niedziela, 9 listopada 2014

Miniaturka I - Nigdy ci tego nie wybaczę...



 Wstawiam wam dzisiaj miniaturkę, którą napisałam już dawno. Miał być rozdział, ale nie wyszło, z przyczyn osobistych nie mogłam go skończyć, wiem, że was zawiodłam, ale zrobię wszystko co w mojej mocy, by jakoś to zrekompensować. Jeszcze raz przepraszam, że tak wyszło. Poczekajcie jeszcze jeden, może dwa dni. 

Dziękuję wam.

 

Znali się od zawsze. Choć nigdy nie zamienili nawet zdania, doskonale wiedzieli o swoim istnieniu. Różniło ich praktycznie wszystko. Dom do którego należeli, znajomi, charakter, pochodzenie, majątek, kolor oczu. Ale połączyło ich jedno. Miłość. Nikt się tego nie spodziewał. Przyszła do nich w najmniej oczekiwanym momencie i przewróciła życie do góry nogami. Ona słodka, delikatna, wrażliwa niczym płatek róży kołysany na wietrze. On zimny, twardy, niedostępny z sercem twardym jak głaz. Ale może zacznijmy od początku…
Był październik, pamiętał to dokładnie, jakby to było wczoraj, szósta klasa, tuż przed Świętem Duchów. Pierwsza wycieczka do Hogsmeade. On szedł w towarzystwie grupy przyjaciół, nie słychać było jednak ani śmiechu, głośnych rozmów, czy okrzyków wrzawy. Na ich twarzach nie gościł cień uśmiechu, ich oczy nie znały radości, twarze nie wyrażały nic innego, oprócz skupienia. Szli tak w milczeniu po wąskiej dróżce prowadzącej do wioski. Nikt z nich nie wiedział ile drogi już pokonali, nikt nie wydawał się być tym zainteresowany, a w szczególności On. Jego twarz była jeszcze bardziej bez uczuć niż pozostałe, aż do momentu kiedy zobaczył ją. Była daleko. Szła sama w czerwonym płaszczu i czarnym berecie. Nie poznał jej od razu albo może nie chciał jej poznać. Nie wierzył, że Ona mogłaby wyglądać tak pięknie, tak uroczo, tak kusząco. Poruszała się z niebywałą lekkością, sunęła pośród szeleszczących liści, wiatr rozwiewał jej kasztanowe loki. Nie zdawała się tym przejmować, szła dalej, raz po raz podskakując, nieświadoma, że ktoś ją obserwuje. Nie tylko On ją zauważył. Przez chwilę w oczach reszty też zaświeciły magiczne iskierki, które na jeden, jedyny moment zmieniły ich pusty wzrok w coś bardziej ludzkiego. Wtedy w nim zaczął tlić się mały płomień nadziei. Patrząc na nią uświadomił sobie, że warto żyć choćby dla takiego widoku, warto zawalczyć o lepsze jutro. Może nie wszystko jest jeszcze stracone. Oni już umarli, ich dusze były stracone, jedyne do czego byli zdolni to sprawić, że ich pusty wzrok, będzie na jeden moment, choć trochę mniej pusty. Ale nie on, jego serce, które wydawało się być skamieniałe do cna, zabiło mocniej. Jedno spojrzenie. Jeden wdech. Jeden ułamek sekundy. Będzie jego. Obiecał to sobie, kimkolwiek jest, będzie jego.
Słowa dotrzymał. Choć nie było łatwo. Odtrącała go, nie pozwalała się poznać, ale on był twardy, jak jego serce. Uparcie twierdził, że tylko ona go może uratować. Nie rozumiała co mówił, ale czuła, że nie może go tak zostawić. Nie mógł uwierzyć, że nie zauważył tego wcześniej. Waniliowych perfum, jej kasztanowych loków, czekoladowych oczu, malinowych ust. Ona zapierała się rękami i nogami, ale nie mogła powstrzymać różowych rumieńców na twarzy i szybszego bicia serca. To po prostu się stało. Zakochali się. Ogień i woda. Piekło i niebo. Dzień i noc. Zaryzykowali wszystko dla jednego pocałunku. Później było więcej i więcej. Spotykali się codziennie. Zawsze o tej samej porze. Zawsze w tym samym miejscu. Cały dzień żyli tylko tym, że wieczorem znów się spotkają. Stali się dla siebie wszystkim. Końcem i początkiem. Każdym oddechem. Narkotykiem. Uzależnieni od siebie do skrajności, nie wyobrażali sobie życia bez siebie. Wiedział, że ryzykuje zbyt wiele, że powinien ją chronić. Codziennie obiecywał sobie, że to już ostatni raz, że więcej nie przyjdzie, po prostu odejdzie. Tak będzie lepiej. Jednak nie potrafił zgasić jedynej iskierki nadziei, która mu pozostała.
Aż wreszcie nadszedł czerwiec. Słońce zaczęło wzbijać się coraz wyżej nad horyzont, ale oni nie zwracali na to uwagi. Żyli tylko tą jedną chwilą, która pozwalała być im razem. On wiedział co się zbliża, wiedział, że musi to zrobić. Ona była taka czysta, nieświadoma w jakim świecie żyje. To w niej kochał najbardziej. Wzrok pełen uczucia, czułe gesty, płynne pocałunki, tak intensywne jakby chciała w nich oddać cały świat. Właśnie dlatego nie mógł tego zrobić, gdy stanął w końcu przed nim. Trzymał różdżkę skierowaną na jego serce, był taki bezbronny, jak ona. Mimo tego, że przygotowywał się całe miesiące, teraz nie potrafił. Przez nią i dzięki niej. Nie zabił go, ale to nie wystarczyło. Dowiedziała się o znaku na przedramieniu. Nie słuchała wyjaśnień. Czar prysł. Nie było już miłości. Pozostały tylko nigdy niewypowiedziane słowa 'kocham cię', zawarte w każdej wspólnie spędzonej chwili, każdym uśmiechu i pocałunku. Odeszła. A on odszedł razem z nią.
Nie załamał się. Choć było to niemożliwe, wiedział, że wróci, że jeszcze kiedyś poczuje smak jej ust, zapach ciała, dotyk dłoni i zobaczy iskrzące promyki w jej oczach. Nie tracił nadziei, którą mu dała nawet wtedy, gdy przyszła wiadomość o jej związku. Nawet wtedy gdy zobaczył ich razem w parku i nawet wtedy, gdy usłyszał o ich ślubie. Obiecał sobie, że będzie czekał do końca.
Przyszła. Nie wytrzymała. Nie minęło dużo czasu, ale kompletnie się zmieniła. Nie przypominała już siebie samej. Lekko zgarbiona, bez uśmiechu na twarzy, a w jej oczach zamiast gwiazd zobaczył tylko łzy. Nie popatrzyła nawet na niego, podobnie jak wtedy w parku. Podeszła do grobu, położyła jedną szkarłatną różę i wyszeptała:
- Nigdy ci tego nie wybaczę Draco...

27 komentarzy:

  1. Piękne ♥ Aż brak mi słów...

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże, to zakończenie mnie zabiło *.*
    Przepiękna miniaturka <3
    Na kolejny rozdział mogę czekać nawet tydzień - byleby był.
    Ściskam
    Laxus

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. Moje oczka zaświeciły się na sam widok strzałeczki, która prowadzi do następnego posta. Na samą myśl, że mogę przeczytać coś nowego :-*

      Usuń
    2. hahaha tak mi miło. właśnie kończę kolejny rozdział :)

      Usuń
  3. Wybaczam bark rozdziału, chociaż nadal czekam! :C
    Ale ja jestem cierpliwa :3
    Ej, co tak smutno? :C
    Chociaż nie powiem, zupełnie w moim guście! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. taki miałam właśnie smutny nastrój, dziękuję za wyrozumiałość, rozdział już wkrótce :) kończę właśnie

      Usuń
  4. Cudowna miniaturka. Zakochałam się w niej. Będę czekać na rozdział nie zwarzając kiedy się pojawi. Życzę weny i zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozbroiłaś mnis w tym momencie! To było piękne. Czytałam dwa razy. Jest cudowne. Smutne, ale piękne.
    Roszpunka ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniała, nie wiem, co na pisać. Chcę więcej ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. postaram się raz na jakiś czas dodać miniaturkę :)

      Usuń
  7. No i się płakałam... Dzięki! Piękna, smutna miniaturka. Jest perełką na twoim blogu <3 życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ojej jak miło, naprawdę aż mam motywację pisać :)

      Usuń
  8. tak sobie czytam to Twoje opowiadanie i pogrążam się w mojej beznadziei braku jakiegokolwiek chociażby szkicu kolejnego rozdziału u mnie. mam cichą nadzieję, że zdołam coś ciekawego wymyślić.
    pozdrawiam
    moodybrown.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. proszę wymyśl, ja tak czekam, odwiedzam bloga i ostatni rozdział był taki cudowny, a teraz co? :o jesteś okropna! pisz szybciutko! :)

      Usuń
  9. Piękna, naprawdę wzruszyłam się, szczególnie tym zakończeniem... ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękna <3 Smutna :"( Po prostu idealna *.*

    OdpowiedzUsuń
  11. Piękne, smutne, wzruszające i oszałamiającej w jednym...

    OdpowiedzUsuń
  12. Po prostu piękne.. takie czyste, tajemnicze, idealne.
    Szczególnie z tym zakończeniem.
    Amen.
    http://dramione-elanor.blogspot.com/
    ~~Elanor

    OdpowiedzUsuń