddalające się w kierunku zamku i powiedział sam do siebie:
-To się leczy Draco... Najlepiej butelką Ognistej…



29 komentarzy:

  1. No nie ale Draco jest chamski w tym rozdziale. Biedna Hermiona. Czekam na rozwinięcie co do tego lusterka jestem bardzo ale to bardzo ciekawa co z tego wyniknie :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! Czekam na kolejny i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na wstępie chciałam podziękować za dedykację, jesteś kochana! <3
    No w końcu rozdział i do tego taki długi, lepiej być nie mogło! I ile akcji :3
    Draco taki cham, ale Malfoy bez tej dozy Malfoy'a, to nie Malfoy! :D
    No i w końcu zaczęły się jakieś sceny Dramione, tak bardzo się cieszę :)
    List był taki miły i ogólnie urodziny! Cudo po prostu!
    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością, tylko oby nie za długo, bo będę gryźć i kopać! <3
    Pozdrawiam!
    ~Mary!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahaha dobrze nie będziesz długo czekać! ;)

      Usuń
  4. Nie mam chyba nastroju do pisania długich, wymyślnych komentarzy za co przepraszam. Nie mam pojęcia jak napisać to co chciałabym Ci powiedzieć. W jaki sposób przedstawić to, co siedzi w mojej głowie?
    Rozdział był wspaniały. Malfoy w nim był taki "Malfojowaty" <3. Wydaje mi się, że cały rozdział skupia się na ich relacjach. Na tym, jak to teraz wygląda. W jaki sposób rozmawia książę Slytherinu ze znienawidzoną przez siebie szlamą.
    Kiedy Draco powiedział "Nie dotrzymałaś słowa" nie mogłam powstrzymać uśmiechu ;-). Zbudowałaś cudowny nastój.
    Mówiłam, że będzie krótko. Więc na koniec: który fragment podobał mi się najbardziej? Musiałabym skopiować cały rozdział i go tutaj wkleić, żeby uchwycić właśnie te ulubione momenty :-*
    Przesyłam wenę i buziaki :-*
    Laxus
    P.S. To słodkie, że Hermiona stwierdziła, że będzie tęsknić za wspólnym przygotowywaniem eliksiru z Blaise'm <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam Cię, wiesz? Twoje komentarze to numer jeden dla mnie! A wena rośnie i rośnie! Jesteś przemiła, dziękuję :*

      Usuń
  5. Cudowny rozdział jak każdy poprzedni zresztą. ;) Kończą mi się już pomysły co mam pisać w komentarzach. ;P
    Buziaki
    Bells :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystarczy nawet zwykła kropka, wykrzyknik czy krótkie słowo, jakkolwiek znak, że jesteś, że czytasz. Naprawdę dziękuję :*

      Usuń
  6. Ach! ach, ach, ach <3 brak mi słów... czyżby to już pomału? Wyczuwam w jego złośliwościach jakąś dobrze wróżącą nutkę, ale nie wiem, czy to nie przypadkiem moja wyobraźnia :P Co tu dużo mówić, cudeńko! Także znów czekam :)
    Pozdrawiam, R. ;* (needyoudramione.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak zwykle, wyśmienity rozdział. Na wstępie przepraszam za wszystkie literówki, ale nie jestem na moim laptopie i nie umiem pisać xD
    Grr... Malfoy wszystko zepsuł. Ciekawe co pisało na tym lusterku. Czyżby prezent od Ginny pomoże je rozszyfrować? :D
    A Dann pewnie bawił się n imprezie u Ślizgonów :v Swoją drogą, ciekawe, dlaczego Draco tam nie poszedł. Ogólnie, lubię złośliwego Malfoya ^^ Jego ;Wszystkiego najlepzego' było wspaniałe. Takie... no... Malfoyowe po prostu ♥
    No i jeszcze sytuacja z McGonagall i Lavelim. Przeczuwam, że ten wątek mi się spodoba. I to bardzo! Strasznie intryguje mnie, o co w tym wszystkim chodzi. Mam nadzieję, że 'pociągniesz' tę sprawę w następnym rozdziale. Chociaż odrobinkę błagam! ♥
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Mrs Black

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie i to na pewno, to jeden z najważniejszych elementów mojego opowiadania! ;) Dziękuję serdecznie za komentarz!

      Usuń
  8. Rozdział intrygujący, a do tego długi - czyli to, co tygryski lubią najbardziej. <3
    Muszę przyznać, że te złośliwości ze strony Malfoy'a są cudowne. Zawierają zawsze trochę szczerości i jakiejś sympatii, nawet jeśli nie była zamierzona. To i tak wielki wyczyn jak na niego, bo ciągle musi się borykać ze swoimi emocjami i pomieszanym światopoglądem. Widać, że nie potrafi pogodzić się z taką rzeczywistością, w jakiej przyszło mu żyć, ale coś czuję, że zacznie powoli zmieniać zdanie.
    Scena na wieży była mega. <3
    Draco nawet mimo swojej ignorancji pokazał się z tej trochę lepszej strony, bo jako jeden z nielicznych złożył Hermionie życzenia i jeszcze nieświadomie się wygadał, że tak naprawdę to wciąż ją obserwuje! Według mnie ten moment był na swój sposób magiczny, czuję w kościach, że to był swego rodzaju przełom. Nie twierdzę, że zaczną się od razu uwielbiać, ale jakiś tam postęp jest.
    Trochę mi szkoda Hermiony, bo jednak nikt nie chciałby zostać tak potraktowanym w swoje urodziny, ale przecież nie ma tego złego, prawda?
    Wątek z lusterkiem i tym, co jest na nim wyryte po rz kolejny zaciekawił mnie do tego stopnia, że ledwo mogę usiedzieć. Myślę, że skoro znajdują się na nim runy, to prezent od Ginny nie był taki całkiem przypadkowy... :D
    List od mamy Hermiony mnie autentycznie wzruszył. Pociągam nosem do tej pory! Był taki uczuciowy i emocjonalny, lubię takie rzeczy, zwłaszcza, że jestem ogromnie wrażliwa, dlatego masz u mnie kolejnego mega plusa za to!
    No i rzecz jasna ciekawi mnie bardzo dlaczego McGonagall tak dziwnie się zachowuje? Mam złe przeczucia i wydaje mi się, że to profesor Granger macza w tym palce. Może rzucił na nią jakiś urok? Do tego ten mały Laveli, który według Malfoy'a nigdy nie kłamie, a jestem skłonna twierdzić, że skoro już on ma o nim takie zdanie, to tak musi być.
    Znowu rzuciłaś mnie na głęboką wodę, znowu siedząc na nocnej zmianie w pracy będę się zastanawiać co dalej... Ale lubię to, tak bardzo, bardzo. :*

    Ściskam mocno,
    Silje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz jak mi miło. Aż chce się pisać i pisać! Dziękuję i to bardzo! :*

      Usuń
  9. Jak na razie to chyba mój ulubiony rozdział <3 Wcale nie mam ci za złe, że trochę przyśpieszyłaś, jak dla mnie koniec był genialny <3
    Zaciekawił mnie wątek z tym chłopczykiem ;) zapomniałam imienia ;) mam nadzieję, że to coś większego ;)
    Jestem też ciekawa dlaczego Dann wystawił Hermionę :/ Nie ładnie tak robić dziewczynom a szczególnie tym, które mają urodziny :( nawet jeśli on o tym nie wiedział :P Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału :)
    Życzę weny i pozdrawiam :)

    Maggie Z.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana! Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję :*

      Usuń
  10. Rozdział genialny! Ciekawe co sie stało ze Dann wystawił Hermione i nawet nie złożył jej życzeń?! Całe to opowiadanie tak mnie pochłonęło! I chciałam Cię pochwalić ze tytuły są idealne! Jak Ty to robisz?
    Pozdrawiam i życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, naprawdę? Ja zawsze mam problem z tytułami. Mam napisany cały rozdział i wstawiam pół godziny później, bo nie wiem jaki dać tytuł :D
      Ale bardzo mi miło :*

      Usuń
  11. Pięknie się dzieje pięknie... <33

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział cudo, tyyyyle się dzieje! Mega <3333 Już powoli jest dramione, ale takiego niedostępnego Draco najbardziej kocham! Oby to trwało jak najdłużej :)
    Roszpunka

    OdpowiedzUsuń
  13. Zawsze kochałam Dramione, ale coś czuję, że dzięki Twojemu blogowi pokocham jeszcze bardziej <3
    Piszesz na prawdę świetnie, bardzo szybko się czyta, bez żadnych trudności.
    Jestem zachwycona! Tak bardzo podoba mi się ich relacja :D Jest taka... Taka... No jakby sama ciocia Rowling to pisała :D
    Cud, miód, malina, że tak się wyrażę :3
    Informuj mnie koniecznie, no i...
    Chciałabym cię jeszcze zaprosić na mojego bloga. Nie wiem czy Ci się spodoba, bo to nie żadne ff, całkiem moja historia wypełniona tajemnicą, aniołami i demonami. Mam nadzieję, że odwiedzisz mojego bloga, skomentujesz, napiszesz co powinnam poprawić, na co zwrócić uwagę podczas pisania kolejnych rozdziałów.
    Serdecznie zapraszam jak już pisałam i czekam na kolejny rozdział!
    http://every-angel-has-its-own-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi powitać nową czytelniczkę, mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej! Oczywiście będę informować i oczywiście wpadnę! :*

      Usuń
  14. Szczerze mówiąc czytałam dużo blogów o tematyce Dramione. Zwykle motywy sie powtarzały i wszystko tak szybko się działo, że po którymś rozdziale była wielka miłość. U Ciebie jest wszystko stopniowo, a ta sprawa z lusterkiem jest niezwykła. Naprawdę genialnie piszesz <3
    Serdecznie zapraszamy wraz z Magdą na naszego bloga ;) Wprawdzie zaczynamy, ale co tam :) http://mm-company.blogspot.com/
    Monika ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję i dodaję bloga do zakładki 'do przeczytania' :)

      Usuń
  15. Jesteś mega mega mega... GENIALNA :* <3
    Normalnie kocham Ciebie i tego bloga - to moja świętość *.*
    ~Mudblood

    OdpowiedzUsuń
  16. Ech a już miałam nadzieję na coś więcej ;) Kocham i nienawidzę twojego Malfoya ;)

    OdpowiedzUsuń