W końcu jestem. Przepraszam na nieobecność. Mam nadzieję, ze się nie gniewacie i że czekacie. W nagrodę rozdział trochę dłuższy. Ogólnie jestem zadowolona, chociaż wy pewnie powiecie, że wszystko dzieje się na szybko, ale już za długo ciągnęłam, musimy przyspieszyć!
Rozdział dedykuje mojej kochanej Mary Alice, dzięki której ten blog jeszcze istnieje!
Zapraszam na jej bloga!
-Nigdy- odpowiedziała ostro, nadal dumnie wpatrując
się w jego stalowe oczy. I tym razem poczuła zapach ambry przytłumiony świeżą
nutą frezji.
-Nikt cię nie uratuje Granger. Jesteś tu sama,
całkiem sama. Nie ma Pottera, Weasleyó'wny ani pustego Wieprzleja… mogę z tobą
zrobić co tylko zechcę. –Malfoy mówił nienaturalnie wolnym tempem, w ten
sposób, aby każde słowo odpowiednio zaakcentować. Hermionie jego słowa wydały
się co najmniej dziwne, brzmiały jak
wyznanie prawdziwego szaleńca. Sama do końca nie wiedziała o co właściwie mu
chodziło, chciał ją tylko nastraszyć, czy może naprawdę planuje jej coś zrobić.
I chociaż to do niego nie podobne, dla Ślizgonów nie ma rzeczy niemożliwych.
-Próbujesz mnie zastraszyć?- zapytała pokpiwająco i
energicznie wyrwała podbródek z jego dłoni. Odeszła kilka kroków by kontynuować
przygotowywanie eliksiru, jednak Malfoy nienawidził jak się go ignorowało.
-Nikt cię nie nauczył dobrych manier?- starał się
mówić spokojnie, ale co raz trudniej mu to przychodziło.’ Mała, głupia Granger’
drażniła go najbardziej ze wszystkich.
-Ty mnie chcesz uczyć? Daruj sobie. –nadal stała
odwrócona do niego plecami, siekała korzonki i mieszała wywar, tylko po to, by
choć na chwilę odegnać swoje myśli, które tak uparcie krążyły wokół stalowych
oczu.
-Nie udawaj aroganckiej, bo od tego to ja tutaj
jestem. Każdy dobrze wie jaka słodka, miła i grzeczna jesteś. Aż mnie mdli od
takich osób jak ty. –nie dawał za wygraną, chciał ją sprowokować, jeszcze raz
spojrzeć w jej oczy, nie bardzo wiedział o co to robi, ale to pragnienie było
silniejsze od niego.
-Posłuchaj mnie!- odwróciła się przodem i zaczęła
mówić na tyle głośno, aby każde jedno słowo do niego dotarło- Wcale mi się nie
uśmiecha siedzenie z tobą w jednym pokoju. Wcale sobie tego nie życzyłam. Nie
wiem gdzie jest i co robi ten cholerny Zabini, ale jak go spotkam to obiecuję,
że go zabiję. A więc daj mi spokój, pozwól dokończyć eliksir i nie wchodź mi
więcej w drogę, bo nie mam zamiaru cały wieczór się z tobą użerać! –ostatnie
zdanie niemal wykrzyczała mu w twarz. Jednak nawet to nie pomogło, on wciąż
miał na sobie drwiący uśmieszek i pogardę w oczach. Gdy skończyła mówić
podszedł do niej powoli, zaczął się nachylać. Gryfonka nawet nie zaprotestowała,
stała jak wryta, nie mogąc wykonać żadnego ruchu, nie bardzo wiedziała co za
chwilę się zdarzy. Malfoy przysunął swe chłodne usta do jej ucha i wyszeptał:
-Jesteś żałosna- I odszedł pozostawiając ją
kompletnie zdezorientowaną. Nie chciała dać po sobie poznać, jak bardzo ją
zahipnotyzował, dlatego szybko zabrała się do pracy. Rzuciła mu najbardziej
pogardliwe spojrzenie do jakiego była się w stanie zmusić i dodała ostatnia
porcję płatków Kwiatu jednej nocy.
-Tęskniliście? –do pokoju wparował jak zwykle pełen
uśmiechu i euforii Blaise.
-Będzie ciekawie- wyszeptał Draco nie odrywając
wzroku znad książki.
-Gdzie ty byłeś? –Hermiona od razu przeszła do
ataku.
-Ależ kochanie, spokojnie, nie zdradzam cię, możesz
być spokojna!- gromy w oczach Gryfonki najwidoczniej nie zrobiły na nim
wrażenia, bo uśmiech nie zszedł mu z twarzy.
-Przestań się wygłupiać! Bądź chociaż raz poważny!-
dziewczyna aż poczerwieniała ze złości, była wściekła na Blaise’a. Nie dość, że
zostawił ją po raz drugi, to w dodatku tym razem nie samą, ale z Malfoy’em. W
tym momencie nie była już pewna, czy ocena z eliksirów jest naprawdę warta
takiego poświęcenia.
-Nie złość się, to może zaszkodzić naszemu dziecku!
-Bliasie Zabini! –podniosła głos do tego stopnia, że
z pewnością słyszał ją teraz każdy uczeń Slytherinu- obiecuję ci, że…-
przerwało jej natarczywe pukanie do drzwi. Popatrzyła nienawistnym wzrokiem w
tamtą stronę i zobaczyła małego blondwłosego chłopczyka wślizgującego się do ich pokoju. Nie mogła
się oprzeć wrażeniu, że wyglądał jak mały Malfoy. Jasne włosy, niebieskie oczy,
blada cera. Nie potrafiła krzyczeć w obecności tak słodkiego dziecka.
-Co znowu Laveli? –Bliase odezwał się jak pierwszy.
-Ja… przepraszam, ale pani profesor McGonagall
pilnie prosi do siebie Malfoy’a i prosiła, by zawiadomić drugą prefekt naczelną
z Gryffindoru.
-Dla ciebie, pan Malfoy! - rozległ się ostry głos
spod ściany. Chłopiec nazwany ‘Laveli’ zwiesił posępnie głowę. Hermiona
obrzuciła go jadowitym spojrzeniem, nie rozumiała jak można być takim niemiłym,
dla kogoś tak uroczego.
-Dziękujemy ci za wiadomość, zaraz się u niej
stawimy. –odpowiedziała najserdeczniej jak tylko umiała i posłała mu szczery
uśmiech. Młody Ślizgon w mgnieniu oka zniknął za drzwiami. A Gryfonka ruszyła
w ślad za nim.
-Zaraz, zaraz! Nie tak szybko! A czyje złote rączki
przygotują eliksir? –Zabini nie pozwolił jej wyjść.
-Wszystko jest już gotowe, posprzątasz sam, a teraz pozwolisz
mi odejść- Hermiona prawie całkiem zapomniała już o złości na Ślizgona, teraz
miała ważniejsze sprawy na głowie. Pragnęła jak najszybciej opuścić te
przeklęte lochy i w końcu dowiedzieć się co ma im do powiedzenia McGonagall.
-Nie zatrzymuj jej, przecież na wzmiankę o tym, że
jakiś nauczyciel jej potrzebuję, aż oczy jej się zaświeciły. To najlepsze co
może sobie wymarzyć kujona, wieczór w gabinecie dyrektorki. –Malfoy wciąż nie
odrywając oczu znad książki rzucił kąśliwe uwagi. Pomimo tego, że chciał
zobaczyć reakcję Gryfonki, nie uległ i nie popatrzył w jej kierunku.
-O ile się nie mylę ty też powinieneś iść tam razem
ze mną- kontynuowała tak, jakby nie słyszała jego wcześniejszych słów- I dobrze
radzę ci tak zrobić.
-Masz zamiar się poskarżyć, czy odjąć punkty mojemu
domowi? Granger w jakim ty świecie żyjesz?- ciągnął swoim charakterystycznym
głosem. Hermiona coraz bardziej rumieniła się ze zdenerwowania, nie planowała
się z nim kłócić, ale skoro nie da się inaczej.
-Dobrze już moja ty tygrysico, leć już. Bo przecież
nie wypada się spóźniać- wtrącił się Blaise, aby zapobiec kolejnej awanturze,
spojrzał przymilnym wzrokiem na Gryfonkę, ponaglając ją nieustannie. Hermiona
tylko znacząco przewróciła oczami, zignorowała słowa Ślizgona i udała się w
kierunku wyjścia.
-Ty też mój książę!- usłyszała za sobą ten sam głos,
tylko nieco bardziej stanowczy. –Opiekuj się nią!
-Chyba żartujesz…- rzucił ironicznie Draco i
mozolnie podniósł się z łóżka. Zanim odłożył książkę na miejsce, przeczesał włosy
i poprawił krawat w barwach Slytherinu, Granger była już w połowie drogi do
dawnego gabinetu Dumbledore’a. Dogonił
ją dopiero przy ostatnich schodach, jednak nie zaszczycił nawet spojrzeń. Szli
w całkowitej ciszy pokonując kolejne stopnie, Dotarli do posągu chimery i Hermiona podała hasło
przerywając milczenie. Draco zdawał się być tym zaskoczony albo po prostu jej się
zdawało. Z jego kamiennej twarzy nie dało odczytać się żadnej emocji, mimo
wszystko była pewna, że przez jedną chwilę, ułamek sekundy ustach pojawił mu się lekki uśmiech. Gdy zakończyli męczącą
wspinaczkę i stanęli przed drzwiami gabinetu, Ślizgon odezwał się po raz
pierwszy.
-Czyń swoją powinność, przecież wiem, że chcesz!
–gdyby nie to, że głos należał do Malfoy’a mogłaby go uznać to za przejaw
dobroci, jednak doskonale zdała sobie sprawę, że to tylko kolejna z jego kpin.
Nie zważając na użyty sarkazm podeszła do drzwi i zapukała. Nie musieli długo
czekać, gdyż już chwilę potem stanęła przed nimi nowa pani dyrektor ubrana w
ciemnoniebieski szlafrok.
-Tak, słucham? –zapytała lekko zmieszana, jej głos
świadczył o tym, że musiała dopiero wstać z łóżka.
-Wzywała nas pani. –Hermiona starała się
odpowiedzieć kulturalnie, jednak sama była nie mniej zdezorientowana niż była
nauczycielka.
-Nic podobnego- McGonagall popatrzyła się na nich
badawczo, jakby chciała przekonać się, czy to na pewno nie jest żart.
-Ale niejaki Laveli przekazał nam wiadomość od pani
dyrektor i mówił, że pilnie potrzebuje pani obu prefektów naczelnych.
–wyrecytowała szybko Gryfonka, kątem oka zerkając na Malfoy’a. Ten stał z
założonymi rękami, wydawał się znudzony całą sytuacją.
-Nie panno Granger, wydaje mi się, że niejaki
Laveli, was oszukał, przyślijcie go do mnie jutro, zajmę się tym. A teraz
proszę do swoich dormitoriów, jest już bardzo późno. –odpowiedziała im
dyrektorka i zamknęła drzwi przez nosem tak szybko, że nawet nie zdążyli życzyć
jej dobrej nocy. Draco nie czekając na dziewczynę ruszył przodem po kamiennych
schodach.
-Albo to jakiś głupi żart albo z profesor McGonagall
dzieje się coś złego. –wyszeptała skonsternowana Hermiona bardziej do siebie
niż do niego.
-Laveli nie kłamie- odpowiedział jej głos z dołu
schodów. Ruszyła za nim, obrzucając jeszcze złośliwym spojrzeniem ogromne drzwi
gabinetu. W środku aż się gotowała, była wściekła na siebie, swoją naiwność i
przede wszystkim na tego małego Ślizgona, który przez moment wydał jej się taki
słodki.
-Nie, ale za to bardzo dobrze oszukuje- duma nie
pozwalała jej przyjąć do świadomości tej drugiej opcji. Mimo, że to nie
pierwszy raz, kiedy dyrektorka zachowuje się dziwnie, to i tak wciąż uparcie
wierzyła, że padła ofiarą mało śmiesznego żartu.
-Laveli nie kłamie- usłyszała jeszcze raz, tym razem
bardziej stanowczym głosem. Zeszła jeszcze parę stopni w dół i ujrzała Malfoy’a
stojącego naprzeciw niej z miną niewróżącą niczego dobrego.
-A co może żartował? Mnie to nie bawi!- założyła
ręce na biodra przyjmując bojową pozycję, nie miała zamiaru łatwo odpuścić,
musiała zademonstrować jak bardzo jest wściekła.
-Jeszcze raz ci powtarzam, że Laveli nie kłamie-
Draco również uparcie obstawał przy swoim.
-Ahh tak wy Ślizgoni, macie swój honor. No tak,
przecież nigdy nie posunęlibyście się do czegoś tak okrutnego. –pokpiwała
Gryfonka. To zdecydowanie nie spodobało się Malfoy’owi. Nie był przyzwyczajony
do tego, że ktoś mu się przeciwstawia. Od dziecka miał cały świat położony u
swych stóp, miał miotłę taką jak chciał, dostawał taki prezent na jaki miał
ochotę, każda dziewczyna była jego, jednak nie tym razem, nie ona. Granger była
inna. Była po prostu bardziej irytująca…
-Nie obrażaj Ślizgonów! – jeszcze bardziej podniósł
głos. –Podobno jesteś taka inteligentna, a nie rozumiesz sensu trzech prostych
słów, Laveli nie kłamie- powtórzył po raz czwarty- on nigdy nie kłamie. To
najbardziej honorowy człowiek jakiego znam, wiem, że można na nim polegać!
-Nie obrażaj Gryfonów- odrzekła najbardziej
lekceważąco jak tylko potrafiła, zignorowała jego słowa, chciała go zdenerwować
jeszcze bardziej, tak bardzo to lubiła.
-Jesteś żałosna- prychnął i podszedł do niej kilka
kroków- naprawdę nie mogę uwierzyć, że ktoś dobrowolnie chce z tobą spędzać czas.
-Przeginasz! –przybrała bardziej poważny ton.
-Ojej biedna panna Granger poczuła się urażona,
wybacz, ale ja nie jestem pustym Gryfonem i nie mam zamiaru znosić twoich
humorków. –stalowe oczy groźnie
świdrowały jej postać, a na jego
ustach malował się ironiczny uśmiech. Hermiona cała zawrzała, miała już dosyć
tego Ślizgona i jego ciętego języka. Stanowczo przesadzał.
-Nikt ci nie każe tu stać- wykrzyczała mu w twarz-
myślisz, że dla mnie to jest przyjemność ciągłe użeranie się z tobą? Obiecuję
ci, że od tej pory nie spędzisz w moim towarzystwie ani minuty!- dokończyła i
odeszła. Malfoy raczej nie przejął się jej słowami, jej głos i postawa, które
miały udawać wzburzenie, w rzeczywistości
tylko go śmieszyły. Złość i gniew nie pasowały do jej spokojnej twarzy.
Ruszył zaraz za nią i udał się do swojego dormitorium, jedyne czego teraz
potrzebował to rozmowa z Blaise’em na temat McGonagall.
Dni mijały, a Gryfonka dotrzymywała obietnicy
złożonej sobie i pewnemu Ślizgonowi. Chociaż przychodziło jej to wyjątkowo
ciężko, ponieważ z niewiadomych przyczyn wpadali na siebie średnio trzy razy
dziennie, tak jak przyrzekała nie spędzili sami ze sobą nawet minuty. Zamiast
tego spotykała się z Dannem, w wolnych chwilach wybierała się do Hagrida razem
z Harrym, czy przesiadywała w bibliotece. Razem z Ginny coraz rzadziej płakały
i narzekały, na ich twarzach gościło więcej uśmiechów, częściej też wychodziły
ze swojego dormitorium. Zdawało się, że
wszystko powoli wraca do normy, gdyby nie to, że Jade i Harry wraz z każdą nową
lekcją dogadują się lepiej, Weasley’ówna zupełnie zapomniałaby o problemach.
Ron nadal przesiadywał sam, do tej pory nie zdecydował się na przeprosiny,
dlatego każdą wolną chwilę spędzał w towarzystwie młodszych kolegów, z którymi
rozmawiał tylko i wyłącznie o quidditchu. Przygotowywanie eliksirów dobiegało
już końca, a wraz z nim chwilowe zawieszenie broni między Hermioną i
Ślizgonami, a raczej Hermioną i Blaise’em. I chociaż ona cieszyła się, że już
wkrótce będzie mogła pracować w spokoju, bez ciągłej paplainy Zabiniego, w
głębi duszy przyzwyczaiła się do jego towarzystwa. Zawsze obsypywał ją milionem
komplementów, opowiadał śmieszne żarty, poprawiając jej w ten sposób humor.
W ten sposób zbliżał się koniec trzeciego tygodnia
szkoły, wraz z nim urodziny Hermiony. W piątek tuż po przebudzeniu zastała
Ginny z wielkim pudłem zapakowanym w kolorowy papier.
-Wszystkiego najlepszego Hermiono! –Ruda krzyknęła
tak głośno, że Parvati aż podskoczyła, złożyła przyjaciółce serdeczne życzenia
i podała prezent. –No otwórz!
-Dziękuję- Hermiona aż promieniała z radości, lubiła
niespodzianki, jednak jeszcze bardziej liczyły się dla niej słowa płynące
prosto z serca. Zaczęła rozpakowywać ozdobny papier i otworzyła pudełko. W
środku leżała ogromna książka z wyrytym na okładce tytułem ‘Runy- tajemnice
nieodkryte’.
-Jesteś cudowna! –rzuciła się na Weasley’ównę
przytulając ją ile sił. Pragnęła dostać tą książkę już od dawna, jednak na
świecie pozostało już tylko kilkanaście bardzo cennych egzemplarzy. Nadal nie
mogła uwierzyć w swoje szczęście. –Ale… ale jak? –zdołała wreszcie wydusić
-Wiesz Percy ma teraz dość spore znajomości, nie
było problemu by ją dla ciebie zdobyć- Ginny starała się być skromna, ale w
głębi duszy cieszyła się na równi z przyjaciółką.
-Jeszcze raz ci dziękuję, jesteś niesamowita,
podziękuj ode mnie Percy’emu.- Hermionie uśmiech nie schodził z twarzy
-Dobrze już dobrze, leć się ubierać, bo nie zdążymy
na śniadanie- ponaglała ją Ruda. Obie dziewczyny cbyły gotowe szybciej niż
zwykle. Zeszły do Wielkiej Sali, w której znajdowało się tylko kilkanaście
osób. Hermiona odruchowo spojrzała na stół Ślizgonów i przez ułamek sekundy jej
oczy napotkały stalowy wzrok Dracona Malfoy’a. Na moment ogarnął ją
przeszywający chłód płynący z jego zimnego spojrzenia, oprzytomniała dopiero,
gdy Ginny pociągnęła ją za rękę.
-Co jest? –zapytała, jednak nie doczekała się
odpowiedzi. Zajęły wolne miejsca i w milczeniu zaczęły nakładać sobie
jajecznicy na talerze.
-Co to było?- Ruda nie dawała spokoju, ale i tym
razem Hermiona nie wiedziała co jej odpowiedzieć. Wielka Sala zaczęła się
zapełniać, a po chwili przyleciała poranna poczta. Oprócz Proroka Codziennego dostała
jeszcze jeden list, zaadresowany schludnym pismem i przyniesiony przez jasną
płomykówkę. Nie musiała czytać nadawcy, doskonale wiedziała, że był to list od
jej rodziców, dostawała taki na każdym roku w dniu jej urodzin. Schowała
kopertę do torby i zajęła się przeglądaniem gazety. Po skończonym śniadaniu i
krótkiej wymianie zdań z przyjaciółką, pospiesznie opuściła salę, by jak
najszybciej znaleźć się w ustronnym miejscu i móc przeczytać list. W drzwiach
minęła się z promiennym uśmiechem Danna, jednak nie miała czasu na
konfrontację, zbyła go słowami ‘Zobaczymy się na drugiej lekcji’ i popędziła do
dormitorium. W środku nie było nikogo, Parvati najwidoczniej musiała już dawno
skończyć swój poranny rytuał w łazience. Zajęła miejsce na fotelu i rozpakowała
kopertę.
Kochana
Hermiono,
Dzisiaj
w dniu Twoich osiemnastych urodzin uświadomiłam sobie, że przestajesz już być
dzieckiem , choć dla mnie na zawsze zostaniesz moją małą córeczkę, która
zrywała w ogrodzie stokrotki, biegała bez butów po trawie, rysowała dla mnie
laurki. Bardzo chciałabym żeby tak zostało, chciałabym mieć Cię przy sobie na
zawsze, do końca Cię chronić przed złem, przytulać i pocieszać w trudnych
sytuacjach, być oparciem i przyjaciółką, jednak uświadomiłam sobie, że od dawna
nie gram już takiej roli. To ty w ostatnim czasie mnie chroniłaś, troszczyłaś
się o nas i to tobie zawdzięczamy życie. I mimo, że dzisiaj są Twoje urodziny,
uświadomiłam sobie, że to ja dostałam najpiękniejszy prezent od losu-
Ciebie. Pisząc ten list nie mogę już
powstrzymać łez. Bardzo chciałabym być teraz przy tobie, powiedzieć Ci to
wszystko na żywo, móc otulić Cię swoim ramieniem i powiedzieć jak bardzo Cię
kocham. Jestem pewna, że jesteś szczęśliwa, oboje z ojcem jesteśmy z Ciebie
tacy dumni, dlatego chcemy życzyć Ci dzisiaj tego co najważniejsze, jedynej
rzeczy, której jesteśmy pewni- miłości. Wykorzystaj jak najlepiej ten czas i
prezent, który od nas otrzymałaś.
Bo
wszystko inne przestaje się liczyć, gdy się zakochasz
Twoja
kochająca matka
- Jean Kristen
Granger.
Przeczytała go dwa razy, raz po raz ocierając łzy.
Chociaż to nie pierwszy tak wzruszający list od rodziców, ten akurat miał sonie
coś bardzo nietypowego, był inny. Jeszcze raz spojrzała na ostatnie zdanie,
której najbardziej utkwiło jej w pamięci, włożyła papier do koperty i schowała
na sam dół kufra. Wyjęła małe czerwone pudełeczko owinięte srebrną wstążeczką i
jeszcze raz spróbowała go otworzyć. I tym razem wysiłki zdały się na nic,
metalowa klamra nawet nie drgnęła. Sama nie wiedziała dlaczego, ale przez głowę
przeleciała jej dziwna myśl, że ‘nie otworzysz tego bez Malfoy’a’ i chociaż
szybko wymazała to z pamięci nie mogła zaprzeczać, że to tylko w jego
towarzystwie się to udało. Potrząsnęła głową wmawiając sobie, że to zwykły
zbieg okoliczności. Wsadziła wszystko do kieszeni szaty spakowała torbę i
ruszyła na pierwszą lekcję. Numerologię mieli razem z Puchonami, na jej
szczęście na zajęcia uczęszczała również Ginny. Od samego rana dopisywał im
dobry humor, a lekcja historii magii spędzona razem z Dannem, uczyniła ten
dzień jeszcze wspanialszym. Chociaż Puchon, podobnie jak większość uczniów nie
wiedziała o urodzinach obchodzonych przez Hermionę, to i tak zaprosił ją
wieczorem na krótki spacer po błoniach, zapewniając jej miłe towarzystwo na
wieczór. Od kiedy pamiętała świętowała ten dzień w towarzystwie Harrego i Rona,
potem dołączyła do nich Ginny, zawsze grali wtedy w gargulki lub objadali się
fasolkami wszystkich smaków. Jednak dzisiaj jedyną osobą, która o tym pamiętała
była jej Ruda przyjaciółka. Ron nawet jeśliby chciał, nie złożyłby jej życzeń,
a Harry był tak pochłonięty rozmowami o imprezie urządzanej przez Ślizgonów, że
prawdopodobnie nie pamiętał teraz jak się nazywa. Ale nawet to nie popsuło jej
humoru, cieszyła się planami na wieczór i wymarzonym prezentem od Ginny.
Po skończonej kolacji obie dziewczyny wróciły do
swojego dormitorium. I mimo, że to zupełnie nie było w jej stylu , Hermiona
postanowiła wciąć przykład od przyjaciółki i chociaż raz dobrze wyglądać. Wcale
nie traktowała tego jak randkę, wręcz przeciwnie lubiła Danna, pełnił funkcję
jej przyjaciela i brata jednocześnie. Wybrała klasyczną, granatową tunikę i czarne rajstopki, założyła ciepłe botki i
czarny żakiet.
-Ohh Hermiono tak się cieszę, że zdecydowałaś się
pójść na tę imprezę- Ruda wyleciała z łazienki jak błyskawica- naprawdę nie
wiedziałam jak mam ci to powiedzieć, ale wiesz dostałam zaproszenie i mam dość
siedzenia w Pokoju Wspólnym, a dziś są twoje urodziny i nie chciałam iść,
chciałam spędzić je z tobą, ale on tak bardzo nalegał i… i tak się cieszę, że
tez tam będziesz, będziemy się bawić razem naprawdę nam się należy- wydusiła
jednym tchem cała rozpromieniona.
-Zaraz, zaraz. Ale jaką imprezę?- Hermiona nie
bardzo zrozumiała o co właściwie chodzi Weasley’ównie.
-No jak to jaką? U Ślizgonów. Tak się cieszę, że w
końcu się do nich przekonałaś!- nadal chaotycznie wykrzykiwała kolejne zdania
-Ale ja nie idę na żadną imprezę. Idę się spotkać z
Dannem. I… I nie wiedziałam, że ty sama się już do nich przekonałaś.
–odpowiedziała jej lekko urażonym tonem.
-Nie idziesz? Ohh… przepraszam. Wcale się do nich
nie przekonałam, ale zostałam zaproszona i pomyślałam, że to świetny pomysł.
Jeśli chcesz to zostanę. –Ginny stopniowo traciła uśmiech na twarzy. Klęła się
w duchu za swoją lekkomyślność.
-Daj spokój Ginn, masz iść i masz się świetnie
bawić. Ja też mam taki zamiar- podeszła do przyjaciółki i objęła ją ramieniem,
nie planowała popsuć jej humoru. Mimo ukłucia żalu, życzyła jej jak najlepiej,
dlatego chciała by i ona nie siedziała sama w dormitorium.
-Na pewno? Ale wy też możecie przyjść, będzie
fajnie!
-Nie, raczej nie, ale powiedz, kto taki cię
zaprosił? –Hermiona uśmiechnęła się znacząco wyczekując odpowiedzi, dobrze
znała Ginny, wyczuła, że musiało się coś stać, musiała kogoś poznać,
zachowywała się tak samo, gdy poznała Harrego, Michaela i Deana Thomasa.
-Oj nikt, po prostu chłopak.
-Po prostu chłopak, czyli kto? Znam? –Hermiona nie
dawała za wygraną.
-Oj nie, nie ważne. Lepiej powiedz, czy masz zamiar
iść w tym- pokazała na jej szkolną szatę, której nie zdążyła jeszcze zmienić.
-A myślisz, że w tym mu się nie spodobam?- zapytała
i już za moment obie zwijały się ze śmiechu na puszystym dywanie. Chwilę im
zajęło skompletowanie stroi i makijażu. Ginny ubrała się czarne spodnie i czarny
top, który kontrastował z jej płomiennymi włosami. Podkreśliła oczy kredką i
tuszem do rzęs, a na usta użyła krwistoczerwonej pomadki. Wyglądała klasycznie,
ale jej ciało aż kipiało namiętnością. Niejeden chłopak rzuciłby się na nią od
razu, a niejedna dziewczyna mogła pozazdrościć idealnej figury. Hermiona
również nie mogła napatrzeć się na Rudą przyjaciółkę, żałowała, że los nie
obdarzył jej urodą tak hojnie. Z
niezadowoleniem przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze i kręciła głową.
-Wyglądasz nieziemsko! -powiedziały równocześnie i
znów napadły ich spazmy śmiechu.
-Naprawdę wyglądasz obłędnie- powtórzyła Hermiona
oczarowana wyglądem Weasley’ówny.
-Ty też- odpowiedziała jej Ruda- jednak czegoś mi tu
brakuje- przyjrzała się jej od stóp do głów i wyjęła różyczkę. Wymierzyła nią w
Hermionę i wypowiedziała krótkie zaklęcie. Już chwilę później jej włosy ułożone
były w luźnego koczka, a kosmyki spływały po obu stronach jej twarzy- Teraz o
wiele lepiej.
-Dziękuję- zdążyła jej tylko odpowiedzieć, bo już za
chwilę została pociągnięta do drzwi.
-Jesteśmy spóźnione!- krzyknęła Ginny.
Na dworze była już typowo jesienna pogoda. Ciepłe
powietrze stopniowo psuły zimne powiemy wiatru. Hermiona żałowała, że nie
wzięła żadnego szalika, ale Ginny tak bardzo się upierała, by tego nie robiła.
Czuła się jak głupia, spacerując w kółko, raz po raz pocierając rękami. Czekała
już od dobrych dwudziestu minut, ale Danna nie było widać nigdzie. Z minuty na
minutę traciła dobry humor i entuzjazm, tak bardzo wyczekiwała tego spotkania,
a teraz nie przychodzi. To nie było w jego stylu. Zażenowana usiadła na ogromnym
kamieniu, chciała dać mu tę ostatnią szansę, uparcie twierdziła, że na pewno mu
coś wypadło. Po kilkunastu minutach zdenerwowana, przemarznięta i zła na siebie
ruszyła w kierunku wieży astronomicznej. Lubiła tam przesiadywać w smutne dni,
często zostawiała tam smutki i żale, płakała lub pisała listy. Pokonując małe
schodki na myśl przyszła jej Ginny, która najprawdopodobniej spędza teraz
najlepsze momenty życia w towarzystwie jakiegoś wysokiego bruneta, o Harrym,
który z pewnością nieźle się bawi razem z Jade i nawet o Ronie, który może w
spokoju odrobić sobie lekcje i położyć się wcześniej spać. Miła pretensje do
losu, że zgotował jej tak niemiłą przygodę, akurat w dniu jej urodzin. Usiadła
na kamiennej posadzce, wyjęła z kieszeni ukryte lusterko i pogrążyła się w
myślach.
-Nie dotrzymałaś słowa- usłyszała głos gdzieś
niedaleko jej. Wzdrygnęła się nieznacznie i zaczęła rozglądać po pomieszczeniu.
W zupełnej ciemności nie zauważyła jednak nikogo.
-Obiecałaś, że nie spędzisz w moim towarzystwie ani
minuty, a jednak siedzimy już tu dokładnie minutę i czternaście sekund.- tym
razem usłyszała też kroki, a po chwili ujrzała wyłaniającą się z ciemności
wysoką sylwetkę chłopaka.
-Gdybym wiedziała, że tu jesteś, nie spojrzałabym
nawet w tę stronę. –wstała i już miała kierowała się do wyjścia, kiedy złapał
ją za rękę.
-Znowu tchórzysz? Gryfonii i ich odwaga. –prychnął i
puścił jej ramię. Zatrzymała się i stała odwrócona do niego plecami, wzięła
głęboki wdech, żeby znowu nie wybuchnąć.
-Znowu obrażasz Gryfonów- wyszeptała
-Oj Granger, Granger, a ty znowu przynudzasz-
odpowiedział jej sarkastycznym tonem
-A tak właściwie co tu robisz, nie zostałeś
zaproszony na swoją własną imprezę? –odwróciła się i popatrzyła w jego stalowe
oczy, zmuszając się do szyderczego uśmiechu.
-Ja w przeciwieństwie do ciebie nie poszedłem na nią
z własnego wyboru. Nie mam zamiaru bawić się z bandą kretynów z Gryffindoru czy
Revenclowu. Ale ty chyba nie miałaś wyboru, nikt nie zaprasza kujonek, nudziar
i brzydkich dziewczyn. A zdaje się, ze ty łączysz wszystkie te cechy. –również
przybrał sarkastyczny ton. Doskonale wiedział jak się na kimś odegrać, kiedy
chciał potrafił być bardzo nieprzyjemny. Zabolały ją te słowa. Cała złość
dzisiejszego wieczoru skumulowała się w jedno, na niedomiar złego musiała
natknąć się właśnie na niego. Nie wytrzymała i zamiast potoku gorzkich słów,
które głuchym echem odbijały się jej w duchu, poleciały tylko łzy goryczy i
bezsilności. Chciała jak najszybciej stamtąd uciec, nie oglądać już jego, ani
nikogo innego, chciała być sama, ale zagrodził jej schody, uniemożliwiając
wyjście. Cofnęła się kilka kroków i usiadła z powrotem na ziemi, otarła łzy, by
nie dać mu satysfakcji, za wszelką cenę chciała być silna. Nie wiedziała nawet,
ze jego też to przerosło. Wszystko byłoby dobrze, ale ona się rozpłakała, nie
potrafił reagować w takich sytuacjach. Spanikował i sam nie wiedział dlaczego
usiadł koło niej, na ziemnej podłodze w zupełnej ciszy. Nie żałował tego co
powiedział, bo było to szczere, nie było mu przykro, bo to nie w jego stylu,
nie miał zamiaru jej przepraszać, bo nie sądził, aby na to zasłużyła, a jednak
coś mu kazało jej nie zostawiać.
-Wszystkiego najlepszego – powiedział obojętnym,
zimnym jak lód tonem. Odwróciła głowę i popatrzyła na niego pytającym wzrokiem.
–po prostu nie każdy jest ślepy tak jak Wieprzlej czy Potter.
-Ale skąd?- nie miała zamiaru się do niego odzywać,
ale ciekawość zwyciężyła
-Widziałem list, widziałem jak Ginny wznosiła toast
sokiem winogronowym, widziałem jak Clara Defox cię przytula, widziałem, że Ron
nawet nie spojrzał, widziałem jak Potter rzucił tylko krótkie ‘cześć’ i
widziałem jak…- przerwał w pół zdania sam nie wierząc w swoje słowa. Nie miał
pojęcia po co jej to mówi, ale jeszcze bardziej zaniepokoił go fakt, że tak
dużo wie. Nie zdawał sobie sprawy, że nieświadomie śledził każdy jej ruch, gest
i słowo. Zdawało się, że też była tym zaskoczona.- Ślizgoni słyną ze swego
sprytu i inteligencji, a więc nie ma co się dziwić- szybko wypowiedział
sprostowanie, nienaturalnie sztucznym tonem. Popatrzyła na niego przenikliwie,
ale nic nie dało się odczytać z jego oczu, zobaczyła tylko ciemność.
-Dziękuję- wyszeptała i znowu zawiesiła wzrok,
spoglądając tym razem na lusterko.
-Znowu je masz?- zapytał i nie czekając na
odpowiedź, wyrwał jej z ręki. Przejechał swoimi smukłymi palcami po ozdobnych
kamieniach i spróbował otworzyć klamrę. Widząc jego bezskuteczne starania,
Gryfonka pozwoliła sobie na mały drwiący uśmiech. W głębi duszy jednak sama
zastanawiała się jak to właściwie działa, dlaczego sama nie może tego otworzyć,
dlaczego Ron nie mógł, dlaczego tylko z Malfoy’em jej się udało i to dwa razy.
Co kryło to tajemnicze lusterko. Bardzo kusiło ją, by dowiedzieć się prawdy,
ale nie kosztem spędzania czasu z tym ohydnym Ślizgonem.
-Może już nie
być ku temu okazji. Zastanów się- tylko ten
ostatni raz. Ale to Malfoy! – w głowie kołatały jej się różne myśli, ale
upór wziął górę nad uprzedzeniami.
-Musimy to otworzyć razem- przybrała ostry ton.
-Nie jestem na rozkazy- odpowiedział jej podobnie.
Zrobiła głęboki wdech i dotknęła ręką przedmiotu. Stało się tak ja
przypuszczała. Znowu to samo uczucie- radość, euforia, szczęście niemalże
płynące przez ich żyły. Lusterko znów otworzyło się na dwie części, odsłaniając
wyryte litery. Tym razem poznała, że to runy, jednak nim zdążyła je odczytać,
Mlafoy szarpnął się, wypuszczając je z rąk. Ani jedno, ani drugie nie
powiedziało już nic więcej. Hermiona gwałtownie podniosła się z miejsca, nie
mogła już dłużej znieść grobowej ciszy i myśli rozsadzających jej głowę.
Ślizgon również siedział na pozór spokojny, wewnątrz jednak szalały w nim najróżniejsze
pytania. Chciał się dowiedzieć co właściwie siedzi w tym cholernym lusterku.
Skąd Granger je ma. I dlaczego reaguje na wszystko tak gwałtownie. Czuł, że stracił
kontrolę, nie poznawał już siebie i swojego otoczenia. Dawniej Książę
Slytherinu, największy przystojniak w szkole, dziś tylko robił dobrą minę do
złej gry. Jak nisko upadł, że siedzi w Wieży Astronomicznej razem z tą głupią kujonką.
Miał już dość udawania, wymuszonych uśmiechów, przyjaźni z Gryfonami. Nie mógł
już patrzeć jak czystokrwiści czarodzieje domu Salaraza dobrowolnie bratają się
z Potterem, Wieprzlejem i jego świtą. Gdyby to od niego zależało nigdy nawet by
nie dotknął tej Rudej wiewiórki. Ale on nie miał wyboru, stracił panowanie nad
sowim życiem do tego stopnia, że dzisiaj mało co nie puściły mu nerwy przy
szlamowatej Granger. Nienawidził ich wszystkich z czystym sercem, a teraz
poczuł ukłucie żalu, że odchodzi. Zobaczył jej puszyste włosy stopniowo oddalające
się w kierunku zamku i powiedział sam do siebie:
-To się leczy Draco... Najlepiej butelką Ognistej…
No nie ale Draco jest chamski w tym rozdziale. Biedna Hermiona. Czekam na rozwinięcie co do tego lusterka jestem bardzo ale to bardzo ciekawa co z tego wyniknie :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Świetny rozdział! Czekam na kolejny i życzę weny :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że się podoba ;)
UsuńNa wstępie chciałam podziękować za dedykację, jesteś kochana! <3
OdpowiedzUsuńNo w końcu rozdział i do tego taki długi, lepiej być nie mogło! I ile akcji :3
Draco taki cham, ale Malfoy bez tej dozy Malfoy'a, to nie Malfoy! :D
No i w końcu zaczęły się jakieś sceny Dramione, tak bardzo się cieszę :)
List był taki miły i ogólnie urodziny! Cudo po prostu!
Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością, tylko oby nie za długo, bo będę gryźć i kopać! <3
Pozdrawiam!
~Mary!
Hahahahaha dobrze nie będziesz długo czekać! ;)
UsuńNie mam chyba nastroju do pisania długich, wymyślnych komentarzy za co przepraszam. Nie mam pojęcia jak napisać to co chciałabym Ci powiedzieć. W jaki sposób przedstawić to, co siedzi w mojej głowie?
OdpowiedzUsuńRozdział był wspaniały. Malfoy w nim był taki "Malfojowaty" <3. Wydaje mi się, że cały rozdział skupia się na ich relacjach. Na tym, jak to teraz wygląda. W jaki sposób rozmawia książę Slytherinu ze znienawidzoną przez siebie szlamą.
Kiedy Draco powiedział "Nie dotrzymałaś słowa" nie mogłam powstrzymać uśmiechu ;-). Zbudowałaś cudowny nastój.
Mówiłam, że będzie krótko. Więc na koniec: który fragment podobał mi się najbardziej? Musiałabym skopiować cały rozdział i go tutaj wkleić, żeby uchwycić właśnie te ulubione momenty :-*
Przesyłam wenę i buziaki :-*
Laxus
P.S. To słodkie, że Hermiona stwierdziła, że będzie tęsknić za wspólnym przygotowywaniem eliksiru z Blaise'm <3
Uwielbiam Cię, wiesz? Twoje komentarze to numer jeden dla mnie! A wena rośnie i rośnie! Jesteś przemiła, dziękuję :*
UsuńCudowny rozdział jak każdy poprzedni zresztą. ;) Kończą mi się już pomysły co mam pisać w komentarzach. ;P
OdpowiedzUsuńBuziaki
Bells :*
Wystarczy nawet zwykła kropka, wykrzyknik czy krótkie słowo, jakkolwiek znak, że jesteś, że czytasz. Naprawdę dziękuję :*
UsuńAch! ach, ach, ach <3 brak mi słów... czyżby to już pomału? Wyczuwam w jego złośliwościach jakąś dobrze wróżącą nutkę, ale nie wiem, czy to nie przypadkiem moja wyobraźnia :P Co tu dużo mówić, cudeńko! Także znów czekam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, R. ;* (needyoudramione.blogspot.com)
Pomału pomalutku :D
UsuńJak zwykle, wyśmienity rozdział. Na wstępie przepraszam za wszystkie literówki, ale nie jestem na moim laptopie i nie umiem pisać xD
OdpowiedzUsuńGrr... Malfoy wszystko zepsuł. Ciekawe co pisało na tym lusterku. Czyżby prezent od Ginny pomoże je rozszyfrować? :D
A Dann pewnie bawił się n imprezie u Ślizgonów :v Swoją drogą, ciekawe, dlaczego Draco tam nie poszedł. Ogólnie, lubię złośliwego Malfoya ^^ Jego ;Wszystkiego najlepzego' było wspaniałe. Takie... no... Malfoyowe po prostu ♥
No i jeszcze sytuacja z McGonagall i Lavelim. Przeczuwam, że ten wątek mi się spodoba. I to bardzo! Strasznie intryguje mnie, o co w tym wszystkim chodzi. Mam nadzieję, że 'pociągniesz' tę sprawę w następnym rozdziale. Chociaż odrobinkę błagam! ♥
Pozdrawiam i życzę weny,
Mrs Black
Będzie i to na pewno, to jeden z najważniejszych elementów mojego opowiadania! ;) Dziękuję serdecznie za komentarz!
UsuńRozdział intrygujący, a do tego długi - czyli to, co tygryski lubią najbardziej. <3
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że te złośliwości ze strony Malfoy'a są cudowne. Zawierają zawsze trochę szczerości i jakiejś sympatii, nawet jeśli nie była zamierzona. To i tak wielki wyczyn jak na niego, bo ciągle musi się borykać ze swoimi emocjami i pomieszanym światopoglądem. Widać, że nie potrafi pogodzić się z taką rzeczywistością, w jakiej przyszło mu żyć, ale coś czuję, że zacznie powoli zmieniać zdanie.
Scena na wieży była mega. <3
Draco nawet mimo swojej ignorancji pokazał się z tej trochę lepszej strony, bo jako jeden z nielicznych złożył Hermionie życzenia i jeszcze nieświadomie się wygadał, że tak naprawdę to wciąż ją obserwuje! Według mnie ten moment był na swój sposób magiczny, czuję w kościach, że to był swego rodzaju przełom. Nie twierdzę, że zaczną się od razu uwielbiać, ale jakiś tam postęp jest.
Trochę mi szkoda Hermiony, bo jednak nikt nie chciałby zostać tak potraktowanym w swoje urodziny, ale przecież nie ma tego złego, prawda?
Wątek z lusterkiem i tym, co jest na nim wyryte po rz kolejny zaciekawił mnie do tego stopnia, że ledwo mogę usiedzieć. Myślę, że skoro znajdują się na nim runy, to prezent od Ginny nie był taki całkiem przypadkowy... :D
List od mamy Hermiony mnie autentycznie wzruszył. Pociągam nosem do tej pory! Był taki uczuciowy i emocjonalny, lubię takie rzeczy, zwłaszcza, że jestem ogromnie wrażliwa, dlatego masz u mnie kolejnego mega plusa za to!
No i rzecz jasna ciekawi mnie bardzo dlaczego McGonagall tak dziwnie się zachowuje? Mam złe przeczucia i wydaje mi się, że to profesor Granger macza w tym palce. Może rzucił na nią jakiś urok? Do tego ten mały Laveli, który według Malfoy'a nigdy nie kłamie, a jestem skłonna twierdzić, że skoro już on ma o nim takie zdanie, to tak musi być.
Znowu rzuciłaś mnie na głęboką wodę, znowu siedząc na nocnej zmianie w pracy będę się zastanawiać co dalej... Ale lubię to, tak bardzo, bardzo. :*
Ściskam mocno,
Silje.
Nawet nie wiesz jak mi miło. Aż chce się pisać i pisać! Dziękuję i to bardzo! :*
UsuńJak na razie to chyba mój ulubiony rozdział <3 Wcale nie mam ci za złe, że trochę przyśpieszyłaś, jak dla mnie koniec był genialny <3
OdpowiedzUsuńZaciekawił mnie wątek z tym chłopczykiem ;) zapomniałam imienia ;) mam nadzieję, że to coś większego ;)
Jestem też ciekawa dlaczego Dann wystawił Hermionę :/ Nie ładnie tak robić dziewczynom a szczególnie tym, które mają urodziny :( nawet jeśli on o tym nie wiedział :P Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału :)
Życzę weny i pozdrawiam :)
Maggie Z.
Kochana! Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję :*
UsuńRozdział genialny! Ciekawe co sie stało ze Dann wystawił Hermione i nawet nie złożył jej życzeń?! Całe to opowiadanie tak mnie pochłonęło! I chciałam Cię pochwalić ze tytuły są idealne! Jak Ty to robisz?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :D
Ojej, naprawdę? Ja zawsze mam problem z tytułami. Mam napisany cały rozdział i wstawiam pół godziny później, bo nie wiem jaki dać tytuł :D
UsuńAle bardzo mi miło :*
Pięknie się dzieje pięknie... <33
OdpowiedzUsuńhihihih dzięki :*
UsuńRozdział cudo, tyyyyle się dzieje! Mega <3333 Już powoli jest dramione, ale takiego niedostępnego Draco najbardziej kocham! Oby to trwało jak najdłużej :)
OdpowiedzUsuńRoszpunka
Jeszcze trochę potrwa, obiecuję :*
UsuńZawsze kochałam Dramione, ale coś czuję, że dzięki Twojemu blogowi pokocham jeszcze bardziej <3
OdpowiedzUsuńPiszesz na prawdę świetnie, bardzo szybko się czyta, bez żadnych trudności.
Jestem zachwycona! Tak bardzo podoba mi się ich relacja :D Jest taka... Taka... No jakby sama ciocia Rowling to pisała :D
Cud, miód, malina, że tak się wyrażę :3
Informuj mnie koniecznie, no i...
Chciałabym cię jeszcze zaprosić na mojego bloga. Nie wiem czy Ci się spodoba, bo to nie żadne ff, całkiem moja historia wypełniona tajemnicą, aniołami i demonami. Mam nadzieję, że odwiedzisz mojego bloga, skomentujesz, napiszesz co powinnam poprawić, na co zwrócić uwagę podczas pisania kolejnych rozdziałów.
Serdecznie zapraszam jak już pisałam i czekam na kolejny rozdział!
http://every-angel-has-its-own-story.blogspot.com/
Miło mi powitać nową czytelniczkę, mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej! Oczywiście będę informować i oczywiście wpadnę! :*
UsuńSzczerze mówiąc czytałam dużo blogów o tematyce Dramione. Zwykle motywy sie powtarzały i wszystko tak szybko się działo, że po którymś rozdziale była wielka miłość. U Ciebie jest wszystko stopniowo, a ta sprawa z lusterkiem jest niezwykła. Naprawdę genialnie piszesz <3
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszamy wraz z Magdą na naszego bloga ;) Wprawdzie zaczynamy, ale co tam :) http://mm-company.blogspot.com/
Monika ;)
dziękuję i dodaję bloga do zakładki 'do przeczytania' :)
UsuńJesteś mega mega mega... GENIALNA :* <3
OdpowiedzUsuńNormalnie kocham Ciebie i tego bloga - to moja świętość *.*
~Mudblood
Ech a już miałam nadzieję na coś więcej ;) Kocham i nienawidzę twojego Malfoya ;)
OdpowiedzUsuń